Krótka historia o tym, jak upór artysty i masa internetowych fanów doprowadziły do wydania świetnej płyty.
Pewnego razu, jak zresztą codziennie, wszedłem na moją skrzynkę pocztową i ujrzałem na niej maila od zaprzyjaźnionego muzyka, który w wielkim skrócie obwieszczał: Podol od Triquetry robi fajne, nowe rzeczy, masz tu linki i trzeba je "lajkować" na Youtube. Do wiadomości dołączone były trzy sznurki do piosenek sprodukowanych domowymi sposobami. Jedno kliknięcie i "Czarne auto" wyrwało mi pół godziny z życiorysu, kiedy to dusiłem w kółko raz za razem przycisk play. Potem dwa kolejne, równie porywające numery. Lubię to! I rozsyłam dalej do wszystkich moich znajomych a następnie zaciskam zęby miesiącami w oczekiwaniu, aż ładnie wytłoczony krążek zakręci się w moim odtwarzaczu.
Żadnej wytwórni, żadnego managera i kontraktu na cokolwiek, a co gorsza pieniędzy. Ale okazuje się, że w dobie elektroniki i internetu, nie jest to problem, którego nie można przeskoczyć. Najlepsza poczta świata - pantoflowa, maile, facebook i już parę miesięcy później "Czarne Auto" śmigało na listach przebojów radiowej trójki, przez długi czas zajmując miejsce bliskie pierwszej dziesiątki. Rockowy samochód koniec końców zwrócił uwagę wytwórni Mystic Production i w ten sposób możemy teraz trzymać pierwszy debiutancki krążek zespołu Cuba de Zoo zatytułowany "Rozkaz".
Nie jest żadnym zaskoczeniem, że album otwiera przebojowy, znany już wszystkim z radia i internetu numer. Warto także zaznaczyć, że wszystkie trzy, promowane w sieci utwory zostały nagrane od nowa w warunkach profesjonalnych i zyskały po drodze dodatkowe chórki, solówki i nieco odświeżone brzmienie, przez co nawet mocno osłuchane z nimi osoby, nie będą się nudzić. Cuba de Zoo grają muzykę dużo lżejszą stylistycznie od poprzednich projektów Podola i charakteryzują się bardziej rock and rollowym, przebojowym zacięciem. Praktycznie wszystkie melodie bardzo łatwo wpadają w ucho. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że balansują na pograniczu popu i alternatywy, przez co trafiają w gusta zarówno osób, którzy karmią się muzyką serwowaną im przez media popularne, jak i tym tkwiącym w undergroundzie. W warstwie tekstowej nie ma miejsca na kompromisy. Teksty są mocne i głębokie, a jednocześnie ubrane zgrabnie w metafory, przez co przy pierwszym przesłuchaniu sprawiają wrażenie bardzo lekkostrawnych, dzięki czemu idealnie pasują do kierunku muzycznego, obranego przez zespół.
Od samego początku byłem zainteresowany nowym projektem Kuby Podolskiego i szczerze powiedziawszy, ostateczna forma materiału przerosła moje oczekiwania zbudowane zarówno na gruncie promowanych internetowo utworów, jak i znajomości innych jego zespołów. Cuba de Zoo jest zdecydowanie bardzo potrzebnym powiewem świeżości na polskiej scenie nie tylko muzycznej, ale nawet stricte rockowej. Z niecierpliwością czekam na kolejny "rozkaz" od chłopaków z Mazur.
Cuba de Zoo w sieci:
Facebook
Myspace
Hato
Pewnego razu, jak zresztą codziennie, wszedłem na moją skrzynkę pocztową i ujrzałem na niej maila od zaprzyjaźnionego muzyka, który w wielkim skrócie obwieszczał: Podol od Triquetry robi fajne, nowe rzeczy, masz tu linki i trzeba je "lajkować" na Youtube. Do wiadomości dołączone były trzy sznurki do piosenek sprodukowanych domowymi sposobami. Jedno kliknięcie i "Czarne auto" wyrwało mi pół godziny z życiorysu, kiedy to dusiłem w kółko raz za razem przycisk play. Potem dwa kolejne, równie porywające numery. Lubię to! I rozsyłam dalej do wszystkich moich znajomych a następnie zaciskam zęby miesiącami w oczekiwaniu, aż ładnie wytłoczony krążek zakręci się w moim odtwarzaczu.
Żadnej wytwórni, żadnego managera i kontraktu na cokolwiek, a co gorsza pieniędzy. Ale okazuje się, że w dobie elektroniki i internetu, nie jest to problem, którego nie można przeskoczyć. Najlepsza poczta świata - pantoflowa, maile, facebook i już parę miesięcy później "Czarne Auto" śmigało na listach przebojów radiowej trójki, przez długi czas zajmując miejsce bliskie pierwszej dziesiątki. Rockowy samochód koniec końców zwrócił uwagę wytwórni Mystic Production i w ten sposób możemy teraz trzymać pierwszy debiutancki krążek zespołu Cuba de Zoo zatytułowany "Rozkaz".



Nie jest żadnym zaskoczeniem, że album otwiera przebojowy, znany już wszystkim z radia i internetu numer. Warto także zaznaczyć, że wszystkie trzy, promowane w sieci utwory zostały nagrane od nowa w warunkach profesjonalnych i zyskały po drodze dodatkowe chórki, solówki i nieco odświeżone brzmienie, przez co nawet mocno osłuchane z nimi osoby, nie będą się nudzić. Cuba de Zoo grają muzykę dużo lżejszą stylistycznie od poprzednich projektów Podola i charakteryzują się bardziej rock and rollowym, przebojowym zacięciem. Praktycznie wszystkie melodie bardzo łatwo wpadają w ucho. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że balansują na pograniczu popu i alternatywy, przez co trafiają w gusta zarówno osób, którzy karmią się muzyką serwowaną im przez media popularne, jak i tym tkwiącym w undergroundzie. W warstwie tekstowej nie ma miejsca na kompromisy. Teksty są mocne i głębokie, a jednocześnie ubrane zgrabnie w metafory, przez co przy pierwszym przesłuchaniu sprawiają wrażenie bardzo lekkostrawnych, dzięki czemu idealnie pasują do kierunku muzycznego, obranego przez zespół.



Od samego początku byłem zainteresowany nowym projektem Kuby Podolskiego i szczerze powiedziawszy, ostateczna forma materiału przerosła moje oczekiwania zbudowane zarówno na gruncie promowanych internetowo utworów, jak i znajomości innych jego zespołów. Cuba de Zoo jest zdecydowanie bardzo potrzebnym powiewem świeżości na polskiej scenie nie tylko muzycznej, ale nawet stricte rockowej. Z niecierpliwością czekam na kolejny "rozkaz" od chłopaków z Mazur.
Cuba de Zoo w sieci:
Myspace
Hato
komentarze