sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Lastryko – „Lastryko”

0 12-10-2017 12:11

Ekspedycja w nowe rewiry.

W połowie września gościliśmy Lastryko w Domku Grabarza. Była to już druga wizyta tego składu. W zeszłym roku przybyli do nas jeszcze jako Walrus Alphabet. Nieczęsto się zdarza, żeby grupa zdecydowała się otwierać nowy rozdział tak radykalnie, czyli zmianą nazwy, co w zasadzie sugeruje grubą kreskę.

Wrześniowy koncert Lastryko zagrało przy boku Popsysze. Oba zespoły przyjechały kompletnie odmienione i - co ciekawe - ruszyły w przeciwnych kierunkach. Popsysze z bandu typowo piosenkowego sięgnęło śmielej po transowe, wręcz natchnione pieśni wychodzące z improwizacji. Lastryko natomiast powędrowało w piosenkowe rewiry, pozostawiając za sobą kurz math-rockowo rozwydrzonego poprzedniego wcielenia.

Nie można jednak mówić o żadnej grubej kresce, o odcięciu się od poprzednich dokonań, jakiejś artystycznej niepamięci. Tutaj wciąż działają tryby, które kręcą się po staremu (bez problemu wychwycimy choćby charakterystyczną gitarę), ale zostały przeprogramowane.

„Lastryko” oswajała mnie ze sobą pomału. Pierwsze podejścia do tej płyty wywołały u mnie uczucie tęsknoty za hałaśliwą, matematyczną maszynerią Walrusa. Tamto brzmienie w nowej odsłonie pożenione zostało z nostalgicznym wręcz post-rockiem, a dawne rysy poddane drobnej polerce.

Wkrótce dostrzegłem jednak całość. Doceniłem niezwykłą, kwaśną aurę albumu i fajnie skomponowane numery z improwizowanymi wykwitami. To sztuka, aby takie granie ubrać w piosenkowe fatałaszki i to tak gustowne, jak w wykonaniu Lastryko. Okazało się, że debiut odkrył pola, na których trio może pokazać nowe umiejętności, wykazać się w nowych obszarach. „Projektory”, „Planeta Burz” i „Ekspedycja” odsłaniają nastrojowe oblicze zespołu. Dużą zmianę wnosi wokal, który zagościł u nich po raz pierwszy. Śpiewa Artur Bieszke, nieśmiało skrywając się za efektami. Wokal wypada całkiem sensownie, bo z wyczuciem został wtopiony w „podwodny” klimat brzmienia. Okazuje się atutem. Jednym z momentów, które odciskają w pamięci mocniejszy ślad jest „Ekspedycja”. Niezależnie od tego, że razi mnie tam upychanie sylab w melodię, to rozmarzone „ekspedyyyyycja” nucę już dobrych parę dni.

Fanom walrusowych fajerwerków polecam natomiast „Orkan Ksawery” i „Radialną ucieczkę”. Za kompromis między starym a nowym uznajmy „Środek czarnego nieba”, numer, który może być wizytówką dzisiejszego Lastryko.

I choć początkowo kręciłem nosem, to „kupuję” to. Zmiany nie zawsze muszą być oczywiste dla odbiorcy, a samą zdolność do sięgania po nowe uznaję za kluczową u artystów.



Fot. 'okładkowe' Magda Patocka

rad


tagi: alternatywa (298)  lastryko (1)  polskie (886)  psychrock (7)  rock (485)  space_rock (8) 
komentarze