Goleniowski duet Niematotamto po długich latach istnienia wypuścił nakładem Oficyny Biedota kasetę (!) „Żółć”. Uwaga, ostry odjazd.
Duet dosyć tajemniczy trzeba dodać. Grupę tworzą Radosław Pietunow (gitara) i Paweł Tunkiewicz (perkusja). Oficjalnie zawiązali skład w 2003 roku w Goleniowie. Do tej pory na swoim koncie mieli dwie demówki “If You Want To Be My Friend, Buy This CD And Make Me A Star” oraz “Łatwe piosenki”. Teraz nakładem Oficyny Biedota ukazał się długogrający album „Żółć”. Nakład to jedyne 100 egzemplarzy i to kaset, a więc sprawa pachnąca kolekcjonerką.
Z okładki ponuro-pożółkłe spojrzenie rzuca nam orzeł. A w środku czeka sterta ostro pokręconych dźwięków. Co ciekawe duet obchodzi się bez basu! Juju i Tuna (po takimi pseudonimami ukrywają się też panowie R.P. i P.T.) zagęszczają ciszę wyłącznie perkusją i gitarą. Nie ma nawet wokalu, którego rolę spełniają sample z fragmentami filmowych dialogów w różnych językach. Szczególnie te w języku hiszpańskim dają niezwykły efekt. Tak jest w znakomitym, otwierającym „Oriolus Oriolus” – brzmiącym jak surf po sterydach, zagranym z nadprogramową dynamiką i agresją. Żeby dać sobie radę tylko we dwóch, panowie muszą ostro się uwijać, stad też ściana gitarowego pędu i perkusyjna młócka („Gule Kings” – co za tempo!). Idealnie do tego nadaje się duża ilość przesteru na gitarze, którego Radek nie żałuje.
Duet tworzy skomplikowane i trudne w odbiorze struktury, choć oparte na gitarowych riffach, to charakterystyczne dla nu-jazzu. Są więc silnie zaznaczone zapędy improwizatorskie, które kojarzyć mogą się z The Mars Volta czy naszymi The Kurws. Ale odrobili też lekcje z prawdziwego rokendrola. Góruje więc rockowa niegrzeczność i energia, odczuwalne choćby w bezkompromisowym jazgocie kawałka „Orm”. Pisać o Niematotamto i nie użyć słowa noise, to prawie grzech – hałasują gitarowo, perkusyjnie i nawet z udziałem saxu, na którym w jednym z utworów zagrał Alek Korecki, znany m.in. z Brygady Kryzys.
Zdecydowanie wyróżnić trzeba transowe „Grupowe zdjęcie szwów”, szalone „Ost/ser/oset” (tu pomaga tamburyn) czy wchodzące na grunt psychodelicznego rocka „Strupek i Ropka”. Zajebiście wkręca „Cytryna” i nieco cięższy „Szerszeń”. Gęsty jak mgła smoleńska kawałek „Żółć” też wśród najlepszych. Zaraz, zaraz…czy właśnie nie wyróżniłem pół albumu?
„Żółć” to na pewno płyta (w sensie kaseta) niełatwa i wymagająca od słuchacza uwagi i skupienia oraz pewnej muzycznej dojrzałości. Jej wartość nie jest podana na tacy, lecz uzmysławiasz ją sobie kiedy cichnie jazgot i kiedy uświadamiasz sobie, że tak naprawdę zatopiłeś się w ich pokręconym świecie i chcesz tam wrócić.
Niematotamto – „Żółć” (The Yellow Album)
rad
Duet dosyć tajemniczy trzeba dodać. Grupę tworzą Radosław Pietunow (gitara) i Paweł Tunkiewicz (perkusja). Oficjalnie zawiązali skład w 2003 roku w Goleniowie. Do tej pory na swoim koncie mieli dwie demówki “If You Want To Be My Friend, Buy This CD And Make Me A Star” oraz “Łatwe piosenki”. Teraz nakładem Oficyny Biedota ukazał się długogrający album „Żółć”. Nakład to jedyne 100 egzemplarzy i to kaset, a więc sprawa pachnąca kolekcjonerką.
Z okładki ponuro-pożółkłe spojrzenie rzuca nam orzeł. A w środku czeka sterta ostro pokręconych dźwięków. Co ciekawe duet obchodzi się bez basu! Juju i Tuna (po takimi pseudonimami ukrywają się też panowie R.P. i P.T.) zagęszczają ciszę wyłącznie perkusją i gitarą. Nie ma nawet wokalu, którego rolę spełniają sample z fragmentami filmowych dialogów w różnych językach. Szczególnie te w języku hiszpańskim dają niezwykły efekt. Tak jest w znakomitym, otwierającym „Oriolus Oriolus” – brzmiącym jak surf po sterydach, zagranym z nadprogramową dynamiką i agresją. Żeby dać sobie radę tylko we dwóch, panowie muszą ostro się uwijać, stad też ściana gitarowego pędu i perkusyjna młócka („Gule Kings” – co za tempo!). Idealnie do tego nadaje się duża ilość przesteru na gitarze, którego Radek nie żałuje.
Duet tworzy skomplikowane i trudne w odbiorze struktury, choć oparte na gitarowych riffach, to charakterystyczne dla nu-jazzu. Są więc silnie zaznaczone zapędy improwizatorskie, które kojarzyć mogą się z The Mars Volta czy naszymi The Kurws. Ale odrobili też lekcje z prawdziwego rokendrola. Góruje więc rockowa niegrzeczność i energia, odczuwalne choćby w bezkompromisowym jazgocie kawałka „Orm”. Pisać o Niematotamto i nie użyć słowa noise, to prawie grzech – hałasują gitarowo, perkusyjnie i nawet z udziałem saxu, na którym w jednym z utworów zagrał Alek Korecki, znany m.in. z Brygady Kryzys.
Zdecydowanie wyróżnić trzeba transowe „Grupowe zdjęcie szwów”, szalone „Ost/ser/oset” (tu pomaga tamburyn) czy wchodzące na grunt psychodelicznego rocka „Strupek i Ropka”. Zajebiście wkręca „Cytryna” i nieco cięższy „Szerszeń”. Gęsty jak mgła smoleńska kawałek „Żółć” też wśród najlepszych. Zaraz, zaraz…czy właśnie nie wyróżniłem pół albumu?
„Żółć” to na pewno płyta (w sensie kaseta) niełatwa i wymagająca od słuchacza uwagi i skupienia oraz pewnej muzycznej dojrzałości. Jej wartość nie jest podana na tacy, lecz uzmysławiasz ją sobie kiedy cichnie jazgot i kiedy uświadamiasz sobie, że tak naprawdę zatopiłeś się w ich pokręconym świecie i chcesz tam wrócić.
Niematotamto – „Żółć” (The Yellow Album)
rad
komentarze
CHCIAŁBYM POINFORMOWAC ŻE PŁYTKE CD MOŻNA NABYĆ NA KONCERTACH ZESPOŁU WŁAŚNIE RUSZYLI W TRASE
MIRO03-11-2012 23:16:21