sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie
at the lake at the lake
Jak na razie to nasz jedyny materiał o at the lake

At The Lake - Maya

0 18-07-2012 13:47

Długogrający debiut warszawskiej formacji At The Lake to jak na polskie warunki płyta dość nietypowa. Sam zespół również.

Z pewnych powodów w naszym kraju nad Wisłą zjawisko zwane metalem symfonicznym praktycznie nie istnieje. Mimo że gatunek ten cieszy się sporą popularnością, polscy fani zmuszeni są do słuchania zespołów pochodzących z ogólnie pojętej Europy Zachodniej, gdyż żaden rodzimy zespół nic takiego nie tworzy. Istniały wprawdzie kiedyś pewne mniej lub bardziej udane próby grania symfonicznego black metalu, ale to przecież nie jest muzyka dla słuchacza Nightwisha czy Epiki. Do symfoniki zbliżają się co najwyżej niektóre, co "cięższe" dokonania Closterkellera. Poza tym - pustka. I tę pustkę w jakimś stopniu zapełnia At The Lake.


Żeby nie było wątpliwości - nie mamy tutaj do czynienia z metalem równie barokowym, co twórczość wymienionych wcześniej zagranicznych kolegów po fachu. Muzyka At The Lake jest bardziej oszczędna, bardziej folkowa. Element folkowy przybiera tutaj jednak formę klasycyzującą, kobiecy wokal jest czysty, czasami pojawia się operowy zaśpiew, zaś pierwiastek melodyjny wyraźnie dominuje nad całością - zatem "Maya" nijak nie wpisuje się w bardziej popularną w Polsce konwencję pagan metalu.

Klimat płyty jest dokładnie taki, jak można by się spodziewać - podniosły, uroczysty, czasem pojawia się nutka nostalgii. Żeby odsłuch albumu przynosił przyjemność należy odnajdywać się w takiej właśnie estetyce, akceptować delikatną i całkiem uroczą nutę kiczu, nieodłącznie przynależną takiej muzyce. Dlatego, drogi czytelniku, jeśli masz alergię na Within Temptation czy After Forever - "Maya" zdecydowanie nie jest dla Ciebie. Jeżeli jednak taki klimat właśnie Ci odpowiada, to At The Lake powinno wpisać się w Twój gust.


Największą wadą wydawnictwa jest mała różnorodność utworów. Przydałoby się większe zróżnicowanie przekazywanych emocji, ale wierzę, że zespołowi się to uda wraz z następną płytą. Potencjał At The Lake jest naprawdę duży, zaś tworzenie muzyki tak w Polsce zaniedbanej, pozwala mi wiele zespołowi wybaczyć. Najbardziej spodobał mi się utwór "Live Again", który wprawdzie ciężko określić mianem nowatorskiego, jest to jednak bardzo udana i wpadająca w ucho piosenka, nieco flirtująca z power metalem, co też jak najbardziej wpisuje się symfoniczną konwencję. Płytę kończą dwa utwory bonusowe - całkiem przyjemny cover "Sonne", jednego z największych przebojów Rammsteina (tutaj dla odmiany dominuje wokal męski) oraz polskojęzyczna wersja jednej z wcześniejszych piosenek. Szkoda, że zespół nie zdecydował się na więcej utworów w mowie ojczystej. Może kiedyś?


Podsumowując: "Maya" to płyta zdecydowanie udana, choć oczywiście nie jest ona dla każdego. Warto dać jednak szansę At The Lake - wnoszą trochę świeżości w polską scenę muzyczną, co w sytuacji, gdy każdy chce grać indie rocka jest bardzo wartościowe.

At the Lake w sieci:

Strona
Facebook
Myspace

Rafał Sowiński


tagi: at_the_lake (1)  polskie (886)  recenzje (806)  rock (485) 
komentarze