Zaglądamy ciągle do 2017. "Dwójka" Łajld Buksów.
Wiosenny maj przyniósł drugą płytę warszawskiego wtedy jeszcze duetu Wild Books, o wdzięcznym tytule „2”. Zawsze miałem słabość do tak precyzyjnych, skromnych i nierozdmuchanych tytułów.
Ta płyta zaatakowała mnie z drugiego tempa. W pierwszym nie zrobiła jakiegoś porażającego wrażenia. Ot, brudne piosenki. Całkiem ok, ale bardziej w kategorii „posłucham parę razy i pewnie zapomnę”. I w sumie tak było.
Czasami wrzucam sobie na słuchawki losowanie numerów z różnych płyt i „2” ciągle gdzieś tam trzymała swoje miejsce. Ile to razy wyciągałem na mieście telefon żeby obczaić, która to kapelka daje takie zajebiste motywy. No nieee…znowu Wild Books? Serio?
Tak zaprzyjaźniłem się z tą płytą i tymi piosenkami. Rzeczywiście, wcale nie nie wiadomo jak odkrywczymi. Ale pod gruzami przesterów chowają się bardzo fajne melodie, wokal fajnie chrypi, wszystko pływa w jakby wintydżowych oparach. Lo-fi przeboje. Bardzo udany to album.
Ulubiony numer: Better I Hope
Wiosenny maj przyniósł drugą płytę warszawskiego wtedy jeszcze duetu Wild Books, o wdzięcznym tytule „2”. Zawsze miałem słabość do tak precyzyjnych, skromnych i nierozdmuchanych tytułów.
Ta płyta zaatakowała mnie z drugiego tempa. W pierwszym nie zrobiła jakiegoś porażającego wrażenia. Ot, brudne piosenki. Całkiem ok, ale bardziej w kategorii „posłucham parę razy i pewnie zapomnę”. I w sumie tak było.
Czasami wrzucam sobie na słuchawki losowanie numerów z różnych płyt i „2” ciągle gdzieś tam trzymała swoje miejsce. Ile to razy wyciągałem na mieście telefon żeby obczaić, która to kapelka daje takie zajebiste motywy. No nieee…znowu Wild Books? Serio?
Tak zaprzyjaźniłem się z tą płytą i tymi piosenkami. Rzeczywiście, wcale nie nie wiadomo jak odkrywczymi. Ale pod gruzami przesterów chowają się bardzo fajne melodie, wokal fajnie chrypi, wszystko pływa w jakby wintydżowych oparach. Lo-fi przeboje. Bardzo udany to album.
Ulubiony numer: Better I Hope
komentarze