Nakładem oficyny Falami Records ukazała się właśnie druga już odsłona składanki, prezentującej przekrój przez śląską scenę muzyczną. Tym razem zmieściło się aż 21 wykonawców..

Dwudziestu jeden wykonawców, totalna rozpiętość gatunków, przeróżna stylistyka, zupełnie odmienne spojrzenia na muzykę. Sprawa oczywista - całość trochę nierówna, bywa magicznie i zwyczajnie. Z racji mnogości utworów, skupimy się na tych, które przykuły naszą uwagę.


Śląsk pod prądem

Na dzień dobry wita nas olsdchoolowo elektroniczny, intrygujący prostotą w wykonaniu hipiersoniK. Z resztą na tej składance zaskakująco dużo jest elektroniki... Cuefx, czyli Jacek Lotoń, odpala trip-hopową bombę ("Our Personal Zoo") z przeszywającymi dźwiękami trąbki i wkręcającymi samplami (ten damski wokal!). Chwilę później Brzoska i Gawroński że UL/KR nie będą mieli w kraju monopolu na narkotyczną, transową elektropoezję. Drekotów robią jeszcze większy smak na przygotowywany debiutancki materiał, bo w towarzystwie śląskich kolegów, ich muzyka wypływa jak oliwa w wodzie. Również elektroniczny jest, miejscami wściekły, kawałek "Lilith" zespołu Slutocasters.


Śląsk z gitarą

W zupełnie w innym klimacie jest akustyczny grupy Czary Mary Koszmary i Ćmy. To bardzo przyjemne, pełne zachodniego uroku alternative country. Czadowe gitarowe granie w brytyjskim stylu zaprezentowali The Marians - kawałek choć nie odkrywczy, to jednak wypada interesująco. Prawdziwym hiciorem Sealesi 2 jest nowa odsłona grupy Milcz Serce. "Wielki Pożar Chicago" ma wszystko by podbić listy przebojów - świetny klimat, znakomity tekst i to po prostu porywająca kompozycja. I jeszcze te pinklfoydowskie odgłosy kasy... prawdziwy hit, od którego ciężko się uwolnić.



Chwilę później Don't Be A Poor Person zapraszają do swojego blues-rockowego świata utworem Pachnie R.E.M. To też dowód, że niekiedy proste środki dają zaskakująco dobre efekty. Nastrojowo robi się gdy rozbrzmiewa delikatne Oh Ohio, ze swym "Love You So".

Sięganie po wyrobione i "pewne" wzorce również nie musi być nudnym kopiowaniem. Bo choć Korbowodu (psycho-rockowe, w stylu Cave'a i Popa) oraz 3 Klusek Śląskich (kapitalny klimat rodem z Morphine!) na próbę wymyślenia prochu 2.0 nie wygląda, to co z tego, skoro słucha się tego znakomicie.



O to, żebyście nie przysnęli, zadbali The Abstinents z rozpieprzającym system kawałkiem "Chiny". Oj jak przyjemnie widzieć tak wyrazisty punkowy rozpierdol, pośród przeważającej na płycie estetycznej alternatywy. Abstynenci nie rezygnują z niczego, co decyduje o ich wartości - punkowego łomotu (sax mistrz!), darcia mordy i konkretnego, pełnego bluzgów tekstu. A skośnookim obrywa się srogo.

Na koniec wspomnieć jeszcze muszę instrumentalny odjazd ARRM. Gdyby zeppelini powrócili i mieliby nagrać soundtrack, to brzmiałby zapewne podobnie. Cztery minuty grzesznej przyjemności.


Muzyczna kopalnia

Z 20 utworów (jeden instrumentalny) na "Sealesia 2", 14 jest po angielsku. To dobrze oddaje sytuację w polskiej muzyce ogółem. Jedna trzecia zespołów walczy z językiem polskim, częściej odnosząc małe i większe zwycięstwa, większość oddaje walkowerem. Zdarzają się też triumfy (przykład na płycie Milcz Serce, Drekoty). Jeszcze mniejszy ułamek stawia na twórczość własną, tworząc prawdziwą wartość dodaną, nie stroniąc od pomyłek i błędów. Ale o ileż droga ta jest ciekawsza (również dla odbiorcy) od kalkowania, choćby nawet na najwyższym poziomie, tego co było już w UK i USA.

Sealesia 2 to wydawnictwo o wielkiej rozpiętości, dające szerokie spojrzenie na śląską scenę niezależną. Z trudem nie napisałem o każdym kawałku z osobna, bo prawda jest taka, że pośród tych 21 pozycji, słabych nie ma. Jest dobrze, jest bardzo dobrze. Śląsk to prawdziwa kopalnia... muzyczna. A sposób wydania tej płyty, jej oprawa, to osobna historia...

Sealesia w sieci:
Facebook
Wydawca

rad