sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Samech - Quachatta

0 01-05-2012 14:33

Zespół szerzej kompletnie nie rozpoznawalny - Samech, wydał właśnie swoją debiutancką płytę pod tytułem "Quachatta". Szokujące, jak łatwo można przegapić tak świetne wydawnictwo...

"Quachatta"
Samech czyli "s"

Na Samech raczej ciężko trafić w stacjach radiowych, nie jest też rozpoznawalny koncertowo jak choćby Kroke Band, czy KzWW. Dlatego łatwo przeoczyć ich fonograficzny debiut... co byłoby stratą niepowetowaną. 

Autorką projektu jest Anna Ostachowska, altowiolistka, kompozytorka, aranżerka. W roku 2003 założyła zespół Samech grający głównie tradycyjną muzykę klezmerską. Po wielu latach, zawieszeniach działalności i podróżach jej członków po całym świecie, zespół od 2010 roku funkcjonuje regularnie. Teraz prezentuje swoje debiutanckie nagrania na płycie.

Choć Samech to grupa silnie inspirująca się tradycyjną muzyką żydowską, to jednak daleko wylądowali od kanonu tej muzyki. Tak naprawdę na "Quachatta" możemy usłyszeć szerokie spektrum world music, z inspiracjami z co najmniej kilku różnych regionów świata. Całość oparta jest na instrumentach smyczkowych (altówka, wiolonczela), kontrabasie oraz perkusji.


Tradycja na nowo

Samech traktuje tradycję jako punkt wyjścia. Spogląda na nią przez pryzmat muzyki współczesnej - rocka, jazzu, może nawet punku. Harmonijne, folkowe kompozycje przyprawiają dynamicznym kontrabasem, chodzącym niemal jak w rockowej kapeli. Do tego transowe bębny i perkusja. Ciężko się dziwić, że folkowy puls nabiera energii zeppelinowskiego "Kashmiru" ("The Dream of Rabbi Levy", "Zwiertnuk"). Smyczki także wykorzystywane są różnorodnie - raz w skupieniu budują nastrój, innym razem opowiadają historie pełne emocji, ale potrafią też ciężko smagać niczym wyjęte z Apocalyptyci.


W etnicznym tyglu, który na "Quachatta" udało się zmieścić zespołowi, przede wszystkim wybija się orientalny klimat Bliskiego Wschodu. Przedstawiony dosyć mrocznie przez niskie dźwięki wiolonczeli i kontrabasu. Majstersztykiem jest "Di Terkishe Khasene" z niemal trip-hopowym transem, na tle którego altówka wycina opowieść. (Kontra)basowo transowy jest "Zwiertnuk", brzmiący jak prawdziwie alternatywna produkcja. To spore odejście od klimatów czysto folkowych, tak samo jak "Laj laj laj laj laj", którego tytuł wskazywać mógłby na skoczną przyśpiewkę. Nic bardziej mylnego.


Samech sięgnął też po muzykę bałkańską - "Ajde Jano" to tradycyjna pieśń macedońska interpretowana już przez całe zastępy folkowych artystów. U nas brali się za to i Kroke Band z Nigelem Kennedym i Dikanda. Samech przedstawia ją na swój sposób, z wielkim wyczuciem i niezwykle emocjonalnie. Wyszło przepięknie. Bywa też bardziej nastrojowo dzięki przejmującemu "Sun Salute" i słonecznemu "Agatango". A zamykająca album tytułowa, chilloutowa "Quachatta", pachnie łąką i beztroską, ale już "dobra, starczy nam tego..."


Zestaw do cudów

Przerażające, że tak świetne płyty ukazują się prawie nie wywołując szumu medialnego. A Samech przygotował prawdziwe dzieło world music, na najwyższym poziomie. Pięknie nawiązuje do muzycznych tradycji, które zostają umiejętnie przekonwertowane przez współczesną myśl muzyczną. Czucie rockowe, granie folkowe. To ma w sobie tyle energii, że ciągle szukam w instrumentarium gitary elektrycznej, ale wciąż twardo widnieje: altówka, wiolonczela, kontrabas, perkusja. Jak się okazuje, tym zestawem można zdziałać cuda. Miłośnicy world music w stylu Bregovicia, Kroke Band i tym podobnych, umrą z zachwytu.

Samech w sieci:
Facebook
Strona

rad
rad


tagi: folk (192)  polskie (886)  recenzje (806)  samech (1)  world_music (22) 
komentarze