Wydawać by się mogło, że muzyka akustyczna i muzyka elektroniczna leżą na dwóch przeciwnych biegunach wrażliwości...
Zdawać by się mogło również, że próba melanżu tych wrażliwości i to jeszcze w wykonaniu zespołu z - olaboga! - Krakowa, to nic innego, jak dziwactwo stanowiące próbę ustanowienia nowych Himalajów hipsterskości. Wydawać także by się mogło, że tworzenie nowych gatunków muzycznych to zadanie skazane na porażkę, bo przecież wszystko już było. A jednak krakowska formacja Duch udowadnia, że warto robić swoje. Czasem udaje się bowiem zrobić coś wyjątkowego.
Pomysł na estetykę albumu "Akustronika" jest prosty i zawiera się zasadniczo w jego nazwie. Zespół postanowił bowiem wykonywać schematy typowe dla muzyki elektronicznej przy pomocy akustycznego instrumentarium. Pomysł może i karkołomny, ale - jak się okazuje - wart ryzyka. I może nie powinienem tego pisać, może psuję niespodziankę, ale dawno w muzyce nic mnie tak nie zaskoczyło, jak dubstepowe uderzenie w utworze "Amelia G.". Zespół najpierw nas usypia, wprowadza w nastrój nostalgicznego rozleniwienia, by po chwili uderzyć w nasze uszy solidnym basowym łojeniem. Słodki postmodernizm. Po prostu piękne.
Duch inspiruje się różnymi gatunkami elektroniki: często słychać, że najbliższa jest im estetyka trip hopowa, od której swego czasu zaczynali, ale nie boją się wkraczać w inne rejony sięgając nawet po drum'n'bass w utworze zamykającym płytę. Niezwykle urzekł mnie "Doktor Sewer" - rzekomo źródłem tej piosenki jest klimat muzyki... dance, ale osobiście widzę w niej dużą zbieżność do tej proponowanej przez projekt R.U.T.A. - czuć podobną energię, która wręcz nakazuje rzucenie się w wir pogo (choć obawiam się, że na koncercie Ducha możemy go nie uświadczyć).
Nastrój płyty jest zdecydowanie bliski nastrojom dekadenckim, nostalgicznym, żeby nie użyć wyeksploatowanego do bólu słowa "mrocznym". "Akustronika" wciąż waha się od delikatności do brutalności trzymając słuchacza w ciągłym napięciu. Świetnie się w to wpisują pełne, zdecydowane kobiece wokale. Całość przypomina mi nieco dokonania The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble, a takie porównanie to przecież wielki komplement.
Co bardzo ważne zespół Duch prezentuje muzykę, która w ogóle nie jest udziwniona na siłę. Nie jest to może twórczość łatwa, ale w żadnym razie artyści nie próbowali stworzyć niczego sztucznego, niczego przekombinowanego tylko po to, żeby być bardziej "alternatywnymi". Świetna płyta na wieczór, sprawdzająca się zarówno w dudnieniu z kolumn w domowych pieleszach, jak i romantycznej przechadzce po wąskich uliczkach miasta. Wszak to miasto, a właściwie nawet Miasto, tajemnicze, wypełnione ludzkim życiem i śmiercią, stanowi inspirację dla tekstów Ducha.
Zbliżając się wolnym krokiem do podsumowania mogę stwierdzić tylko jedno - "Akustronika" to kawał dobrej roboty i to roboty artystycznej, nie zaś tylko poprawnego rzemiosła. Być może zamysł stojący za tym albumem nie jest aż tak nowatorski - wszak wspomniana już wcześniej R.U.T.A. również przetłumaczyła na język "żywych" instrumentów obcą estetykę, a projekt Village Kollektiv łączył folk z elektroniką. Być może również płyta nie jest do końca równa - utwór "Mikromakrokosmos" mimo interesującego tytułu okazuje się być zgrzytem w harmonii "Akustroniki". Jednak to wszystko nie jest ważne. Całość hipnotyzuje. Panie i Panowie, czapki z głów.
Duch w sieci:
Facebook
Myspace
Rafał Sowiński
Zdawać by się mogło również, że próba melanżu tych wrażliwości i to jeszcze w wykonaniu zespołu z - olaboga! - Krakowa, to nic innego, jak dziwactwo stanowiące próbę ustanowienia nowych Himalajów hipsterskości. Wydawać także by się mogło, że tworzenie nowych gatunków muzycznych to zadanie skazane na porażkę, bo przecież wszystko już było. A jednak krakowska formacja Duch udowadnia, że warto robić swoje. Czasem udaje się bowiem zrobić coś wyjątkowego.
Pomysł na estetykę albumu "Akustronika" jest prosty i zawiera się zasadniczo w jego nazwie. Zespół postanowił bowiem wykonywać schematy typowe dla muzyki elektronicznej przy pomocy akustycznego instrumentarium. Pomysł może i karkołomny, ale - jak się okazuje - wart ryzyka. I może nie powinienem tego pisać, może psuję niespodziankę, ale dawno w muzyce nic mnie tak nie zaskoczyło, jak dubstepowe uderzenie w utworze "Amelia G.". Zespół najpierw nas usypia, wprowadza w nastrój nostalgicznego rozleniwienia, by po chwili uderzyć w nasze uszy solidnym basowym łojeniem. Słodki postmodernizm. Po prostu piękne.
Duch inspiruje się różnymi gatunkami elektroniki: często słychać, że najbliższa jest im estetyka trip hopowa, od której swego czasu zaczynali, ale nie boją się wkraczać w inne rejony sięgając nawet po drum'n'bass w utworze zamykającym płytę. Niezwykle urzekł mnie "Doktor Sewer" - rzekomo źródłem tej piosenki jest klimat muzyki... dance, ale osobiście widzę w niej dużą zbieżność do tej proponowanej przez projekt R.U.T.A. - czuć podobną energię, która wręcz nakazuje rzucenie się w wir pogo (choć obawiam się, że na koncercie Ducha możemy go nie uświadczyć).



