sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Innercity Ensemble – „III”

0 20-12-2016 14:00

Nie mogło „III” u nas zabraknąć. O nowej płycie Innercity Ensemble.

O tej płycie napisano właściwie już wszystko. Na tyle dużo, że nie czuję, aby dało się jeszcze coś dodać. Przynajmniej w kwestii opisu samego wydawnictwa. Jednocześnie mam przeświadczenie, że ślad po tej płycie musi zostać i u nas. Będzie więc w trochę szerszym kontekście.

Bartek Chaciński pisał, że „bydgosko-toruńska scena to dziś rozsadnik nowej psychodelii”. Nie mam na tyle wiedzy o całej scenie kontynentu, czy tym bardziej świata. Zainteresowanie i zewsząd spływające oklaski z zagranicznej prasy zdają się tę tezę potwierdzać. Ale na pewno już Ziołek i kolektyw funkcjonujący w trójkącie Bydgoszcz-Toruń-Warszawa (z domieszką Trójmiasta, Poznania i innych) z pewnością jest absolutnie wiodącą siła w polskiej alternatywie. Stał się odniesieniem dla sporej części sceny w kraju. Dla mniejszej, celem czegoś na wzór hejtu, choć czuć, że to bardziej uszczypliwa ironia, pojawiająca przy szerzej występujących zjawiskach. Ale i to o czymś świadczy. O każdej płycie kolejnego z niebywałej liczby projektów się dyskutuje, każda robi zamęt.

„III” przekonuje mnie swoją autentycznością i prostotą. Autentycznością, bo poszukiwania – od krautów, przez jazz, etno, po drony i ambienty – zdają mi się tam niewymuszone, nieprzekombinowane i niepretensjonalne. Prostotą – bo mimo bogactwa aranży, tych wszystkich niezliczonych elektronicznych i organicznych dźwięków, nad całością góruje prosty, taneczny wręcz puls.

Czy „III” jest najlepszą z płyt Innercity Ensemble, że doczekała się tak ciepłego przyjęcia? Pojawiają się głosy, że niekoniecznie (znowu się odwołam do Chacińskiego, ten wyżej ceni „II”). Dla mnie jest zdecydowanie najlepsza, ale z kolei wiązać się to może z rozwojem mojego wewnętrznego, muzycznego „ja”.

W ujęciu globalnym (i krajowym) być może trafiła na rozkwit szerszego trendu, o którym niedawno wspominałem – coraz śmielszego dostrzegania przez mainstreamowe media sceny alternatywnej. Paszporty Polityki – plebiscyt i tak sam w sobie alternatywny – jeszcze niedawno zgarniała Maria Paszek i L.U.C. Ostatnio w gronie nominowanych przewijają się takie nazwiska jak Michał Biela, Wacław Zimpel, Kuba Ziołek, Raphael Rogiński, Marcin Masecki. A Wyborcza za płytę roku uznała eksperymentalną „Elite Feline” LOTTO – warto wspomnieć, że wydaną przez Instant Classic (wydali także „III”). Krakowska oficyna wyrosła na prawdziwą kuźnię rzeczy dobrych, bardzo dobrych i wybitnych. I też nie jest to odkrycie - w pełni zostało to już dostrzeżone i docenione. Tym wyżej cenię ich działalność, że wciąż funkcjonują w ramach quasi-DIY – formy, która jest mi bliska.

Co czeka IE i wszystkie nazwijmy to projekty-satelity? Chyba jest w Polsce pewien szklany sufit. Bo cóżże miałoby się więcej wydarzyć? Medal od prezydenta?

Czy zaistnieją silniej na świecie? Możliwe, że trafią się zaproszenia na niektóre prestiżowe festiwale, na których przecież już Ziołek i spółka się pojawiali. Na pewno zgadza się fejm na portalach grzebiących w muzyce całego świata. W tym roku The Quietus umieściło „trójkę” IE na trzecim miejscu w zestawieniu globalnym najlepszych 100 wydawnictw. I to jest dobry znak.

Ktoś na facebookach napisał: „polska muzyka w tym roku pozamiatała świat na ostro”. Może jeszcze świat o tym nie wie, ale to prawda.



rad


tagi: alternatywa (298)  ambient (13)  drone (9)  elektronika (161)  etno (26)  innercity_ensemble (2)  jazz (92)  rock (485) 
komentarze