Paweł Szaweł Płóciennik, warszawski multiinstrumentalista i rysownik wypuścił właśnie w miejski krwiobieg swoją drugą solową płytę „=Taniec Słońca=”. Wszystko oczywiście w ramach zasady DIY.
Pierwsza płyta - podobnie jak nowa - dystrybuowana była bezpłatnie pocztą pantoflową, podczas koncertów i spotkań. „Przeznaczeniem tej płyty jest miejski krwiobieg” – można przeczytać na ręcznie wycinanej i zdobionej ręcznymi rysunkami okładce. A co mieści płyta?
To do czego Apacz przyzwyczaił, czyli w stu procentach ręczna robota także w muzyce. To projekt autorski do bólu – słowa, muzyka (poza jednym kawałkiem Marcina Hinza), gitara, bass (w „O Lord” Janusz Rutkowski), syntezatory oraz grafika to dzieło Szawła. Łącznie 12 kompozycji, mocno różnorodnych i będących kompromisem między prostą elektroniką i równie nieskomplikowaną rootsową gitarą „znad ogniska”. Czasem syntezatory brzmią disco-polowo, ale okraszone głębokimi, pełnymi emocji tekstami, oraz wspomnianym korzennym pierwiastkiem, nie męczą. Tak jest w „Bo w Tobie jest esencja” aspirującym do prawdziwego, przejmującego love songa. Bardziej mechaniczny, kołyszący w rytmie bicia serca „Synchronicznie”, może przywoływać na myśl twórczość Grzegorza Ciechowskiego. Natomiast echa twórczości Jacka Kleyffa usłyszymy w początkach „Euforii”, która przekształca się w hip hop.
Neurotyczny „Gorzki Wiatr” gdzieś pośród bitu i przestrzeni gubi wokal, który w następującym zaraz „O Lord” gra już główną rolę. To absolutny przebój, utrzymany w transowym reggae, które poznaliśmy choćby z twórczości Roberta Brylewskiego, szczególnie z okresu współpracy ze Światem Czarownic. Jeszcze bardziej transowo jest w kawałku „Wyblakłe wspomnienia”, trochę nowofalowym, trochę dark-disco-polowym (chyba właśnie stworzyłem nowy gatunek).
Nowofalowa psychodelia, w dodatku o punkowym rytmie pojawia się w instrumentalnym „Pięć Stóp”. Nie mniej psychodeliczna jest „Machina” - to elektro-akustyczne, pesymistyczne przesłanie, z syntezatorami pachnącymi Joy Division. Czasami jednak Szaweł sięga po środki zbyt proste. W quazi trip hopowym „Będzie co ma być” wieje nudą, mimo ciekawego tekstu. „Biały pokój” też zbyt płaski. Album zamyka kawałek elektro, z muzyką Marcina Hinza, ewidentnie stylizowany na lata ’80.
Nowa apaczowa płyta zawiera przede wszystkim przebijającą się na pierwszy plan szczerość. Ma w sobie coś z prostoty muzyki ulicy. Wyzbyta jest jakiegokolwiek snobizmu, za to przepełniona muzycznym egalitaryzmem. Łatwość przekazywania przez Apacza uczuć w niewyszukany, ale interesujący i poruszający sposób, jest godna podziwu. . Zaapaczowaliśmy i nucimy dalej…”=Taniec Słońca=” czeka na was w dziale download. Smacznego.
Apacz z wolnej Vvoli w sieci:
Facebook
rad
Pierwsza płyta - podobnie jak nowa - dystrybuowana była bezpłatnie pocztą pantoflową, podczas koncertów i spotkań. „Przeznaczeniem tej płyty jest miejski krwiobieg” – można przeczytać na ręcznie wycinanej i zdobionej ręcznymi rysunkami okładce. A co mieści płyta?
To do czego Apacz przyzwyczaił, czyli w stu procentach ręczna robota także w muzyce. To projekt autorski do bólu – słowa, muzyka (poza jednym kawałkiem Marcina Hinza), gitara, bass (w „O Lord” Janusz Rutkowski), syntezatory oraz grafika to dzieło Szawła. Łącznie 12 kompozycji, mocno różnorodnych i będących kompromisem między prostą elektroniką i równie nieskomplikowaną rootsową gitarą „znad ogniska”. Czasem syntezatory brzmią disco-polowo, ale okraszone głębokimi, pełnymi emocji tekstami, oraz wspomnianym korzennym pierwiastkiem, nie męczą. Tak jest w „Bo w Tobie jest esencja” aspirującym do prawdziwego, przejmującego love songa. Bardziej mechaniczny, kołyszący w rytmie bicia serca „Synchronicznie”, może przywoływać na myśl twórczość Grzegorza Ciechowskiego. Natomiast echa twórczości Jacka Kleyffa usłyszymy w początkach „Euforii”, która przekształca się w hip hop.



Neurotyczny „Gorzki Wiatr” gdzieś pośród bitu i przestrzeni gubi wokal, który w następującym zaraz „O Lord” gra już główną rolę. To absolutny przebój, utrzymany w transowym reggae, które poznaliśmy choćby z twórczości Roberta Brylewskiego, szczególnie z okresu współpracy ze Światem Czarownic. Jeszcze bardziej transowo jest w kawałku „Wyblakłe wspomnienia”, trochę nowofalowym, trochę dark-disco-polowym (chyba właśnie stworzyłem nowy gatunek).
Nowofalowa psychodelia, w dodatku o punkowym rytmie pojawia się w instrumentalnym „Pięć Stóp”. Nie mniej psychodeliczna jest „Machina” - to elektro-akustyczne, pesymistyczne przesłanie, z syntezatorami pachnącymi Joy Division. Czasami jednak Szaweł sięga po środki zbyt proste. W quazi trip hopowym „Będzie co ma być” wieje nudą, mimo ciekawego tekstu. „Biały pokój” też zbyt płaski. Album zamyka kawałek elektro, z muzyką Marcina Hinza, ewidentnie stylizowany na lata ’80.
Nowa apaczowa płyta zawiera przede wszystkim przebijającą się na pierwszy plan szczerość. Ma w sobie coś z prostoty muzyki ulicy. Wyzbyta jest jakiegokolwiek snobizmu, za to przepełniona muzycznym egalitaryzmem. Łatwość przekazywania przez Apacza uczuć w niewyszukany, ale interesujący i poruszający sposób, jest godna podziwu. . Zaapaczowaliśmy i nucimy dalej…”=Taniec Słońca=” czeka na was w dziale download. Smacznego.
Apacz z wolnej Vvoli w sieci:
rad
tagi: apacz_z_vvolnej_woli (3) elektronika (161) polskie (886) recenzje (806) reggae (122) rock (485)
komentarze