Dosyć niespodziewanym debiutanckim longplayem pt. "Na Wschód", uraczył swoich fanów reggae band ComeYah.
Reggaeowe przypowieści
Świdnicki Comeyah nie od razu debiutował longplayem. Od podstaw budował raczej swoją pozycję na scenie, stawiając pierwsze muzyczne kroki dobrze przyjętym przez fanów demem. I choć zebrało niezłe opinie, mogłoby się wydawać że to kolejny efemeryczny projekt. Dopóki nie zaskoczyli nas najnowszym wydawnictwem, po 5 latach płytowego niebytu...
W warstwie tekstowej płyta wydaje się traktować o wędrowaniu. Wokalista - Syjon (spora poprawa wokalu od ostatniego EP!) stawia siebie w roli mędrca, który "idzie na wschód" i przeżywa "cud, który zdarzył się naprawdę" - spotykając "królową o której nikt nie wie, gdzie wyruszyła". W "Dawnych ludziach" (piękny nyahbinghowy moment!) snuje zaś opowieść o dawnych bliskich, których symbolizują wycięte drzewa. Mamy tu więc pewnego rodzaju reggaeowe przypowieści, które na pewno zainteresują każdego miłośnika korzennych wibracji.
Konkretne uderzenie
Obok tego, sporo tu także tekstów o niesprawiedliwości społecznej - rozwodach, pieniądzach, samotności. Całą płytę charakteryzuje obecność tłustego, dobrze osadzonego basu. Szybsze kawałki naprawdę dobrze bujają, ale bez żadnych dancehallowych wycieczek, o co trudno na polskich wydawnictwach. Chwilami można odnieść wrażenie, że takiego konkretnego uderzenia nie słyszało się chyba od czasów sławetnej płyty Chant (2007 r.).
Jak to często bywa, prócz premierowych produkcji, świdniczanie nagrali kilka starych kawałków w nowym stylu. W tej aranżacji nabrały nowego blasku i mocy. Pośród nich zabrakło mi jednak zdecydowanie "Popeliny", najbardziej chyba zapamiętanego przez fanów kapeli utworu. Ciekawostka - z tekstu jednego ze starszych utworów zostało ucięte słowo "Jah". Ciekawe, kto odgadnie o jakim kawałku mowa?
Comeyah - "Na wschód" to krążek wypełniony korzenną świadomością, który na długo zagrzeje miejsce w sercach i odtwarzaczach polskich reggaemanów. To płyta skrojona na miarę naszych potrzeb, której potrzebowaliśmy na tej scenie właśnie teraz, w tym momencie. Powinna spełnić oczekiwania nawet najbardziej wybrednego miłośnika polskiego reggae.
ComeYah w sieci:
Facebook
Strona
Myspace
Hersylia
Reggaeowe przypowieści
Świdnicki Comeyah nie od razu debiutował longplayem. Od podstaw budował raczej swoją pozycję na scenie, stawiając pierwsze muzyczne kroki dobrze przyjętym przez fanów demem. I choć zebrało niezłe opinie, mogłoby się wydawać że to kolejny efemeryczny projekt. Dopóki nie zaskoczyli nas najnowszym wydawnictwem, po 5 latach płytowego niebytu...
W warstwie tekstowej płyta wydaje się traktować o wędrowaniu. Wokalista - Syjon (spora poprawa wokalu od ostatniego EP!) stawia siebie w roli mędrca, który "idzie na wschód" i przeżywa "cud, który zdarzył się naprawdę" - spotykając "królową o której nikt nie wie, gdzie wyruszyła". W "Dawnych ludziach" (piękny nyahbinghowy moment!) snuje zaś opowieść o dawnych bliskich, których symbolizują wycięte drzewa. Mamy tu więc pewnego rodzaju reggaeowe przypowieści, które na pewno zainteresują każdego miłośnika korzennych wibracji.
Konkretne uderzenie
Obok tego, sporo tu także tekstów o niesprawiedliwości społecznej - rozwodach, pieniądzach, samotności. Całą płytę charakteryzuje obecność tłustego, dobrze osadzonego basu. Szybsze kawałki naprawdę dobrze bujają, ale bez żadnych dancehallowych wycieczek, o co trudno na polskich wydawnictwach. Chwilami można odnieść wrażenie, że takiego konkretnego uderzenia nie słyszało się chyba od czasów sławetnej płyty Chant (2007 r.).
Jak to często bywa, prócz premierowych produkcji, świdniczanie nagrali kilka starych kawałków w nowym stylu. W tej aranżacji nabrały nowego blasku i mocy. Pośród nich zabrakło mi jednak zdecydowanie "Popeliny", najbardziej chyba zapamiętanego przez fanów kapeli utworu. Ciekawostka - z tekstu jednego ze starszych utworów zostało ucięte słowo "Jah". Ciekawe, kto odgadnie o jakim kawałku mowa?
Comeyah - "Na wschód" to krążek wypełniony korzenną świadomością, który na długo zagrzeje miejsce w sercach i odtwarzaczach polskich reggaemanów. To płyta skrojona na miarę naszych potrzeb, której potrzebowaliśmy na tej scenie właśnie teraz, w tym momencie. Powinna spełnić oczekiwania nawet najbardziej wybrednego miłośnika polskiego reggae.
ComeYah w sieci:
Strona
Myspace
Hersylia
komentarze