Amerykańskie inspiracje
Adam Bałdych to gorzowski muzyk, którego śmiało można określić jednym z najlepszych skrzypków na świecie. Nagrywa nie tylko w Polsce, ale także w USA. Tam przebywał w ubiegłym roku, zbierając inspiracje. Widocznie był to bardzo dobry czas, bo po powrocie zrealizował płytę, która już przed wydaniem, została uznana za jedno z najważniejszych wydarzeń jazzowych tego roku. Skrzypek ten zebrał bowiem podczas sesji w Berlinie, bardzo cenionych instrumentalistów ze Skandynawii i z ich udziałem, stworzył dzieło, dokładnie przemyślane i precyzyjnie wykonane.
Bałtyckie brzmienie
Większość utworów na albumie to jego własne kompozycje, a jedynie dwa utwory opracował z pozostałymi muzykami - z basistą Larsem Danelssonem ("Million Miles Away") i z pianistą Jacobem Karlzonem ("Time Traveler"). Można więc uznać, że "Imaginary Room" to wypowiedź bardzo autorska. Choć skład, który uczestniczył w nagraniach to muzyczne indywidualności (oprócz wymienionych byli to: Morten Lund - perkusja, Verneri Pohjola - trąbka, Marius Neset - saksofon, Nils Landgren - puzon) Adamowi udało się, niczym wytrawnemu dyrygentowi, pokierować nimi w taki sposób by uzyskać coś, co jest niejako syntezą ich umiejętności. Dźwięki, które słyszymy ukształtowały się bowiem de facto w brzmienie bardziej złożone i trudniejsze do nazwania. Można by je określić, nawiązując do nawy ansamblu - bałtyckim...
Własna ścieżka
Oczywiście wpływ dokonań Krzysztofa Komedy, (który często współpracował z muzykami z tego regionu), jest w tych utworach odczuwalny, ale nie ma wątpliwości, że Bałdych na "Imaginary Room" ukazuje bardziej współczesne oblicze jazzu. Nawet jeśli idzie przez chwilę ścieżką swego mistrza Zbigniewa Seiferta, któremu poświęcił utwór - "For Zbiggy", to zaraz powraca do własnych rozwiązań melodycznych. Nie jest to bowiem bynajmniej tylko hołd dla nieżyjących prekursorów, a płyta bardzo nowoczesna. Bardzo podoba mi się zwłaszcza numer o intrygującym tytule "Cubism", który jak sądzę ma szansę zostać doceniony nie tylko przez jazzowych purystów, ale także słuchaczy otwartych na niekonwencjonalne, ponad gatunkowe, pomysły aranżacyjne.
Prosta, ale barwna
Warto podkreślić, że muzyka zawarta na płycie jest nacechowana czymś co można by określić zdyscyplinowaniem. Jedynie numer "The Room Of Imagination" wyróżnia się dłuższym czasem trwania (ponad siedem minut), a pozostałe utwory z reguły mieszczą się w przedziale 3-4 minut. Zarówno lider jak i jego "obstawa", mogliby z pewnością zaprezentować bardziej rozimprowizowane, dłuższe partie instrumentalne, a jednak te dźwięki są tak poukładane, że nadmiar czy przesada, bynajmniej nie mają tu wstępu. Zresztą już prosta, ale barwna okładka albumu, sygnalizuje nam konwencję tego wydawnictwa.
Adam Bałdych w sieci:
Facebook
Strona
Myspace
Radios