Mariaż elektroniki i muzyki etno, choć coraz bardziej popularny, to jednak wciąż jest w Polsce rzadkością. Tym bardziej, gdy czerpie z orientu. Zespół Manasuna z debiutancką płytą "Breath Beyond" dorzuca swoje trzy grosze do rodzimej sceny elektro-folku.
Zespół pochodzi z regionów Śląska i Zagłębia. Łączy w swojej twórczości grę na całej masie egzotycznych instrumentów z motywami muzyki klasycznej oraz z współczesną elektroniką. W lutym tego roku wydał swój debiutancki album "Breath Beyond".
Łącznie siedem utworów plus intro i outro. Bardzo równy i spójny materiał, który posądzam o bycie soundtackiem do nieistniejącego filmu... ale o tym za chwile. Manasuna to sekstet, więc brzmienie jest niezwykle bogate i gęste. Witają nas transowe dźwięki didgeridoo (Intro) oraz niemal chillout'owa łagodność w "Monsoon Approaching". To tylko wstęp, bo za chwilę utwór wybucha z całą mocą, by porwać słuchacza gdzieś daleko za Kaukaz. Fundament tej antycznej opowieści stanowią mięsiste bity, nadające całości przestrzeni i intrygującego kontrastu na linii tradycja-współczesność.
Zespołowi udaje się stworzyć specyficzny klimat, który znamy z filmów traktujących o starożytności. Bębny, smutna wiolonczela, odrealniający sitar, snujące opowieść skrzypki oraz damskie zawodzenie budują podniosły, wręcz mistyczny nastrój, rodem ze ścieżki z Gladiatora. Bardziej beztroski wydźwięk ma jedynie lżejszy utwór "Holi". Wielbiciele kultury arabskiej odnajdą tu wiele smakowitych kąsków, szczególnie w kawałkach "The Desert Flower" oraz "Rabab of the Raja". Obecny jest także element muzyki klasycznej, zwłaszcza w partiach smyczków, jednak bardziej dynamiczna struktura utworów każe kierować skojarzenia w stronę wspomnianej muzyki filmowej.
Słyszmy egzotyczne instrumenty, pochodzące z dawnej Persji, Tybetu czy Uzbekistanu, przeróżne instrumenty strunowe, kilka rodzajów bębnów, fletów i fujarek. Łącznie rozbrzmiewa na płycie ponad 30 instrumentów! Do tego pojawia się też śpiew gardłowy. Tak korzenne środki w żaden sposób nie kłócą się z miejscami wręcz ciężką elektroniką ("Exile") - łączenie tak odległych światów wychodzi Manasunie naturalnie.
Płytę zamyka "Outro", spokojne, usypiające, przepełnione odgłosami dawnej ulicy, co potęguje wrażenie, że całość jest ścieżką dźwiękową do filmu. Manasunę z miejsca można uznać za czołówkę takiego grania w Polsce. Potęga i bogatość brzmienia Manasuny, unikalność oraz plastyczność ich muzyki każe stawiać ich w gronie okołofolkowych odkryć tego roku. Przy okazji warto wspomnieć, że wciąż czekamy na debiut płytowy Rara Avis, który obraca się w podobnych klimatach...
Manasuna w sieci:
Facebook
Strona
rad
Zespół pochodzi z regionów Śląska i Zagłębia. Łączy w swojej twórczości grę na całej masie egzotycznych instrumentów z motywami muzyki klasycznej oraz z współczesną elektroniką. W lutym tego roku wydał swój debiutancki album "Breath Beyond".
Łącznie siedem utworów plus intro i outro. Bardzo równy i spójny materiał, który posądzam o bycie soundtackiem do nieistniejącego filmu... ale o tym za chwile. Manasuna to sekstet, więc brzmienie jest niezwykle bogate i gęste. Witają nas transowe dźwięki didgeridoo (Intro) oraz niemal chillout'owa łagodność w "Monsoon Approaching". To tylko wstęp, bo za chwilę utwór wybucha z całą mocą, by porwać słuchacza gdzieś daleko za Kaukaz. Fundament tej antycznej opowieści stanowią mięsiste bity, nadające całości przestrzeni i intrygującego kontrastu na linii tradycja-współczesność.
Zespołowi udaje się stworzyć specyficzny klimat, który znamy z filmów traktujących o starożytności. Bębny, smutna wiolonczela, odrealniający sitar, snujące opowieść skrzypki oraz damskie zawodzenie budują podniosły, wręcz mistyczny nastrój, rodem ze ścieżki z Gladiatora. Bardziej beztroski wydźwięk ma jedynie lżejszy utwór "Holi". Wielbiciele kultury arabskiej odnajdą tu wiele smakowitych kąsków, szczególnie w kawałkach "The Desert Flower" oraz "Rabab of the Raja". Obecny jest także element muzyki klasycznej, zwłaszcza w partiach smyczków, jednak bardziej dynamiczna struktura utworów każe kierować skojarzenia w stronę wspomnianej muzyki filmowej.



Słyszmy egzotyczne instrumenty, pochodzące z dawnej Persji, Tybetu czy Uzbekistanu, przeróżne instrumenty strunowe, kilka rodzajów bębnów, fletów i fujarek. Łącznie rozbrzmiewa na płycie ponad 30 instrumentów! Do tego pojawia się też śpiew gardłowy. Tak korzenne środki w żaden sposób nie kłócą się z miejscami wręcz ciężką elektroniką ("Exile") - łączenie tak odległych światów wychodzi Manasunie naturalnie.
Płytę zamyka "Outro", spokojne, usypiające, przepełnione odgłosami dawnej ulicy, co potęguje wrażenie, że całość jest ścieżką dźwiękową do filmu. Manasunę z miejsca można uznać za czołówkę takiego grania w Polsce. Potęga i bogatość brzmienia Manasuny, unikalność oraz plastyczność ich muzyki każe stawiać ich w gronie okołofolkowych odkryć tego roku. Przy okazji warto wspomnieć, że wciąż czekamy na debiut płytowy Rara Avis, który obraca się w podobnych klimatach...
Manasuna w sieci:
Strona
rad
komentarze