Śląskie Fifidroki wydały własnym sumptem EP. Ten pięcioutworowy materiał to intrygujący przekrój przez style, które Fifidroki mieszają z folkiem. Mamy dla Was niespodziankę, więc sami sprawdzicie.
Ni tu ni tam
Zbyt folkowi dla alternatywy i zbyt alternatywni dla sceny folkowej. Zbyt punkowi na festiwal pieśni ludowej i zbyt ludowi dla Jarocina. To właśnie Fifidroki, które od 2008 roku w samym sercu Śląska konsekwentnie realizują swoją wizję psychofolku. W obecnym składzie występują od 2010 roku, dziś pod patronatem tegoslucham.pl (jakże nam miło!), wydają swój materiał w postaci EP „Hercklekoty”.
Fifimuzycy z zacięciem wypierają się przywiązania do konkretnych gatunków, wskazując na szeroki wachlarz stylów, które w ich muzyce się pojawiają. Rzeczywiście odnaleźć możemy w niej masę inspiracji – transowość Kapeli Ze Wsi Warszawa, ekspresję wokalną i zamiłowanie do rockowego głaskania folku Karoliny Cichej, „ciężką rękę” Żywiołaka czy hard-orientalny folk jaki prezentował Soomood. „Muzyka Fifidroków ma swoje źródła w śląskich kominach, beskidzkich polach, ukraińskich wsiach, żydowskich kibucach i zakazanych dzielnicach śląskich miast” – mówią… i to się czuje.
Śląski psychofolk
Są i elektryczni i elektroniczni. Więc folkowe instrumenty znajdują wsparcie ze strony gitary elektrycznej, basu i szczypty elektroniki. Dzięki temu tradycja spotyka się ze współczesnością. Folkowe przyśpiewki, pachnące wsią skrzypki, obcują z rockową stylistyką. Tak jest w tęsknym „Głogu”, w którym jest o przemijającym czasie i nierozerwalnym sprzęgnięciu ludzkiego żywota z cyklem natury. Niby całość na wskroś folkowa, lecz wnet robi się elektrycznie za sprawą ciężkiej gitary. Bez sztampy. Jeszcze większy kontrast jest w „Kosiorzach”, zaczynających się transowym brzmieniem didgeridoo i damskimi przyśpiewkami. Chwila i właściwie robi się progresywnie i psychorockowo. Podobnie w obcojęzycznym „Vecer Dievki”.
Co do wspomnianego orientu – „Słoń” to hipnotyzujące klimaty arabskie, podane w punkowej stylistyce. Perkusja robi niezłą jazdę i ładnie współgra z równie szalejącymi skrzypkami. Pojawiają się też elementy śpiewu gardłowego.
Dwa rodzaje psów
Na koniec zostawiam wisienkę, choć gorzką raczej. Gorzką jak gorzkie są słowa, które padają w utworze „Lipiny”. Utwór przesączony śląskością, to ponury obraz dzielnicy Świętochłowic, jednej z najbiedniejszych na Śląsku. Poetyckie, ciężkie, wręcz obrazoburcze teksty nawołują do rozprawy z mężami pijokomi, w dodatku przy współpracy Maryji Dziewicy z karabinem plazmowym! Przejmująca deklamacja Ofki Czech, psychodeliczne chórki Asi Wieczorek, kapitalnie współgrają z równie odjechaną muzyką. No i dowidzieć się możemy, że „na Lipinach są dwa rodzaje psów – szybkie i smaczne”. To tak a propos historii jednej z rodzin, która żywiła się tam mięsem adoptowanych masowo psów. Ciężko, prawda?
Fifidroki mają swój pomysł na muzykę, bez barier i szufladek, czemu dają wyraz na „Hercklekotach”. Dojrzały, ambitny i intrygujący materiał. No i kwintesencja DIY – ich muzyka, produkcja i wydanie. Co ważne – im więcej się słucha płyty, tym lepiej smakuje.
Fifidroki w sieci:
Facebook
rad
Ni tu ni tam
Zbyt folkowi dla alternatywy i zbyt alternatywni dla sceny folkowej. Zbyt punkowi na festiwal pieśni ludowej i zbyt ludowi dla Jarocina. To właśnie Fifidroki, które od 2008 roku w samym sercu Śląska konsekwentnie realizują swoją wizję psychofolku. W obecnym składzie występują od 2010 roku, dziś pod patronatem tegoslucham.pl (jakże nam miło!), wydają swój materiał w postaci EP „Hercklekoty”.
Fifimuzycy z zacięciem wypierają się przywiązania do konkretnych gatunków, wskazując na szeroki wachlarz stylów, które w ich muzyce się pojawiają. Rzeczywiście odnaleźć możemy w niej masę inspiracji – transowość Kapeli Ze Wsi Warszawa, ekspresję wokalną i zamiłowanie do rockowego głaskania folku Karoliny Cichej, „ciężką rękę” Żywiołaka czy hard-orientalny folk jaki prezentował Soomood. „Muzyka Fifidroków ma swoje źródła w śląskich kominach, beskidzkich polach, ukraińskich wsiach, żydowskich kibucach i zakazanych dzielnicach śląskich miast” – mówią… i to się czuje.
Śląski psychofolk
Są i elektryczni i elektroniczni. Więc folkowe instrumenty znajdują wsparcie ze strony gitary elektrycznej, basu i szczypty elektroniki. Dzięki temu tradycja spotyka się ze współczesnością. Folkowe przyśpiewki, pachnące wsią skrzypki, obcują z rockową stylistyką. Tak jest w tęsknym „Głogu”, w którym jest o przemijającym czasie i nierozerwalnym sprzęgnięciu ludzkiego żywota z cyklem natury. Niby całość na wskroś folkowa, lecz wnet robi się elektrycznie za sprawą ciężkiej gitary. Bez sztampy. Jeszcze większy kontrast jest w „Kosiorzach”, zaczynających się transowym brzmieniem didgeridoo i damskimi przyśpiewkami. Chwila i właściwie robi się progresywnie i psychorockowo. Podobnie w obcojęzycznym „Vecer Dievki”.
Co do wspomnianego orientu – „Słoń” to hipnotyzujące klimaty arabskie, podane w punkowej stylistyce. Perkusja robi niezłą jazdę i ładnie współgra z równie szalejącymi skrzypkami. Pojawiają się też elementy śpiewu gardłowego.
Dwa rodzaje psów
Na koniec zostawiam wisienkę, choć gorzką raczej. Gorzką jak gorzkie są słowa, które padają w utworze „Lipiny”. Utwór przesączony śląskością, to ponury obraz dzielnicy Świętochłowic, jednej z najbiedniejszych na Śląsku. Poetyckie, ciężkie, wręcz obrazoburcze teksty nawołują do rozprawy z mężami pijokomi, w dodatku przy współpracy Maryji Dziewicy z karabinem plazmowym! Przejmująca deklamacja Ofki Czech, psychodeliczne chórki Asi Wieczorek, kapitalnie współgrają z równie odjechaną muzyką. No i dowidzieć się możemy, że „na Lipinach są dwa rodzaje psów – szybkie i smaczne”. To tak a propos historii jednej z rodzin, która żywiła się tam mięsem adoptowanych masowo psów. Ciężko, prawda?
Fifidroki mają swój pomysł na muzykę, bez barier i szufladek, czemu dają wyraz na „Hercklekotach”. Dojrzały, ambitny i intrygujący materiał. No i kwintesencja DIY – ich muzyka, produkcja i wydanie. Co ważne – im więcej się słucha płyty, tym lepiej smakuje.
Fifidroki w sieci:
rad
komentarze