Brzytwy czernią tnące.
Przyznam, że z niemałym zdziwieniem odnotowałem, że od debiutanckiej, niezwykle zachęcająco brzmiącej epki tczewian minęły już całe 3 lata.
Zabrakło wtedy z ich strony pójścia za ciosem i zwyczajnie zapomniałem, że jeszcze żyją. Pewnie spora grupa osób ich kojarzących również. Aż tu „nagle” wrócili w wakacje z długograjem.
Przesłuchując album przez chwilę wydawało mi się, że ambientowym „Tapes Of Vapor” podzielili go na pół: otwierając pierdolnięciem o srogich tempach i potem schodząc do stonowanych, ale konkretnie dociskających walców.
Pierwsza część nawet się zgadza, bo zaczynają zaskakująco - blakową parówiastą miazgą, tak jakby chcieli uwieść tych wszystkich metalowych sierściuchów (piszę to z pełną sympatią), nastrojowe zwolnienie skrywając gdzieś koło 5 minuty. „Wastelands” też się wpisuje. Otwierają go gitary warczące niczym rój wściekłych owadów, a zamyka prawdziwa apokalipsa. Jaką to ma moc! To są naprawdę ciosy wagi ciężkiej.
Wydumana przeze mnie część druga albumu, to zwolnienie w stylu mojego ulubionego numeru z epy, czyli transowego „Shelter” (który swoją drogą pokazuje, że goście bez problemu odnajdują w różnych stylistykach). I o ile monumentalnie, chwilami black metalowo brzmiący „Guided By The Voices, Guided By The Light” jeszcze wpisywał się w moją teorię, tak kończący płytę „Monochrome” to znowu szatkowanie zrywami.
Mimo tego, że czarnego ciężaru jest na tej płycie zaskakująco dużo, to pokusiłbym się jednak o stwierdzenie, że AwR nie porzucili pomysłu na siebie, który zaznaczyli na epce 3 lata temu. Naprawdę zręcznie kleją psychodeliczne, post-rockowe i noise-rockowe wątki z rozszalałym post-hardcorem. NWBAIS brzmi metalowo i pankowo i ma wyraźne ślady odważniejszego kombinowania. Dobry materiał.
Przyznam, że z niemałym zdziwieniem odnotowałem, że od debiutanckiej, niezwykle zachęcająco brzmiącej epki tczewian minęły już całe 3 lata.
Zabrakło wtedy z ich strony pójścia za ciosem i zwyczajnie zapomniałem, że jeszcze żyją. Pewnie spora grupa osób ich kojarzących również. Aż tu „nagle” wrócili w wakacje z długograjem.
Przesłuchując album przez chwilę wydawało mi się, że ambientowym „Tapes Of Vapor” podzielili go na pół: otwierając pierdolnięciem o srogich tempach i potem schodząc do stonowanych, ale konkretnie dociskających walców.
Pierwsza część nawet się zgadza, bo zaczynają zaskakująco - blakową parówiastą miazgą, tak jakby chcieli uwieść tych wszystkich metalowych sierściuchów (piszę to z pełną sympatią), nastrojowe zwolnienie skrywając gdzieś koło 5 minuty. „Wastelands” też się wpisuje. Otwierają go gitary warczące niczym rój wściekłych owadów, a zamyka prawdziwa apokalipsa. Jaką to ma moc! To są naprawdę ciosy wagi ciężkiej.
Wydumana przeze mnie część druga albumu, to zwolnienie w stylu mojego ulubionego numeru z epy, czyli transowego „Shelter” (który swoją drogą pokazuje, że goście bez problemu odnajdują w różnych stylistykach). I o ile monumentalnie, chwilami black metalowo brzmiący „Guided By The Voices, Guided By The Light” jeszcze wpisywał się w moją teorię, tak kończący płytę „Monochrome” to znowu szatkowanie zrywami.



Mimo tego, że czarnego ciężaru jest na tej płycie zaskakująco dużo, to pokusiłbym się jednak o stwierdzenie, że AwR nie porzucili pomysłu na siebie, który zaznaczyli na epce 3 lata temu. Naprawdę zręcznie kleją psychodeliczne, post-rockowe i noise-rockowe wątki z rozszalałym post-hardcorem. NWBAIS brzmi metalowo i pankowo i ma wyraźne ślady odważniejszego kombinowania. Dobry materiał.
komentarze