Dziś Święto Zmarłych. No, jak się bawicie?
Do tej pory monopol na umarlacką piosenkę miały Nagrobki, które całkiem prężną działalnością rozepchały się w kręgach tej specyficznej twórczości. I dopiero teraz spod ziemi wychodzi drugi skład, który funkcjonuje w podobnej otoczce.
Ale bynajmniej nie jest to debiutancki materiał ŚZ. W tamtym roku ukazała się ich pierwsza płyta. Było u nas o niej krótko przy okazji tekstu o scenie toruńskiej. W tym roku Święto Zmarłych pokazuje się w nowej odsłonie. Z duetu Supcziński-Szwarc (2/3 Jesieni) powstał kwartet, który wzmocnili Nadia Zielińska (perkusjonalia, wokal) i Damian Kowalski (perkusjonalia, trąbka). Instrumenty perkusyjne wpłynęły na struktury utworów, które stały się bardziej zwarte. Jak przy każdym z projektów pobocznych Jesieni, dużo jest improwizowanych partii, ale jednak w porównaniu do pierwszego wydawnictwa, zamknięte zostały w wyraźne piosenkowe ramy. Wreszcie na nowej płycie silniej ujawniła się trupia tematyka. W tym kontekście właśnie piszę o umocowaniu się ŚZ w nurcie nekro.
Muzykę panów z Jesieni – niezależnie od konfiguracji personalnej - niezmiennie cechuje oderwanie od konkretnych gatunków, przenikanie się wielu wpływów. W Święcie Zmarłych są elementy bluesa, folku czy country, lecz przetrawione przez górujący nad całym tym zlepkiem post-rock. To właśnie zainfekowany nojzem post-rock jest bazą. I wspominając płyty Jesieni, Wesela i teraz Święta Zmarłych śmiem twierdzić, że bazą ich twórczości w ogóle.
Pewnie na myśl o tematyce albumu, już wyobrażacie sobie te lodowate brzmienie i pogrobowe wokale. A tu figa. Gitara owszem wypada dość ozięble i raczej nieprzyjaźnie, ale całość brzmi całkiem miękko i organicznie. To bardziej koncert trupiej (czyli poważnej) kapeli w stodole, gdzieś w ciemnych zakątkach wsi, niż art-punkowe manifesty szukające kontrowersji. Nie dajcie się uwieść spojrzeniu na ten zespół przez pryzmat ironii. Oczywiście sama idea jest puszczeniem oka, ale już piosenki są śmiertelnie poważne. I sami możecie wybrać, w czym poczujecie się lepiej – czy w trumiennym walczyku, metalicznym dark country, przestrzennej postrockowej balladzie, przetrąconym folku czy siostrzanych nojzach. Bo wszystko to znajdziecie na „Jak się bawicie”. Zanućmy więc z werwą truposza wraz z nimi – „Jak się nazywasz smutna dziewczyno. Kto ci obiecał coś tam po śmierci?”.
I wszystkich tych, którzy w przypływie weny zakrzykną - "wspólny koncert Nagrobków i Święta Zmarłych!", muszę rozczarować. To już się wydarzyło.
Do tej pory monopol na umarlacką piosenkę miały Nagrobki, które całkiem prężną działalnością rozepchały się w kręgach tej specyficznej twórczości. I dopiero teraz spod ziemi wychodzi drugi skład, który funkcjonuje w podobnej otoczce.
Ale bynajmniej nie jest to debiutancki materiał ŚZ. W tamtym roku ukazała się ich pierwsza płyta. Było u nas o niej krótko przy okazji tekstu o scenie toruńskiej. W tym roku Święto Zmarłych pokazuje się w nowej odsłonie. Z duetu Supcziński-Szwarc (2/3 Jesieni) powstał kwartet, który wzmocnili Nadia Zielińska (perkusjonalia, wokal) i Damian Kowalski (perkusjonalia, trąbka). Instrumenty perkusyjne wpłynęły na struktury utworów, które stały się bardziej zwarte. Jak przy każdym z projektów pobocznych Jesieni, dużo jest improwizowanych partii, ale jednak w porównaniu do pierwszego wydawnictwa, zamknięte zostały w wyraźne piosenkowe ramy. Wreszcie na nowej płycie silniej ujawniła się trupia tematyka. W tym kontekście właśnie piszę o umocowaniu się ŚZ w nurcie nekro.
Muzykę panów z Jesieni – niezależnie od konfiguracji personalnej - niezmiennie cechuje oderwanie od konkretnych gatunków, przenikanie się wielu wpływów. W Święcie Zmarłych są elementy bluesa, folku czy country, lecz przetrawione przez górujący nad całym tym zlepkiem post-rock. To właśnie zainfekowany nojzem post-rock jest bazą. I wspominając płyty Jesieni, Wesela i teraz Święta Zmarłych śmiem twierdzić, że bazą ich twórczości w ogóle.
Pewnie na myśl o tematyce albumu, już wyobrażacie sobie te lodowate brzmienie i pogrobowe wokale. A tu figa. Gitara owszem wypada dość ozięble i raczej nieprzyjaźnie, ale całość brzmi całkiem miękko i organicznie. To bardziej koncert trupiej (czyli poważnej) kapeli w stodole, gdzieś w ciemnych zakątkach wsi, niż art-punkowe manifesty szukające kontrowersji. Nie dajcie się uwieść spojrzeniu na ten zespół przez pryzmat ironii. Oczywiście sama idea jest puszczeniem oka, ale już piosenki są śmiertelnie poważne. I sami możecie wybrać, w czym poczujecie się lepiej – czy w trumiennym walczyku, metalicznym dark country, przestrzennej postrockowej balladzie, przetrąconym folku czy siostrzanych nojzach. Bo wszystko to znajdziecie na „Jak się bawicie”. Zanućmy więc z werwą truposza wraz z nimi – „Jak się nazywasz smutna dziewczyno. Kto ci obiecał coś tam po śmierci?”.
I wszystkich tych, którzy w przypływie weny zakrzykną - "wspólny koncert Nagrobków i Święta Zmarłych!", muszę rozczarować. To już się wydarzyło.
komentarze