
Kari Amirian - "Daddy Says I'm Special"
0
02-05-2012 17:39
Rzadko się zdarza, aby debiutancki album przed premierą wzbudzał tyle emocji. W przypadku „Daddy Says I’m Special” Kari Amirian zainteresowanie było jednak nie bezpodstawne, bo owa debiutantka miała już na koncie współpracę ze znanym całemu światu trip-hopowym duetem Röyksopp.
Dwa utwory, które krążyły w Internecie na kilka dni przed ukazaniem się płyty, podsyciły apetyt wszystkim fanom niebanalnych dźwięków. Od razu padły porównania do Lykke Li, Feist czy Junip, a album momentalnie został okrzyknięty jako burzący barierę pomiędzy muzyką alternatywną/indie a popem. Czy słusznie? Po części tak, gdyż autorka muzyki na swoim debiucie prezentuje głównie akustyczny klimat z wyraźnymi, a zarazem wysublimowanymi, melodiami.
Wokalistce towarzyszy obsada świetnych muzyków: Janek Stokłosa (wiolonczela), Robert Amirian (gitara akustyczna), Krzysiek Łochowicz (gitary), Kuba Szydło (perkusja), Wojtek Traczyk (bas, esraj), którzy nie tak dawno akompaniowali innemu debiutantowi – finaliście programu „Mam Talent” - Piotrowi Lisieckiemu (Amirian zaśpiewała na jego płycie chórki). Gościnnie usłyszymy także Fair Play Quartet, Ola Walickiego (bas), Sandrę Kopijkowską (harfa) i Radzimira Dębskiego (aranżacje smyczków). Nad całością pieczę sprawował wybitny producent, instrumentalista i tekściarz – Robert Amirian, prywatnie mąż Kari.
Co przede wszystkim wyróżnia ten album? Jak mówi wydawca: „W dobie Internetu powstaje coraz więcej muzyki świetnie wyprodukowanej, ale rzadko zdarza się, by miała ona w sobie też naturalnie ludzki pierwiastek”. I to należy uznać za kwintesencję tego wydawnictwa. Pomimo, iż „Daddy Says I’m Special” określane jest jako ambitny pop, nie znajdziemy tu skocznych kawałków czy kiczowatych melodii.
Na trwający 48 minut materiał składa się 12 wyjątkowo przemyślanych, jak na debiut, kompozycji. Piosenki są zdominowane przez wolne i umiarkowane tempa, a bazę brzmieniową stanowią instrumenty strunowe (gitary, fortepian, smyczki), co w połączeniu tworzy klimat, do którego chce się wracać. Na wyjątkowe uznanie zasługuje także realizacja całości – często mamy wrażenie, jakby Kari Amirian mówiła nam prosto do ucha, jednak momentami ustępuje miejsca pięknym aranżacjom instrumentalnym i głos jest bardziej przestrzenny, jakby trochę oddalony. Ewidentnie brzmienie tej płyty jest na światowym poziomie, co potęguje rewelacyjny angielski akcent autorki. Należy jednak zaznaczyć, że język obcy nie stanowi tutaj żadnej bariery – magiczny, relaksujący klimat wprawia słuchacza w taki stan, że tłumaczenie na bieżąco tekstów nie sprawia problemu; nie mamy do czynienia z metaforycznym, niezrozumiałym językiem.
Zastanawiałem się, komu można polecić to wydawnictwo. Wydaje mi się, że zarówno młodzi ludzie, poszukujący ambitnych nut, jak i starsi fani delikatnej, akustycznej muzyki, odnajdą tu coś dla siebie. Ostrzegam jednak, że nie jest to płyta, którą wrzucimy do odtwarzacza i zajmiemy się np. gotowaniem – jej subtelny klimat, pobudzając naszą wyobraźnię, nadaje się bardziej do spacerów ze słuchawkami po parku, czy samotnych wieczorów.
„Daddy Says I’m Special” – tatuś miał świętą rację!
Kari Amirian w sieci:
Facebook
Myspace
Brzoza
Dwa utwory, które krążyły w Internecie na kilka dni przed ukazaniem się płyty, podsyciły apetyt wszystkim fanom niebanalnych dźwięków. Od razu padły porównania do Lykke Li, Feist czy Junip, a album momentalnie został okrzyknięty jako burzący barierę pomiędzy muzyką alternatywną/indie a popem. Czy słusznie? Po części tak, gdyż autorka muzyki na swoim debiucie prezentuje głównie akustyczny klimat z wyraźnymi, a zarazem wysublimowanymi, melodiami.
Wokalistce towarzyszy obsada świetnych muzyków: Janek Stokłosa (wiolonczela), Robert Amirian (gitara akustyczna), Krzysiek Łochowicz (gitary), Kuba Szydło (perkusja), Wojtek Traczyk (bas, esraj), którzy nie tak dawno akompaniowali innemu debiutantowi – finaliście programu „Mam Talent” - Piotrowi Lisieckiemu (Amirian zaśpiewała na jego płycie chórki). Gościnnie usłyszymy także Fair Play Quartet, Ola Walickiego (bas), Sandrę Kopijkowską (harfa) i Radzimira Dębskiego (aranżacje smyczków). Nad całością pieczę sprawował wybitny producent, instrumentalista i tekściarz – Robert Amirian, prywatnie mąż Kari.



Co przede wszystkim wyróżnia ten album? Jak mówi wydawca: „W dobie Internetu powstaje coraz więcej muzyki świetnie wyprodukowanej, ale rzadko zdarza się, by miała ona w sobie też naturalnie ludzki pierwiastek”. I to należy uznać za kwintesencję tego wydawnictwa. Pomimo, iż „Daddy Says I’m Special” określane jest jako ambitny pop, nie znajdziemy tu skocznych kawałków czy kiczowatych melodii.



Na trwający 48 minut materiał składa się 12 wyjątkowo przemyślanych, jak na debiut, kompozycji. Piosenki są zdominowane przez wolne i umiarkowane tempa, a bazę brzmieniową stanowią instrumenty strunowe (gitary, fortepian, smyczki), co w połączeniu tworzy klimat, do którego chce się wracać. Na wyjątkowe uznanie zasługuje także realizacja całości – często mamy wrażenie, jakby Kari Amirian mówiła nam prosto do ucha, jednak momentami ustępuje miejsca pięknym aranżacjom instrumentalnym i głos jest bardziej przestrzenny, jakby trochę oddalony. Ewidentnie brzmienie tej płyty jest na światowym poziomie, co potęguje rewelacyjny angielski akcent autorki. Należy jednak zaznaczyć, że język obcy nie stanowi tutaj żadnej bariery – magiczny, relaksujący klimat wprawia słuchacza w taki stan, że tłumaczenie na bieżąco tekstów nie sprawia problemu; nie mamy do czynienia z metaforycznym, niezrozumiałym językiem.
Zastanawiałem się, komu można polecić to wydawnictwo. Wydaje mi się, że zarówno młodzi ludzie, poszukujący ambitnych nut, jak i starsi fani delikatnej, akustycznej muzyki, odnajdą tu coś dla siebie. Ostrzegam jednak, że nie jest to płyta, którą wrzucimy do odtwarzacza i zajmiemy się np. gotowaniem – jej subtelny klimat, pobudzając naszą wyobraźnię, nadaje się bardziej do spacerów ze słuchawkami po parku, czy samotnych wieczorów.
„Daddy Says I’m Special” – tatuś miał świętą rację!
Kari Amirian w sieci:
Myspace
Brzoza
komentarze