Zespół Buenos Agres istnieje już od pięciu lat, jednak dopiero 2012 rok przyniósł pierwszą EPkę tej bielskiej formacji. Być może burzliwe zmiany personalne uniemożliwiły wcześniejszy debiut, ale cóż, lepiej późno niż wcale.
W obecnych czasach trip hop oznacza raczej pewną estetykę niż konkretny, określony gatunek. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, żeby w trip hopowe szaty ubrać dźwięki rodem z jazzu, popu czy nawet brzmienia folkowo-akustyczne. Pomysł mariażu - czy może raczej jednak romansu - trip hopu z rockiem nadal jest jednak dość oryginalny i taki właśnie przedstawia słuchaczom Buenos Agres.
Wydawnictwo o tytule tożsamym z nazwą zespołu rozpoczyna się dźwiękami delikatnymi, wręcz onirycznymi. Wówczas wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z propozycją bliską brzmieniu Portishead a więc z mocno jazzującym trip hopem. Wrażenie takie utrzymuje się dość długo, jednak w finale utworu "Run" Buenos Agres ukazuje specyfikę swojej muzyki - wówczas pojawiają się mocne, rockowe (by nie rzec metalowe) gitary.
Wraz z kolejnymi utworami przekonujemy się, że rockowe oblicze wyraźnie dominuje nad tym elektronicznym. Sama zaś elektronika wprowadza pewną głębię, niemniej nie jest ona industrialnie ciężka. Podczas odsłuchu EPki wielokrotnie nachodziły mnie skojarzenia z twórczością niemieckiego Guano Apes z czasu przełomu wieków. I właśnie taka jest muzyka Buenos Agres - przypominająca rockowe tendencje z późnych lat dziewięćdziesiątych. W koszyczku inspiracji zespołu znalazł się nawet rapcore, co słychać wyraźnie w "Time for Change".
Zgodnie z popularną ostatnio tendencją "Buenos Agres" zawiera zarówno utwory w języku polskim, jak i angielszczyźnie. Osobiście - tradycyjnie! - preferuję teksty w języku ojczystym, niemniej germański język Wyspiarzy wcale nie przeszkadza, a często nawet zgadza się z charakterem piosenek. Wokal Anny Mysłajek jest mocny, choć zdecydowanie kobiecy - kojarzy mi się z Sandrą Nasić (wokalistką wspomnianego wcześniej Guano Apes) bądź Agnieszką Chylińską ze starych, lepszych czasów.
Ciężko wskazać mi jeden utwór, który najcieplej zapisał się w mej pamięci. Gdybym jednak musiał, byłoby to zapewne "Do S. (EKG)". Problem z oceną wynika z bardzo wyrównanego poziomu wydawnictwa: brak jakiegokolwiek wyraźnie słabszego punktu, niestety brak również jakiejś większej rewelacji. Tak czy inaczej piosenki Buenos Agres wpadają w ucho, nie drażnią, wokalistka stanowi zaś największy atut zespołu, któremu życzę rozwoju artystycznego i kolejnej - może tym razem dłuższej? - płyty. Byle słuchacze nie musieli czekać na nią pięć lat.
Buenos Agres w sieci:
Bandcamp
Facebook
Rafał Sowiński
W obecnych czasach trip hop oznacza raczej pewną estetykę niż konkretny, określony gatunek. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, żeby w trip hopowe szaty ubrać dźwięki rodem z jazzu, popu czy nawet brzmienia folkowo-akustyczne. Pomysł mariażu - czy może raczej jednak romansu - trip hopu z rockiem nadal jest jednak dość oryginalny i taki właśnie przedstawia słuchaczom Buenos Agres.
Wydawnictwo o tytule tożsamym z nazwą zespołu rozpoczyna się dźwiękami delikatnymi, wręcz onirycznymi. Wówczas wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z propozycją bliską brzmieniu Portishead a więc z mocno jazzującym trip hopem. Wrażenie takie utrzymuje się dość długo, jednak w finale utworu "Run" Buenos Agres ukazuje specyfikę swojej muzyki - wówczas pojawiają się mocne, rockowe (by nie rzec metalowe) gitary.
Wraz z kolejnymi utworami przekonujemy się, że rockowe oblicze wyraźnie dominuje nad tym elektronicznym. Sama zaś elektronika wprowadza pewną głębię, niemniej nie jest ona industrialnie ciężka. Podczas odsłuchu EPki wielokrotnie nachodziły mnie skojarzenia z twórczością niemieckiego Guano Apes z czasu przełomu wieków. I właśnie taka jest muzyka Buenos Agres - przypominająca rockowe tendencje z późnych lat dziewięćdziesiątych. W koszyczku inspiracji zespołu znalazł się nawet rapcore, co słychać wyraźnie w "Time for Change".
Zgodnie z popularną ostatnio tendencją "Buenos Agres" zawiera zarówno utwory w języku polskim, jak i angielszczyźnie. Osobiście - tradycyjnie! - preferuję teksty w języku ojczystym, niemniej germański język Wyspiarzy wcale nie przeszkadza, a często nawet zgadza się z charakterem piosenek. Wokal Anny Mysłajek jest mocny, choć zdecydowanie kobiecy - kojarzy mi się z Sandrą Nasić (wokalistką wspomnianego wcześniej Guano Apes) bądź Agnieszką Chylińską ze starych, lepszych czasów.
Ciężko wskazać mi jeden utwór, który najcieplej zapisał się w mej pamięci. Gdybym jednak musiał, byłoby to zapewne "Do S. (EKG)". Problem z oceną wynika z bardzo wyrównanego poziomu wydawnictwa: brak jakiegokolwiek wyraźnie słabszego punktu, niestety brak również jakiejś większej rewelacji. Tak czy inaczej piosenki Buenos Agres wpadają w ucho, nie drażnią, wokalistka stanowi zaś największy atut zespołu, któremu życzę rozwoju artystycznego i kolejnej - może tym razem dłuższej? - płyty. Byle słuchacze nie musieli czekać na nią pięć lat.
Buenos Agres w sieci:
Bandcamp
Rafał Sowiński
komentarze
Nareszcie się doczekałem jak moja ulubiona koleżanka z liceum nagrała, wraz z zespołem oczywiście, coś magicznego naprawdę godnego polecenia :) Życzę jak najwięcej dobrych numerów.
Zobacz też: pracapoludnie.pl
PiotrekZobacz też: pracapoludnie.pl
17-10-2012 18:52:47