sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Punkowa rewolucja w Australii #2

0 29-05-2019 13:37

Druga część spojrzenia na to, co dzieje się w australijskim undergroundzie i nowa porcja muzyki z tamtejszego podziemia. Tym razem postaram się trochę krócej niż w część pierwszej.

Podejmując temat byłem świadom, że sprowadzając rozkwit sceny niezależnej do ‘punkowej rewolucji’ zamykam sobie drogę do sporej części środowiska tworzącego odmienną stylistycznie muzykę. Z jednej strony ratuje mnie to przed zatonięciem w głębinach nadmiaru, z którym człowiek zderza się, kiedy próbuje objąć to, co dzieje się muzycznie w Australii. Z drugiej – nie o sam gatunek tutaj chodź, a o pewną postawę, podejście do działania, ducha niezależności.

Po publikacji pierwszej części, Karol z Paznokciami po tablicy odniósł się do treści, podkreślając, że właściwy boom miał miejsce w zasadzie dekadę temu, koło 2010 roku, a obecna fala jest revivalem revivalu. Trudno mi się odnieść do tego, bo moje rozeznanie tamtejszej sceny z tego okresu jest co najwyżej średnie, ale z pewnością uwzględnię to w dalszych poszukiwaniach. Tak czy siak jestem zdania, że to, co dzieje się obecnie w Australii jest zjawiskiem wyjątkowo ciekawym, a fala zaangażowanego, zmutowanego, eksperymentalnego lub/i garażowego punka, która stała się środkiem wyrazu całej społeczności, nosi znamiona szerokiego ruchu artystycznego. Przynajmniej jest to obraz z perspektywy 16 tys. km.

Vintage Crop / Geelong, Victoria

W swoich próbach opisania tegoż zjawiska staram się dotrzeć do osób, które są jego częścią. O genezę stanu rzeczy zapytałem Alberta Wolskiego z grupy Exek, z którym od jakiegoś czasu jestem w kontakcie. Dodam, że Exek to według mnie jeden z najciekawszych aktualnie składów w Australijskim undergroundzie (o płycie poniżej). Albert zgadza się, że tamtejszą scenę można uznać za jedno z najgorętszych muzycznie miejsc. Gdzie szukać źródła?

-Być może ludzie tutaj są nakręceni i skupieni. Ale jestem pewien, że tyczy się to wielu społeczności muzycznych na całym świecie. Ciężko pracujemy. Gramy ostro. I jesteśmy tak oddzieleni od reszty świata, że staramy się udowodnić, że możemy wywrzeć wrażenie na reszcie świata. Brian Eno wspominał o koncepcji „sceniusza”, co jest grą słów „scena” i „geniusz”. Początkowo byłem zazdrosny o ten termin, ponieważ można go łatwo zastosować do zjawisk kulturowych, takich jak wczesna scena punkowa w Wielkiej Brytanii i scena no wave w Nowym Jorku. Co za czasy! Choć Melbourne nie jest tak ekscytujące, jak te przykłady, zdecydowanie coś tu jest. I wyraźnie odgrywamy się do pewnego stopnia
– odpowiada Albert.

W pierwszej części rozmawiałem z Jordanem z grupy PINCH POINTS, od którego dowiedziałem się sporo o warunkach funkcjonowania sceny. Podobne pytanie zadałem Albertowi. Odpowiedział: Trasy tutaj to koszmar. Jest tylko kilka miast, w których można zagrać, i są tak daleko! To tak, jakbyś mieszkał w Warszawie, a następnym dużym miastem był Amsterdam. Tylko kilka miast ma sceny, w które warto się angażować. Jeżdżenie w trasy jest trudne i rzadko się opłaca. Po prostu musisz to robić z miłości. Albo nie zawracaj sobie głowy.

Więcej w części trzeciej, będzie więcej o tamtejszych wydawnictwach. Poniżej kolejna porcja złotych znalezisk z Australii. Tutaj część pierwsza.

