sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Dziesiąty festiwal Sacrum Profanum 2012

0 22-09-2012 15:05

Powaga spotyka szaleństwo... czyli jubileuszowy Sacrum Profanum w Krakowie.

Sacrum Profanum - wyjątkowy alternatywny festiwal łączący piękno muzyki poważnej ze współczesną energią nurtów takich jak elektronika, czy jazz obchodził w tym roku swoje dziesięciolecie. Z okazji tego jubileuszu organizatorzy przygotowali dla swoich fanów coś specjalnego - dwa koncerty, podczas których na zakończenie tego dorocznego święta niecodziennych brzmień na jednej scenie wystąpili Kronos Quartet i Sigur Rós.

W sobotę niewątpliwym wydarzeniem był koncert Polish Icons, z udziałem reaktywowanej po latach milczenia legendarnej grupy Skalpel. Wraz z takimi tuzami jak Grasscut, King Cannibal i DJ Food, wzięli na warsztat twórczość Krzysztofa Pendereckiego, Henryka Mikołaja Góreckiego, Wojciecha Kilara i Witolda Lutosławskiego. Ich interpretacje, choć odbiegające znacznie od oryginałów mogą być wizytówką festiwalu, łączącego odmienne stylistyki, nowoczesność z tradycją... Dla fanów Skalpela zapewne najważniejsze, że utwory z tego koncertu wejdą na zbliżającą się płytę duetu.

Udokumentować piękno

Przed niedzielnym koncertem krakowskie Kino Pod Baranami przygotowało nie lada ucztę dla fanów magicznych dźwięków Sigur Rós. W samo południe rozpoczęła się projekcja dwóch filmów muzyczno-dokumentalnych, którego bohaterami byli członkowie islandzkiego zespołu.

Pierwszy z nich - "Heima" jest odbiciem codziennego oblicza muzyków nakręconym podczas ich legendarnej już trasy po rodzimym kraju w 2006 roku, kiedy to zagrali serię darmowych, niezapowiedzianych koncertów. Obraz ten doskonale komponuje ze sobą treści dokumentalne i muzyczne utwory z prób i koncertów, które odbyły się na tej wyjątkowej trasie. "Heima" to historia o zwykłych ludziach, którzy zmęczeni wracają z tęsknotą do swojego domu, ale jednocześnie kochają muzykę na tyle, że chcą jej piękno przekazywać zwłaszcza wśród swoich pobratymców. To również opowieść o Islandii i jej mieszkańcach, o kulturze tradycyjnej i współczesnej codzienności, a wszystko to splecione w jedną, spójną całość unikatowymi dźwiękami "Zwycięskiej Róży".

Drugim zaprezentowanym na pokazie filmem był "Inni" z 2011 roku będący koncertową impresją zarejestrowaną podczas występu w angielskim Alexandra Palace. Garnitury, fulary i czarno-biała kolorystyka przywodząca na myśl początki światowej kinematografii świetnie podkreślały ten poważny pierwiastek, który reprezentuje swoim brzmieniem Sigur Rós. Widowiska dopełniały wplecione pomiędzy piosenkami archiwalne nagrania zespołu, które służyły jako kontrastowe przedstawienie strony profanum muzyków, wobec ich scenicznej stylistyki. Film ten należałoby rozwazać bardziej jako obrazową prezentację zespołu i wstęp przed nadchodzącym wieczornym występem, niż jako dokument. W takiej funkcji spisuje się on znakomicie.

Pomiędzy Sacrum a Profanum

Widowisko miało miejsce w hali ocynowni huty ArcelorMittal Poland. Ten industrialny budynek w którym aż gęsto od unoszącego się w powietrzu ciężkiego klimatu miał niedługo wypełnić się pięknem muzyki będącej odbiciem ludzkiej duszy. Swoiste zderzenie świata sacrum ze światem profanum.

W pierwszej sali, poprzedzającej halę można było usiąść i odpocząć obserwując podwieszone pod sufitem jabłka, najeść się, bądź też wyruszyć w szał zakupowy, aby przywieźć pamiątkę z koncertu czy w to w postaci festiwalowej torebki - nerki, czy też marynarki (!?). Wszystko to dopełniało obrazu kapitalistycznej i nieco kiczowatej współczesności, mającej być za kilka chwil powalonej i rozbitej w proch przez muzyczną kulturę wyższą.

