Nowa odsłona Jafii Namuel wyczekiwana była od dawna. Wreszcie 6 lutego ujrzała światło dzienne płyta pod tytułem "One Love Train". To pierwsze nagrania zespołu od 12 lat!
Cała otoczka wokół płyty związana jest z Bobem Marleyem, którego twórczość jest główną inspiracją muzyków Jafii. Płyta jest zapisem koncertu, który odbył się w Studio im. Agnieszki Osieckiej w Trójce, 15 maja 2011 roku, w rocznicę śmierci króla reggae, a na półki sklepowe trafiła 6 lutego, w dzień jego urodzin. Z resztą całe wydawnictwo to hołd złożony temu wyjątkowemu artyście. Znajdziemy na nim cztery utwory autorstwa Boba Marleya, skowerowane przez Jafię: "Work", "Rat Race", "Kinkly Reggae", "Revelation". Z wszystkich tych utworów Jafia stworzyła własne perełki, przy czym zamykający płytę "Revelation" traktuję jako swego rodzaju manifest reggae - utwór na wokal i gitarę oddaje sedno tej muzyki - prostotę i duchowość. Prawdziwym przebojem jest natomiast "Work".
Resztę materiału stanowią zupełnie nowe kompozycje, które można było od dłuższego czasu usłyszeć na koncertach. Tradycyjnie w przypadku Jafii Namuel, to pięknie zaaranżowane roots reggae, bujające, pulsujące, nastrojowe. Zagrane w specyficznym i rozpoznawalnym stylu - z domieszką soulu, a nawet bluesowego spojrzenia na muzykę, z umiejętnie dawkowanymi solówkami, które raczej wyostrzają apetyt niż sycą.
Już z pierwszymi dźwiękami wpadamy w puls, który towarzyszyć będzie nam przez całą płytę. Enigmatycznie rozpoczynające się "Fire" spokojnie dojrzewa do pełnego, wyraźnie zaznaczonego rytmu roots reggae. Kojąco działa "I Rasta", przejmuje emocjonalnością "Rat Race", przy "One Love Train" można się rozmarzyć i odpłynąć.
Wielką siłą grupy jest wokal i charyzma Dawida Portasza, jego pasja i autentyczność to coś nie do podrobienia. Do tego, że głosem mógłby góry przenosić już przyzwyczaił wszystkich, którzy skatowali płyty Rastasize, Sedativy i Jafii Namuel. Kapitalną robotę robi też Mateusz Pospieszalski, kolejny raz gościnnie nagrywający z Jafią i niebagatelnie wzbogacający jej brzmienie fantastycznym saksofonem. Uroku niewątpliwie dodają też powabne chórki - w tym miejscu zaznaczyć trzeba, że gdyby było to DVD, dawka uroku jeszcze by wzrosła.
Mimo tego, że jest to nagranie koncertowe, to dzięki produkcji oraz przede wszystkim dzięki umiejętnościom i zgraniu muzyków całość brzmi niemalże jak nagrania studyjne, które początkowo miały w standardowej formie być treścią krążka.
Pod jednym względem płyta nie jest dla mnie żadną nowością - dowodzi, że Jafia Namuel to absolutnie najwyższa półka polskiego reggae, a to widzieć musiał każdy, kto miał okazję oglądać ich na żywo.
Miejsca Jafii Namuel w sieci:
Facebook
Strona
rad
Cała otoczka wokół płyty związana jest z Bobem Marleyem, którego twórczość jest główną inspiracją muzyków Jafii. Płyta jest zapisem koncertu, który odbył się w Studio im. Agnieszki Osieckiej w Trójce, 15 maja 2011 roku, w rocznicę śmierci króla reggae, a na półki sklepowe trafiła 6 lutego, w dzień jego urodzin. Z resztą całe wydawnictwo to hołd złożony temu wyjątkowemu artyście. Znajdziemy na nim cztery utwory autorstwa Boba Marleya, skowerowane przez Jafię: "Work", "Rat Race", "Kinkly Reggae", "Revelation". Z wszystkich tych utworów Jafia stworzyła własne perełki, przy czym zamykający płytę "Revelation" traktuję jako swego rodzaju manifest reggae - utwór na wokal i gitarę oddaje sedno tej muzyki - prostotę i duchowość. Prawdziwym przebojem jest natomiast "Work".



Resztę materiału stanowią zupełnie nowe kompozycje, które można było od dłuższego czasu usłyszeć na koncertach. Tradycyjnie w przypadku Jafii Namuel, to pięknie zaaranżowane roots reggae, bujające, pulsujące, nastrojowe. Zagrane w specyficznym i rozpoznawalnym stylu - z domieszką soulu, a nawet bluesowego spojrzenia na muzykę, z umiejętnie dawkowanymi solówkami, które raczej wyostrzają apetyt niż sycą.
Już z pierwszymi dźwiękami wpadamy w puls, który towarzyszyć będzie nam przez całą płytę. Enigmatycznie rozpoczynające się "Fire" spokojnie dojrzewa do pełnego, wyraźnie zaznaczonego rytmu roots reggae. Kojąco działa "I Rasta", przejmuje emocjonalnością "Rat Race", przy "One Love Train" można się rozmarzyć i odpłynąć.
Wielką siłą grupy jest wokal i charyzma Dawida Portasza, jego pasja i autentyczność to coś nie do podrobienia. Do tego, że głosem mógłby góry przenosić już przyzwyczaił wszystkich, którzy skatowali płyty Rastasize, Sedativy i Jafii Namuel. Kapitalną robotę robi też Mateusz Pospieszalski, kolejny raz gościnnie nagrywający z Jafią i niebagatelnie wzbogacający jej brzmienie fantastycznym saksofonem. Uroku niewątpliwie dodają też powabne chórki - w tym miejscu zaznaczyć trzeba, że gdyby było to DVD, dawka uroku jeszcze by wzrosła.



Mimo tego, że jest to nagranie koncertowe, to dzięki produkcji oraz przede wszystkim dzięki umiejętnościom i zgraniu muzyków całość brzmi niemalże jak nagrania studyjne, które początkowo miały w standardowej formie być treścią krążka.
Pod jednym względem płyta nie jest dla mnie żadną nowością - dowodzi, że Jafia Namuel to absolutnie najwyższa półka polskiego reggae, a to widzieć musiał każdy, kto miał okazję oglądać ich na żywo.
Miejsca Jafii Namuel w sieci:
Strona
rad
komentarze