sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

LOTTO na scenie to potęga

0 21-11-2017 13:53

Kilka słów o tym, jak to jest spotkać się z muzyką LOTTO na żywo. Grupa wystąpiła razem z projektem solowym Tutti Harp w Teatrze Kana w Szczecinie w poniedziałek 20 listopada 2017.


Można było z przymrużeniem oka obserwować cały hajp związany z pierwszą ich płytą, że „ho ho, jak to się teraz wszyscy ‘podziemną’ muzyką zainteresowali” i dumać nad tym, ile w tym jest własnej oceny, a ile powtarzania opinii autorytetów. Wszystko to traci znaczenie, kiedy zespół staje na scenie. Tam weryfikuje się wszystko. A LOTTO na scenie to potęga. Jeden organizm – pulsującym dziwną introwertyczną, ale zaraźliwą energią i falujący w nieskończonej ilości powtórzeń. Wczorajszy koncert w Teatrze Kana był najlepszym koncertem jaki widziałem w tym roku i być może jaki widziałem w ogóle. Absolutny majstersztyk.
Stoją prawie bez ruchu, poza Szpurą, który wyczynia na perkusji rzeczy doprawdy niestworzone. Artysta twórczej powtarzalności. Linie basowe Majkowskiego pulsują tak naturalnie, jakby to był jego oddech. Rychlicki to król nojzowej gitary. Potrafi wydobyć z tego instrumentu dźwięki, o którym nie śniło się gitarzystom. Nie śniło się w koszmarach rzecz jasna, bo przecież jak można z tego szlachetnego instrumentu ciosać takie rysujące mózg nojzy?! Gra całej trójki to jest swego rodzaju wirtuozeria, choć kompletnie pozbawiona kunktatorstwa i taniej widowiskowości.
LOTTO po „fałce” (nowa płyta „VV”) wydają się jeszcze bardziej trasnowi, w ich muzyce pojawiło się jeszcze więcej motorycznej psychodelii z post-rockowym posmakiem. Tak jak na albumach - naprawdę lubią przećwiczyć publikę w repetycjach. Ale kiedy na moment (20 min) wskakują na najwyższy poziom intensywności i zasuwają w swoim karkołomnym impro, uwierzcie, będziecie chcieli tańczyć. Więc jeśli wybieracie się na ich koncert, to nie zakładajcie spotkania z przeintelektualizowaną muzyką dla koneserów, ale raczej z pierwotną energią złapaną za jaja.
To zespół, który zupełnie nie szuka poklasku u odbiorcy, nie szuka łatwego kontakt (w sumie to w ogóle chyba nie szuka); nie ciągnie najbardziej porywających wątków, nie robi pauzy, by zebrać burzę braw od rozpalonej publiczności. Chętniej wygasi emocje kilkunastominutowym ultraminimalistyczym numerem, w którym Szpura konsekwentnie i delikatnie uderza jeden talerz. To nie są momenty, które „bawią”, ale pozwalają uchwycić dynamikę grania LOTTO. Zespołu, który kiedyś (nieliczni pewnie) będą wspominali, tak, jak teraz się wspomina kapele pokroju Ewy Braun.

Niełatwo pisze się peany, lepiej sobie ironicznie śmieszkować. Ale są momenty, kiedy trzeba docenić powagę chwili i czyjąś twórczość.










Radek Soćko

tagi: alternatywa (298)  jazz (92)  lotto (5)  noise (14)  polskie (886)  post-rock (8)  relacja (1)  tutti_harp (1) 
komentarze