Debiutancka płyta tychowian pt. "Punk Not Drunk" to zaledwie siedem numerów, ale to wystarczająco dużo, by przekonać, że idą dobre czasy dla polskiego punka.
W same tylko trwające właśnie wakacje, ukazały się nad Wisłą przynajmniej trzy cholernie dobre wydawnictwa, z gatunku szeroko rozumianego punk rocka. Niedawno debiutowali Nancy Regan, z którymi The Abstinents dzielą ogólny pomysł na muzykę. Niedawno też trójmiejskie Gówno chlapnęło miażdżącą, drugą odsłonę swojego rodeo punka. Teraz konstelację tą uzupełnia równie udany debiut The Abstinents.
"Punk Not Drunk" ma wszystko co trzeba. Jest surowe post punkowe brzmienie, odległe od studyjnego kunktatorstwa, za to przekonujące energią występów na żywo, z którą Abstynenci oswajają słuchacza już od otwierającego "Djerman Rege". Solidne, niesztampowe teksty to przede wszystkim historie osadzone w naszych szarych, polskich realiach. Słowa Łukasza Tica są podszyte gorzką ironią, choć zaserwowane z równie ironicznym poczuciem humoru ("Polska to wspaniały kraj", "Wszystko co mnie wkurwia to ja"). Ale zdarza mu się też upomnieć o Tybet i zjebać od stóp do głów Państwo Środka.
Siedem utworów, każdy z nich to petarda. Motoryczne "5 przemian", demolujące "Chiny to skurwysyny", porwany "Cover" czy wreszcie bardziej transowy "Dupastep" to prawdziwa, czysta moc, osiągnięta dosyć prostymi środkami. Krótkie, rwane, psychodeliczne partie saxu (dzierży go Michał Sosna) znakomicie wpasowują się w rozpiedol abstynenckiej sekcji rytmicznej (perkusja Jose Maria, bass Pele) i gitary (Poldek).
Dwa ostatnie kawałki mają w sobie więcej psychodelicznej punk-jazzowej improwizacji z nieodzowną domieszką noise'u. "Nie jest nudno" rozkręca się powoli, ale kończy się prawdziwą wariacją. Zamykający "Body Function", w którym Tic śpiewa tak grubo ciosaną angielszczyzną, że aż zęby bolą, zbudowany jest podobnie - z tym, że tutaj znalazło się mniej miejsca dla (post)punkowej jazdy.
No i cóż... serce rośnie, że ciągle można natrafić na takich "surowiaków" muzycznych jak wspomniana wyżej trójka. Żadnych upiększaczy, liftingów ani fotoszopów - prosty, za to absolutnie porywający, wgniatający w glebę przekaz, bez punkowych banałów o anarchii, Babilonie i jabolu. No właśnie - ciekawe, czy oni tak poważnie z tą nazwą ?
Poniżej spora dawka utworów The Abstinents, również do zassania:
The Abstinents w sieci:
Facebook
Soundcloud
rad
W same tylko trwające właśnie wakacje, ukazały się nad Wisłą przynajmniej trzy cholernie dobre wydawnictwa, z gatunku szeroko rozumianego punk rocka. Niedawno debiutowali Nancy Regan, z którymi The Abstinents dzielą ogólny pomysł na muzykę. Niedawno też trójmiejskie Gówno chlapnęło miażdżącą, drugą odsłonę swojego rodeo punka. Teraz konstelację tą uzupełnia równie udany debiut The Abstinents.
"Punk Not Drunk" ma wszystko co trzeba. Jest surowe post punkowe brzmienie, odległe od studyjnego kunktatorstwa, za to przekonujące energią występów na żywo, z którą Abstynenci oswajają słuchacza już od otwierającego "Djerman Rege". Solidne, niesztampowe teksty to przede wszystkim historie osadzone w naszych szarych, polskich realiach. Słowa Łukasza Tica są podszyte gorzką ironią, choć zaserwowane z równie ironicznym poczuciem humoru ("Polska to wspaniały kraj", "Wszystko co mnie wkurwia to ja"). Ale zdarza mu się też upomnieć o Tybet i zjebać od stóp do głów Państwo Środka.



Siedem utworów, każdy z nich to petarda. Motoryczne "5 przemian", demolujące "Chiny to skurwysyny", porwany "Cover" czy wreszcie bardziej transowy "Dupastep" to prawdziwa, czysta moc, osiągnięta dosyć prostymi środkami. Krótkie, rwane, psychodeliczne partie saxu (dzierży go Michał Sosna) znakomicie wpasowują się w rozpiedol abstynenckiej sekcji rytmicznej (perkusja Jose Maria, bass Pele) i gitary (Poldek).
Dwa ostatnie kawałki mają w sobie więcej psychodelicznej punk-jazzowej improwizacji z nieodzowną domieszką noise'u. "Nie jest nudno" rozkręca się powoli, ale kończy się prawdziwą wariacją. Zamykający "Body Function", w którym Tic śpiewa tak grubo ciosaną angielszczyzną, że aż zęby bolą, zbudowany jest podobnie - z tym, że tutaj znalazło się mniej miejsca dla (post)punkowej jazdy.
No i cóż... serce rośnie, że ciągle można natrafić na takich "surowiaków" muzycznych jak wspomniana wyżej trójka. Żadnych upiększaczy, liftingów ani fotoszopów - prosty, za to absolutnie porywający, wgniatający w glebę przekaz, bez punkowych banałów o anarchii, Babilonie i jabolu. No właśnie - ciekawe, czy oni tak poważnie z tą nazwą ?
Poniżej spora dawka utworów The Abstinents, również do zassania:
The Abstinents w sieci:
Soundcloud
rad
komentarze