sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Vysoké Čelo - „Űrutazás”

0 26-04-2017 14:35

Lot w kosmos z opcją zwiedzania.

Kolejka za kolejką szła, kiedy trzech młodzieńców zbierało odwagę, by za chwilę wygramolić się do wypchanego ludźmi pomieszczenia i zagrać swój pierwszy w życiu koncert.

Tak było w styczniu tego roku, kiedy robiliśmy Vysoké Čelo w Domku Grabarza. Schowani za komputerami i sprzętem generującym cały las dźwięków, nie mają żadnej tremy.

Minęło ledwie pół roku od poprzedniej, świetnej płyty „Liście na Księżycu”. Właśnie opublikowali kolejny znakomity materiał, na którym wznoszą się na wyżyny tworzenia koncept albumu. „Űrutazás” od początku do końca jest zamkniętą, niezwykle spójną opowieścią. I wcale nie chodzi tu o krótki opis, który ten album wsadza na konkretne tory. Klimat muzyki jest tkany z benedyktyńską wręcz cierpliwością i dokładnością. Numery żyją na tak wielu płaszczyznach, że nie starczy nawet kilka odsłuchów, żeby w pełni się z nimi zaprzyjaźnić. Szykujcie się więc na dłuższą podróż.

Mają już swój własny rys – w brzmieniu i strukturze kompozycji. Mowa o „owijaniu” nośnych, minimal synthowych tematów kolejnymi warstwami enigmatycznych dźwięków, jak i umiejętności rozpuszczania ich w kosmicznych, nieśpiesznych ambientach. Mowa o tym, jak oddychający, zwilżony neofolk przebarwia się u nich syntetycznymi kolorami; jak gwiazdy zstępują na bagna. Ich muzyka paradoksalnie jest jednocześnie odprężająca i zajmująca. Jeśli jest to lot w kosmos, to z opcją zwiedzania.

Można tę płytę potraktować jako szczecińską odpowiedź na prymat w tej stylistyce sceny bydgoskiej. Nie napiszę, że rzucenie rękawicy, bo wciąż jest to projekt ograniczony możliwościami sprzętowymi i wykonalnymi. Ale jeśli Vysokému Čelo uda się to opracować w wersji koncertowej, to na naszym północno-zachodnim cypelku pojawi się poważny gracz.

Jestem pod wielkim wrażeniem, jak VC szybko się rozwijają. Oni nie robią kroków naprzód, oni skaczą o całe levele. Warto zauważyć, że „Űrutazás” rozpoczyna kawałek "Erdő II”. To kontynuacja „otwieracza” z poprzedniej płyty. „Dwójka” wypada tak wyraziście, że część pierwszą sprowadziła do roli nieśmiałego intro. I to też coś pokazuje.

Powstrzymam się od dalszych komplementów, bo liczę, że nagrają w przyszłości jeszcze rzeczy, do których potrzebował będę rewolwerów. Ale słuchajcie Vysoké Čelo. To jak dobra książka.



rad


tagi: ambient (13)  elektronika (161)  neofolk (13)  polskie (886)  recenzje (806)  space (2)  space_rock (8)  vysoké_čelo (2) 
komentarze