Nie ma to jak nagrać the best of jako płytę debiutancką. A taki tytuł nosi pierwsza płyta w dorobku pochodzącego z Trzebielu ska bandu Las Melinas.
Właściwie to jest ska orkiestra, bo występuja w składzie wahającym się od 8 do 11 osób. Istnieją od 2005 roku, kiedy to zespół pod nazwą Melinians założył perkusista Paweł " Gulin" Guliński oraz Grzesiek "Badyl" Maciejak. Dopiero w listopadzie 2011 roku udało im się sfinalizować swój debiutancki album, pokazany światu pierwszy raz podczas koncertu w Żarach.
Muzyka Las Melinas, przekrojowo zaprezentowana na debiucie (w końcu The Best of) to słoneczne, relaksujące, pełne luzu ska, z odpowiednio wplecioną dawką rock'n'rolla i swingu. Proste utwory odwołują się do najlepszej tradycji ska, kiedy ta muzyka w latach '60 była na Jamajce tłem przysłowiowych imprez w remizie. U nas machano marynarami i rojono łzy przy ckliwych przebojach, tam ostro szorowano parkiety w skocznych rytmach.
Las Melinas nie kombinuje i daje słuchaczowi czystą działkę ska rytmów, które z założenia mają służyć do zabawy. Dlatego też spora część utworów to kawałki instrumentalne, w sam raz do bujania biodrami. "Rocks Teddy", "Wally", "Żubr", "Band" czy "Janosik" nadają się do tego idealnie. Jest również bardziej "uliczne", łobuzerskie ska, które w Polsce jako pierwsza szczepiła Vespa. W szybkim ska Las Melinas można wyczuć inspiracje szczecinianami. Nawet wokal Mr Bishopa brzmi miejscami podobnie do dokonań "Osy" z 1997 roku - trochę niechlujnego śpiewu i charakterystyczny, luzacki styl. Ten klimat góruje w "Tańcach", "Złych pijanych dziewczynach", "Kiedy nie mam jaj" oraz w "Parasolu". Znalazło się też miejsce dla "Hansa Klosa" - chyba najchętniej przerabianego przez ska bandy polskiego tematu filmowego. Nie da się ukryć, to jest niezwykle wdzięczny motyw do obicia w skoczną muzykę ska. Las Melinas także wyszedł jak trzeba, w sam raz. Smaczkiem jest też jeden kawałek czysto reggae'owy ale tytułu nie zdradzę, bo byłby to zwyczajny spoiler.
Płyta - jak sam tytuł mówi - zawiera kawałki z kilku lat działalności zespołu, które ogrywane na koncertach nie mogły doczekać się wydania. W końcu każdy, kto zna "Melinasów" z zabójczych występów live, może mieć ich muzykę w domu i w słuchawkach. To prosta, szczera i naprawdę radosna muzyka. Może te określenia to wyświechtane frazesy, ale bijcie, zabijcie - do Las Melinas pasują jak dwa Mroczki do siebie. Świetna muza do zabawy w rytmach ska.
Las Melinas w sieci:
Facebook
Myspace
rad
Właściwie to jest ska orkiestra, bo występuja w składzie wahającym się od 8 do 11 osób. Istnieją od 2005 roku, kiedy to zespół pod nazwą Melinians założył perkusista Paweł " Gulin" Guliński oraz Grzesiek "Badyl" Maciejak. Dopiero w listopadzie 2011 roku udało im się sfinalizować swój debiutancki album, pokazany światu pierwszy raz podczas koncertu w Żarach.
Muzyka Las Melinas, przekrojowo zaprezentowana na debiucie (w końcu The Best of) to słoneczne, relaksujące, pełne luzu ska, z odpowiednio wplecioną dawką rock'n'rolla i swingu. Proste utwory odwołują się do najlepszej tradycji ska, kiedy ta muzyka w latach '60 była na Jamajce tłem przysłowiowych imprez w remizie. U nas machano marynarami i rojono łzy przy ckliwych przebojach, tam ostro szorowano parkiety w skocznych rytmach.
Las Melinas nie kombinuje i daje słuchaczowi czystą działkę ska rytmów, które z założenia mają służyć do zabawy. Dlatego też spora część utworów to kawałki instrumentalne, w sam raz do bujania biodrami. "Rocks Teddy", "Wally", "Żubr", "Band" czy "Janosik" nadają się do tego idealnie. Jest również bardziej "uliczne", łobuzerskie ska, które w Polsce jako pierwsza szczepiła Vespa. W szybkim ska Las Melinas można wyczuć inspiracje szczecinianami. Nawet wokal Mr Bishopa brzmi miejscami podobnie do dokonań "Osy" z 1997 roku - trochę niechlujnego śpiewu i charakterystyczny, luzacki styl. Ten klimat góruje w "Tańcach", "Złych pijanych dziewczynach", "Kiedy nie mam jaj" oraz w "Parasolu". Znalazło się też miejsce dla "Hansa Klosa" - chyba najchętniej przerabianego przez ska bandy polskiego tematu filmowego. Nie da się ukryć, to jest niezwykle wdzięczny motyw do obicia w skoczną muzykę ska. Las Melinas także wyszedł jak trzeba, w sam raz. Smaczkiem jest też jeden kawałek czysto reggae'owy ale tytułu nie zdradzę, bo byłby to zwyczajny spoiler.
Płyta - jak sam tytuł mówi - zawiera kawałki z kilku lat działalności zespołu, które ogrywane na koncertach nie mogły doczekać się wydania. W końcu każdy, kto zna "Melinasów" z zabójczych występów live, może mieć ich muzykę w domu i w słuchawkach. To prosta, szczera i naprawdę radosna muzyka. Może te określenia to wyświechtane frazesy, ale bijcie, zabijcie - do Las Melinas pasują jak dwa Mroczki do siebie. Świetna muza do zabawy w rytmach ska.
Las Melinas w sieci:
Myspace
rad
komentarze
NAJlepsi!
ska06-06-2012 17:22:24