Strach pomyśleć, jak działają na nich ptaki, kwiaty i niebo.
Kolejny młody bend, którego debiut należy dostrzec i docenić.
Ostatnio z kolegą nawijałem o „młodych zespołach”, w których to pogrywają stare dziady, które tylko zmieniają składy, nazwy i występują po konkursach dla kapel w kategorii „debiutant”. Debiutant z dwójką dzieci i kredytem.
No to tutaj mamy do czynienia z naprawdę młodymi ludźmi, stawiającymi swoje pierwsze wydawnicze kroki. Zawsze mam uczucie, że takie albumy – totalne debiuty - otacza specjalna aura. To trochę jak z pierwszą dziewczyną: co by się potem nie wydarzyło, ona już zawsze zostanie w pamięci.
Patrząc na to, jak młodziutkie kapele często żenią srogie kaszany na starcie, P.I.G startuje z dobrego levelu. Oczywiście nie jest to jeszcze wyrobiony i okrzepły bend. Ale to nieistotne. Jestem pod wrażeniem „Under The Influences Of Birds, Flowers And Sky Above”. To bezsprzecznie porywający materiał, pełen witalności, świeżości i uroczej niedoskonałości.
Choć otwierający „Nested” sugeruje, że album to kolejna odsłona elektronicznego, podmarzniętego post-punka, to jednak całość wypada zgoła inaczej. To album gitarowy, w duchu garażowego post-punka.
P.I.G ładnie omija mielizny klasyków gatunku, tych wszystkich martwych pochodów sekcji rytmicznej, które słyszeliśmy tysiące razy. P.I.G jest punkowe i nojzowe, rozwrzeszczane, nieokrzesane, chaotyczne i no-wave’owe w tym całym rozpierdolu. I kompletnie mnie nie obchodzi, czy to jeszcze z braku ogarnięcia, czy z założeń. Hardkorowy, kłujący, kurewsko przesterowany damski wokal wali po uszach kolejne wersy brudu. Strach pomyśleć, jak działają na nich ptaki, kwiaty i niebo… Pojawiają się fajne freakowe, synthowe i gitarowe wtręty, trochę w stylu brazylijskiej Rakty („We Failed Trying To Be Funny”). Ekscytujące.
Nie potrafię powstrzymać entuzjazmu, kiedy widzę, jak młodzież wchodzi i wypierdala muzyczne konwenanse z buta. Możecie sobie dziady zakładać kolejne kapele, ale młodzieńcza fantazja jest niepodrabialna. Czekam z niecierpliwością, kiedy na polskiej scenie takie debiuty jak P.I.G-sów nie będą rewelacją. Na razie w takich kategoriach postrzegam „Under The Influences Of Birds, Flowers And Sky Above”.
Kolejny młody bend, którego debiut należy dostrzec i docenić.
Ostatnio z kolegą nawijałem o „młodych zespołach”, w których to pogrywają stare dziady, które tylko zmieniają składy, nazwy i występują po konkursach dla kapel w kategorii „debiutant”. Debiutant z dwójką dzieci i kredytem.
No to tutaj mamy do czynienia z naprawdę młodymi ludźmi, stawiającymi swoje pierwsze wydawnicze kroki. Zawsze mam uczucie, że takie albumy – totalne debiuty - otacza specjalna aura. To trochę jak z pierwszą dziewczyną: co by się potem nie wydarzyło, ona już zawsze zostanie w pamięci.
Patrząc na to, jak młodziutkie kapele często żenią srogie kaszany na starcie, P.I.G startuje z dobrego levelu. Oczywiście nie jest to jeszcze wyrobiony i okrzepły bend. Ale to nieistotne. Jestem pod wrażeniem „Under The Influences Of Birds, Flowers And Sky Above”. To bezsprzecznie porywający materiał, pełen witalności, świeżości i uroczej niedoskonałości.
Choć otwierający „Nested” sugeruje, że album to kolejna odsłona elektronicznego, podmarzniętego post-punka, to jednak całość wypada zgoła inaczej. To album gitarowy, w duchu garażowego post-punka.
P.I.G ładnie omija mielizny klasyków gatunku, tych wszystkich martwych pochodów sekcji rytmicznej, które słyszeliśmy tysiące razy. P.I.G jest punkowe i nojzowe, rozwrzeszczane, nieokrzesane, chaotyczne i no-wave’owe w tym całym rozpierdolu. I kompletnie mnie nie obchodzi, czy to jeszcze z braku ogarnięcia, czy z założeń. Hardkorowy, kłujący, kurewsko przesterowany damski wokal wali po uszach kolejne wersy brudu. Strach pomyśleć, jak działają na nich ptaki, kwiaty i niebo… Pojawiają się fajne freakowe, synthowe i gitarowe wtręty, trochę w stylu brazylijskiej Rakty („We Failed Trying To Be Funny”). Ekscytujące.
Nie potrafię powstrzymać entuzjazmu, kiedy widzę, jak młodzież wchodzi i wypierdala muzyczne konwenanse z buta. Możecie sobie dziady zakładać kolejne kapele, ale młodzieńcza fantazja jest niepodrabialna. Czekam z niecierpliwością, kiedy na polskiej scenie takie debiuty jak P.I.G-sów nie będą rewelacją. Na razie w takich kategoriach postrzegam „Under The Influences Of Birds, Flowers And Sky Above”.
komentarze