Niedzielny koncert finałowy rozpoczął się niemal punktualnie. Na scenę weszła czwórka muzyków z Kronos Quartet, która ku zdziwieniu widzów nie zagrała pełnego koncertu, jaki sugerowały materiały festiwalowe. Pełnili oni rolę supportu i po zaprezentowaniu zaledwie dwóch utworów: ciekawej, wzbogaconej elektronicznymi brzmieniami kompozycji "Death to Kosmische" autorstwa Nicole Lizée, oraz smyczkowej wersji "Flugufrelsarinn" od Sigur Rós, trwających łącznie około 30 minut zniknęli ze sceny.

Sigur Rós myślę, że nie zawiedli nikogo. Cudowny koncert, fantastyczne wizualizacje, przepiękne kompozycje - wszystko, czym legitymuje się ta islandzka grupa, było na swoim miejscu. Na wejście uderzył potężnie utwór "Í Gær" będący świetną wizytówką zespołu łączącą w jedną muzyczną historię, dwa oblicza muzyków - to emanujące delikatnym, łagodnym pięknem, oraz drugie drapieżne, z całym ciężarem przesterowanych dźwięków. Pomimo premiery nowej płyty, widowisko prezentowało głównie przekrój przez najbardziej znane i lubiane kawałki zespołu. Wśród metalowych rusztowań huty rozbrzmiewało melanholijne "Svefn-g-englar", pozytywne "Hoppípolla" niosło mnóstwo radości między tłumy słuchaczy, a "Sæglópur" pozwoliło w myślach wzbić się do lotu wraz z ptakami. Prawdziwa karuzela emocji i muzycznych uniesień. Sigur Rós tchnęło magię w przemysłowe krajobrazy krakowskiej huty i poprzez swoje dźwięki spletli klasyczno - współczesne piękno z industrialną otoczką, aby stworzyć fantastyczne i jedyne w swoim rodzaju widowisko. Wyszliśmy z koncertu zdumieni, oczarowani i co najważniejsza usatysfakcjonowani.

Druga strona medalu

Nic nie jest idealne i wszędzie znajdą się pewne niedociągnięcia. Koncert wieńczący jubileuszową edycję Sacrum Profanum miał jednak dużą organizacyjną niedogodność z punktu widzenia odbiorcy, obok której nie można przejść obojętnie. Bardzo szeroka instalacja akustyków została umieszczona na złączeniu dwóch sektorów, co w związku z ograniczonym miejscem w hali czyniło 1/3 sektora drugiego absolutnie bezużyteczną. Tłum rozstąpił się niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem, aby cieśnić się po bokach próbując dojrzeć scenę pozostawiając wiejący pustkami pas na środku z gdzieniegdzie usadowionymi na ziemi słuchaczami, którym już przestało zależeć. Pierwszy raz w życiu miałem również problem z dojrzeniem sceny, która była ulokowana zbyt nisko w stosunku do rozmiaru powierzchni na jakiej znajdowała się publika. Telebimy powinny wspomagać oglądanie koncertu z dużej odległości, a nie być jedynym do tego środkiem. W końcu ludzie płacą spore pieniądze, za wstęp na tego typu wydarzenia.

Pokolenia


Z pewnością Sacrum Profanum jest bardzo ważnym dorocznym wydarzeniem na polskiej mapie festiwalowej. Pomaga on zaszczepić w młodych ludziach muzykę poważną, jak i pokazać tym starszym pokoleniom że to co nowoczesne, wcale nie jest złe i też może nieść ze sobą coś wartościowego. Liczymy, że za rok uda nam się w festiwalu uczestniczyć w całej jego okazałości -a nie jest to sprawa prosta, bo rozrósł się do naprawdę sporych rozmiarów. Życzymy organizatorom wytrwałości w promowaniu alternatywnej muzyki, żebyśmy za dziesięć lat mogli świętować kolejny okrągły jubileusz Sacrum Profanum. I kolejnych tak trafnych pomysłów, jakie zaprezentowali w tym roku.

Hato

tagi: festiwal (7)  przybliżamy (144)  sacrum_profanum (1) 
komentarze