Ich kariera zaczęła się rozwijać w momencie gdy zostali zwycięzcami konkursu Coke Live Fresh Noise w 2009 roku. Pierwszy album, który został wydany rok później w miarę dobrze przyjęli krytycy. Po dwuletnim okresie zdobywania doświadczenia, We Call It a Sound powrócili z najnowszą płytą.
We Call It a Sound tworzy trzech chłopaków z Wolsztyna (Karol i Filip Majerowscy oraz Marek Orywał), która powstała w 2007 roku. Ich początkowa działalność to próba połączenia indie rocka z elementami folku. Debiutancki album formacji, "Animated", był wyjątkowo oszczędny dźwiękowo, miał przyciągać słuchacza minimalizmem i melancholią. Na "Homes & Houses" panowie z WCIAS postanowili swoim kompozycjom nadać bardziej melodyjne, piosenkowe oblicze.
Negatywne opinie na temat poprzedniej płyty skupiały się na zbyt spokojnych, czy też wręcz nudnawych kompozycjach. W tym aspekcie nastąpiła duża zmiana. Dobrze słychać to już od samego początku. Wolno rozkręcający się "Sun Antonio" w drugiej części zaskakuje elektronicznym brzmieniem. Równie interesująco prezentują się także inne utwory. Zarówno promujący płytę singiel "Nightback", taneczny "Houses and Homes" z urzekającym brzmieniem trąbki na końcu, jak i bardziej klubowy "Beowulf" są całkiem niezłymi, posiadającymi elektroniczne zacięcie, kawałkami.
Zespół przy tworzeniu materiału pozwolił sobie także na liczne eksperymenty. Pomocne w konstruowaniu piosenek na pewno było wykształcenie muzyczne jaki posiadają wszyscy członkowie formacji. Efekt ich pracy to kompozycje skonstruowane na kilku poziomach, których prawdziwe oblicze odsłania się dopiero po wgryzieniu się głębiej poza elektroniczną otoczkę. Zarówno "Triangles", "Summersalut Injuries" lub "Akwamaryna" to utwory o skomplikowanej strukturze, niemniej po bardziej wnikliwym przesłuchaniu można wyciągnąć wszystko co ukryli w nich muzycy. Osobliwe pomysły pojawił się też odnośnie śpiewu, który na krążku, miał być traktowany tylko jako jeden z instrumentów. Trudno więc oceniać udzielających się na wokalu poszczególnych członków, gdyż głos nie spełnia przecież w ich muzyce klasycznej roli. Od całości materiału odstają poszczególne utwory. "Cocain Moon" oraz "Adriatix Harmonix" po chwili słuchania robią się wyjątkowo męczące.
"Homes & Houses" to wydawnictwo na pewno warte uwagi. Dobrze oddaje ono potencjał, który drzemie w We Call It a Sound. Panowie wciąż szukają czegoś nowego i niespotykanego w muzyce, aby potem wykorzystać to w nieszablonowy sposób w swoich nagraniach. Warto więc, mimo paru niedociągnięć, mieć ich w pamięci. Kto wie co wymyślą na następnej płycie.
Daniel Kiełbasa
We Call It a Sound tworzy trzech chłopaków z Wolsztyna (Karol i Filip Majerowscy oraz Marek Orywał), która powstała w 2007 roku. Ich początkowa działalność to próba połączenia indie rocka z elementami folku. Debiutancki album formacji, "Animated", był wyjątkowo oszczędny dźwiękowo, miał przyciągać słuchacza minimalizmem i melancholią. Na "Homes & Houses" panowie z WCIAS postanowili swoim kompozycjom nadać bardziej melodyjne, piosenkowe oblicze.
Negatywne opinie na temat poprzedniej płyty skupiały się na zbyt spokojnych, czy też wręcz nudnawych kompozycjach. W tym aspekcie nastąpiła duża zmiana. Dobrze słychać to już od samego początku. Wolno rozkręcający się "Sun Antonio" w drugiej części zaskakuje elektronicznym brzmieniem. Równie interesująco prezentują się także inne utwory. Zarówno promujący płytę singiel "Nightback", taneczny "Houses and Homes" z urzekającym brzmieniem trąbki na końcu, jak i bardziej klubowy "Beowulf" są całkiem niezłymi, posiadającymi elektroniczne zacięcie, kawałkami.



Zespół przy tworzeniu materiału pozwolił sobie także na liczne eksperymenty. Pomocne w konstruowaniu piosenek na pewno było wykształcenie muzyczne jaki posiadają wszyscy członkowie formacji. Efekt ich pracy to kompozycje skonstruowane na kilku poziomach, których prawdziwe oblicze odsłania się dopiero po wgryzieniu się głębiej poza elektroniczną otoczkę. Zarówno "Triangles", "Summersalut Injuries" lub "Akwamaryna" to utwory o skomplikowanej strukturze, niemniej po bardziej wnikliwym przesłuchaniu można wyciągnąć wszystko co ukryli w nich muzycy. Osobliwe pomysły pojawił się też odnośnie śpiewu, który na krążku, miał być traktowany tylko jako jeden z instrumentów. Trudno więc oceniać udzielających się na wokalu poszczególnych członków, gdyż głos nie spełnia przecież w ich muzyce klasycznej roli. Od całości materiału odstają poszczególne utwory. "Cocain Moon" oraz "Adriatix Harmonix" po chwili słuchania robią się wyjątkowo męczące.
"Homes & Houses" to wydawnictwo na pewno warte uwagi. Dobrze oddaje ono potencjał, który drzemie w We Call It a Sound. Panowie wciąż szukają czegoś nowego i niespotykanego w muzyce, aby potem wykorzystać to w nieszablonowy sposób w swoich nagraniach. Warto więc, mimo paru niedociągnięć, mieć ich w pamięci. Kto wie co wymyślą na następnej płycie.
Daniel Kiełbasa
komentarze