King Kong wrócił do domu.
Mam dobre i złe wieści. Od których zacząć?
Zacznę od dobrych. Szezlong 4 lata milczał, aż wreszcie zupełnie z zaskoczenia wyskoczył z nowym materiałem. Dodajmy materiałem bardzo dobrym. Poznaniacy to absolutny top rodzimego indie rocka i „Overlap” to najlepszy tego dowód.
Na nowej płycie trio Maczaluk-Żwirełło-Korsak trafia w złotą formułę przebojowych, melodyjnych piosenek utrzymanych w alternatywnej stylistyce. Więc jeśli to indie-rock, to szorstki i surowy. Panowie umiejętnie potrafią wstrząsnąć „ładnymi” numerami i zagęszczać je w naprawdę rajcujący sposób (świetna „California”) – przeskakiwać od lekkich motywów, aż po rozkrzyczany post-punk.
Jest to muzyka urzekająca swobodą i charakterystyczną blazą. Z drugiej strony nurtująca wszechobecną melancholią. Ale nie depresyjną i mroczną. Z tych tekstów i dźwięków wyłuskuję pewną gorycz. Pozbawioną pretensji, nie destrukcyjną, raczej będącą filtrem na świat. Sporo w tym jest klimatu płyt nowofalowych.
Czas teraz na wieści złe. Zupełnie nie wiedziałem, że nowa płyta to w zasadzie pogrobowiec. Zresztą skąd miałem wiedzieć, skoro tylko poinformowali, że oto wracają z drugim albumem. Smutne wieści nadeszły w odpowiedzi na zaproszenie koncertowe do Domku Grabarza. Szkoda, bo ten materiał na pewno ekstra zabrzmiałby na żywo.
„Overlap” okazał się niestety pożegnalnym albumem Szezlonga – zespołu zdecydowanie niedocenianego.
Mam dobre i złe wieści. Od których zacząć?
Zacznę od dobrych. Szezlong 4 lata milczał, aż wreszcie zupełnie z zaskoczenia wyskoczył z nowym materiałem. Dodajmy materiałem bardzo dobrym. Poznaniacy to absolutny top rodzimego indie rocka i „Overlap” to najlepszy tego dowód.
Na nowej płycie trio Maczaluk-Żwirełło-Korsak trafia w złotą formułę przebojowych, melodyjnych piosenek utrzymanych w alternatywnej stylistyce. Więc jeśli to indie-rock, to szorstki i surowy. Panowie umiejętnie potrafią wstrząsnąć „ładnymi” numerami i zagęszczać je w naprawdę rajcujący sposób (świetna „California”) – przeskakiwać od lekkich motywów, aż po rozkrzyczany post-punk.
Jest to muzyka urzekająca swobodą i charakterystyczną blazą. Z drugiej strony nurtująca wszechobecną melancholią. Ale nie depresyjną i mroczną. Z tych tekstów i dźwięków wyłuskuję pewną gorycz. Pozbawioną pretensji, nie destrukcyjną, raczej będącą filtrem na świat. Sporo w tym jest klimatu płyt nowofalowych.
Czas teraz na wieści złe. Zupełnie nie wiedziałem, że nowa płyta to w zasadzie pogrobowiec. Zresztą skąd miałem wiedzieć, skoro tylko poinformowali, że oto wracają z drugim albumem. Smutne wieści nadeszły w odpowiedzi na zaproszenie koncertowe do Domku Grabarza. Szkoda, bo ten materiał na pewno ekstra zabrzmiałby na żywo.
„Overlap” okazał się niestety pożegnalnym albumem Szezlonga – zespołu zdecydowanie niedocenianego.
komentarze