Nastrój płyty jest zdecydowanie bliski nastrojom dekadenckim, nostalgicznym, żeby nie użyć wyeksploatowanego do bólu słowa "mrocznym". "Akustronika" wciąż waha się od delikatności do brutalności trzymając słuchacza w ciągłym napięciu. Świetnie się w to wpisują pełne, zdecydowane kobiece wokale. Całość przypomina mi nieco dokonania The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble, a takie porównanie to przecież wielki komplement.



Co bardzo ważne zespół Duch prezentuje muzykę, która w ogóle nie jest udziwniona na siłę. Nie jest to może twórczość łatwa, ale w żadnym razie artyści nie próbowali stworzyć niczego sztucznego, niczego przekombinowanego tylko po to, żeby być bardziej "alternatywnymi". Świetna płyta na wieczór, sprawdzająca się zarówno w dudnieniu z kolumn w domowych pieleszach, jak i romantycznej przechadzce po wąskich uliczkach miasta. Wszak to miasto, a właściwie nawet Miasto, tajemnicze, wypełnione ludzkim życiem i śmiercią, stanowi inspirację dla tekstów Ducha.



Zbliżając się wolnym krokiem do podsumowania mogę stwierdzić tylko jedno - "Akustronika" to kawał dobrej roboty i to roboty artystycznej, nie zaś tylko poprawnego rzemiosła. Być może zamysł stojący za tym albumem nie jest aż tak nowatorski - wszak wspomniana już wcześniej R.U.T.A. również przetłumaczyła na język "żywych" instrumentów obcą estetykę, a projekt Village Kollektiv łączył folk z elektroniką. Być może również płyta nie jest do końca równa - utwór "Mikromakrokosmos" mimo interesującego tytułu okazuje się być zgrzytem w harmonii "Akustroniki". Jednak to wszystko nie jest ważne. Całość hipnotyzuje. Panie i Panowie, czapki z głów.
Duch w sieci:
Myspace
Rafał Sowiński
komentarze
Fajna recenzja Rafale. Jednak chciałbym trochę uzupełnić. Ogólnie płyta powstała w oparciu o "Antologię Spoon River" i każdy, kto się z nią zapoznał zauważył to. Akustronika to podróż do miasteczka. Podczas kolejnych kawałków mieszkańcy tego miasteczka opowiadają swoje historie. A jeśli chodzi o "Mikromakrokosmos"... to został ten kawałek stworzony w innym celu. O ile się nie myle został stworzony inspiracją festiwalu muzyki techno (sorry, ale nie pamiętam jakiego). Tak samo "On". Też jest oderwany od stylistyki płyty, ale nie dostrzega się tego tak bardzo.
Moim zdaniem Duch nie idzie w ludowe brzemienia (tak jak R.U.T.A), tylko bardziej w syntezę akustyki i elektroniki.
Pozdrawiam z Miechowa
Maciej PiotrMoim zdaniem Duch nie idzie w ludowe brzemienia (tak jak R.U.T.A), tylko bardziej w syntezę akustyki i elektroniki.
Pozdrawiam z Miechowa
15-09-2012 22:28:41
O inspiracji Spoon River wiedziałem (choć o samej antologii wiem niewiele, kurs teatrologii tylko trochę mnie w tym temacie uświadomił), niemniej nie uznałem tego faktu za kluczowy dla odbiorcy płyty.
Nie wątpię też, że za "Mikromakrokosmosem" tkwił jakiś zamysł, po prostu go nie "kupiłem".
I oczywiście, ciężko Ducha zaliczyć do neofolku czy folkpunka, niemniej w "Doktorze Sewerze" zaobserwowałem podobną energię - a to również komplement, bo bardzo R.U.T.ę cenię. :)
Pozdrawiam również!
Rafał SowińskiNie wątpię też, że za "Mikromakrokosmosem" tkwił jakiś zamysł, po prostu go nie "kupiłem".
I oczywiście, ciężko Ducha zaliczyć do neofolku czy folkpunka, niemniej w "Doktorze Sewerze" zaobserwowałem podobną energię - a to również komplement, bo bardzo R.U.T.ę cenię. :)
Pozdrawiam również!
15-09-2012 22:42:35