AUSMUTEANTS

AUSMUTEANTS

W kwietniu po trzech latach AUSMUTEANTS powrócili z nowym albumem. To jedna z dłużej działających załóg w tym klimacie. Pierwsza epka wyszła 7 lat temu. Nowa płyta to wredny synth-punk opowiadający o życiu z punktu widzenia policjanta. I bynajmniej nie jest to opowieść o dzielnych bohaterach, a o nadużywaniu władzy, brutalności i wypaczonej roli, jaką policja pełni w wielu społeczeństwach.




Vintage Crop

Vintage Crop / photo by Jake Ollett

Naprawdę dużo kapel tej nowej fali inspiruje się takimi kapelami jak Uranium Club. „Guarentees” brzmi jak piosenki wyciągnięta z repertuaru legendy z Minneapolis. Ktoś tam na bandcampie celnie napisał, że to właśnie takie UC, ale z typowym dla sceny australijskiej antykorporacyjnym zacięciem. Vintage Crop zaliczyli w kwietniu i maju imponującą trasę po zachodniej Europie. Szkoda, że nie podjechali pod Berlin, może by się udało ich ściągnąć do Szczecina. Porywający zespół, który może tylko rosnąć.



EXEK

Exek / photo by Ciggie Stardust

Pierwsze skojarzenie – wyobcowany, zduszony, zniekształcony, eksperymentalny post-punk spod znaku Exploded View. Zdaje się, że nie tylko moje, bo zaliczyli z nimi występy w USA. Z naszej perspektywy echa Brygady Kryzys. Liderem Exek jest Albert Wolski, który – jak możecie się domyślać, ma polskie korzenie. W czerwcu ukazuje się nowa płyta, w której dużo będzie paranoicznego transu i puchnącego w uszach basu. Muzyka do odczuwania klaustrofobii i agorafobii jednocześnie. Póki co zostawiam do odsłuchania ich album z 2018.




Body Type

Body Type / photo by Jake Ollett

Jeśli mowa o zupełnie świeżych wydawnictwach to nie można przegapić kapeli Body Type z Sydney. Na początku maja wyszła ich druga epka. Gładko wchodzący indie-post-punk-pop przynosi sporo uroku i słonecznych melodii.




Gonzo

Gonzo / photo by Millar Wileman

Nowość od czołowej australijskiej wytwórni Anti Fade Records. „GONZO to nie punk, indie, shoegaze, psych, cokolwiek. GONZO to zespół rockowy”. Sami wyjaśnili wiele. Bardzo bym chciał, żeby rzeczywiście tak brzmiał rock.




Gee tee


Powykrzywiany zrost punka i garage rocka z Gold Coast. Sądząc po muzyce, bratnia dusza lipskiej kapeli LASSIE. Power-pop w najlepszym wydaniu. To kolejny przykład kapeli, z działalnością solową w tle. Głową tego projektu jest Kel Mason. W poprzednim roku ukazał się debiutancki longplay s/t.




Satanic Togas

Satanic togas / photo by Jake Ollett

Gee tee w tym roku również są aktywni. Kwiecień przyniósł splita z inną kapelą, której nie może tu zabraknąć, Satanic Togas z Sydney. Trash-rock, raw-rock? Coś w tym stylu.






RUBBER ROOM


Kel Mason z Gee tee ma też inny zespół, RUBBER ROOM, który tworzy razem z Adamem Ritchie (z Drunk Mums). Wściekły, zgnieciony, charczący punk z nieodzownym czynnikiem wariactwa.




DRAGGS

DRAGGS

Popodróżujemy chwilę po mapie, a właściwie jeszcze posprawdzajmy meliny miasta Gold Coast. Wcześniej czy później trafimy na DRAGGS, których wydaje lokalny label Slime Street Records. Debiutancki ‘s/t’ wyszedł w marcu. Brzmi jak przećpane Oh Sees z koszmaru audiofila – czyli super.




Ciąg dalszy nastąpi...

rs.





tagi: ausmuteants (1)  australia (6)  body_type (1)  draggs (1)  exek (1)  garage (13)  garage_punk (8)  garage_rock (11)  gee_tee (1)  gold_coast (1)  gonzo (1)  indie_rock (7)  melbourne (2)  post-punk (11)  punk (172)  rubber_room (1)  satanic_togas (1)  sydney (2)  synth-punk (9)  vintage_crop (1) 
komentarze