Wydając w 2009 roku płytę "Trio" Lipali bardzo wysoko zawiesiło sobie poprzeczkę. Trzy lata po tym rewelacyjnym albumie zespół powraca jednak z dziełem równie udanym, a może nawet i lepszym.
Lipali powstało w 2000 roku jako solowy projekt Tomasza Lipnickiego, który właśnie szukał dla siebie nowej drogi, po rozpadzie legendarnego Illusion. Nagrawszy jedną płytę projekt ten przerodził się w pełnoprawny zespół, w którego skład oprócz Lipy weszli Łukasz Jeleniewski (perkusja) i Adrian Kulik (gitara basowa). W tej formie grupa funkcjonuje od 2003 roku i do tej pory zdążyła wydać trzy studyjne albumy oraz zagrać dziesiątki koncertów w całej Polsce. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, przez ponad dziewięć lat wspólnego grania, muzycy wypracowali sobie charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny styl. Dlatego też fani, przyzwyczajeni do mieszanki brzmień z pogranicza metalu, post grunge'u i rocka alternatywnego mogą być nowym materiałem lekko zaskoczeni. Zespół postanowił bowiem tym razem pójść nieco dalej i poeksperymentować.
Na najnowszym wydawnictwie Lipali zdecydowanie poszerzyło swój zakres muzycznych inspiracji. Oprócz dobrze wszystkim znanych ciężkich riffów, Panowie serwują nam tu także delikatniejsze dźwięki, spod znaku blues'a czy funk'u. Wszystko to natomiast w oparciu o znacznie rozszerzone instrumentarium. I tak obok gitar i perkusji pojawiają się klawisze, banjo oraz trąbka. Czasem też wkradnie się trochę elektroniki, a gdzieś w tle przemknie klarnet czy egzotyczna marimba. I niby nie jest to żadna rewolucja, czy odkrywanie dziewiczych muzycznych lądów, ale te świeże elementy świetnie rozwijają i uwypuklają najlepsze cechy twórczości zespołu. W dodatku warstwa muzyczna znakomicie współgra tu z mocnymi, niebanalnymi tekstami, w których Lipa jak zwykle celnie punktuje otaczającą nas rzeczywistość.
"3850" to 11 premierowych piosenek, łącznie niespełna 40 minut muzyki. Zestaw otwierają singlowe "Pamiątki z masakry", czyli wyraźny ukłon w stronę starych fanów. Ostry, chwytliwy riff, niebanalna melodia i liczne zmiany tempa, czyli po prostu klasyczne Lipali. Później jest już bardziej różnorodnie i naprawdę sporo się dzieje. Drugie na krążku "Najgroźniejsze zwierzę świata" to lekki i niezwykle optymistyczny kawałek, w którym nad całą kompozycją górują przyjemnie bujające dęciaki. Dalej otrzymujemy chwytliwy acz prosty i bardzo przewidywalny "Pasja i skowyt" oraz piękne, opowiadające o znoju codziennej miłości, "Trudy". Najmocniejszym punktem płyty jest jednak inna ballada. "Popioły", bo o tym utworze mowa, to całą pewnością jeden z najbardziej udanych numerów w dotychczasowej twórczości grupy. Początkowo skromny i delikatny po chwili przechodzi w mocne, dopełnione upiornymi hammondami, gitarowe granie by z kolei w końcówce przerodzić się w improwizowany blues-rockowy jam. Na CD wyraźnie wyróżniają się także: ciężki, nawiązujący do czasów Illusion, "Idol młot" oraz chwytliwy, szantowy "Sztorm". Całość wieńczą dwa polityczne manifesty czyli buntowniczy hymn "Oburzeni" i ostra, punkrockowa jazda bez trzymanki pt. "Wodzu prowadź".
"3850" to zdecydowanie najbardziej dojrzałe i przemyślane dzieło gdańskiego tria. Płyta pełna świetnych melodii i potencjalnych radiowych hitów. Co jednak najważniejsze, zespołowi po raz kolejny udała się tu nie lada sztuka - znowu wymknął się sztampie współczesnego rocka.
Piotr Samołyk
Lipali powstało w 2000 roku jako solowy projekt Tomasza Lipnickiego, który właśnie szukał dla siebie nowej drogi, po rozpadzie legendarnego Illusion. Nagrawszy jedną płytę projekt ten przerodził się w pełnoprawny zespół, w którego skład oprócz Lipy weszli Łukasz Jeleniewski (perkusja) i Adrian Kulik (gitara basowa). W tej formie grupa funkcjonuje od 2003 roku i do tej pory zdążyła wydać trzy studyjne albumy oraz zagrać dziesiątki koncertów w całej Polsce. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, przez ponad dziewięć lat wspólnego grania, muzycy wypracowali sobie charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny styl. Dlatego też fani, przyzwyczajeni do mieszanki brzmień z pogranicza metalu, post grunge'u i rocka alternatywnego mogą być nowym materiałem lekko zaskoczeni. Zespół postanowił bowiem tym razem pójść nieco dalej i poeksperymentować.



Na najnowszym wydawnictwie Lipali zdecydowanie poszerzyło swój zakres muzycznych inspiracji. Oprócz dobrze wszystkim znanych ciężkich riffów, Panowie serwują nam tu także delikatniejsze dźwięki, spod znaku blues'a czy funk'u. Wszystko to natomiast w oparciu o znacznie rozszerzone instrumentarium. I tak obok gitar i perkusji pojawiają się klawisze, banjo oraz trąbka. Czasem też wkradnie się trochę elektroniki, a gdzieś w tle przemknie klarnet czy egzotyczna marimba. I niby nie jest to żadna rewolucja, czy odkrywanie dziewiczych muzycznych lądów, ale te świeże elementy świetnie rozwijają i uwypuklają najlepsze cechy twórczości zespołu. W dodatku warstwa muzyczna znakomicie współgra tu z mocnymi, niebanalnymi tekstami, w których Lipa jak zwykle celnie punktuje otaczającą nas rzeczywistość.



"3850" to 11 premierowych piosenek, łącznie niespełna 40 minut muzyki. Zestaw otwierają singlowe "Pamiątki z masakry", czyli wyraźny ukłon w stronę starych fanów. Ostry, chwytliwy riff, niebanalna melodia i liczne zmiany tempa, czyli po prostu klasyczne Lipali. Później jest już bardziej różnorodnie i naprawdę sporo się dzieje. Drugie na krążku "Najgroźniejsze zwierzę świata" to lekki i niezwykle optymistyczny kawałek, w którym nad całą kompozycją górują przyjemnie bujające dęciaki. Dalej otrzymujemy chwytliwy acz prosty i bardzo przewidywalny "Pasja i skowyt" oraz piękne, opowiadające o znoju codziennej miłości, "Trudy". Najmocniejszym punktem płyty jest jednak inna ballada. "Popioły", bo o tym utworze mowa, to całą pewnością jeden z najbardziej udanych numerów w dotychczasowej twórczości grupy. Początkowo skromny i delikatny po chwili przechodzi w mocne, dopełnione upiornymi hammondami, gitarowe granie by z kolei w końcówce przerodzić się w improwizowany blues-rockowy jam. Na CD wyraźnie wyróżniają się także: ciężki, nawiązujący do czasów Illusion, "Idol młot" oraz chwytliwy, szantowy "Sztorm". Całość wieńczą dwa polityczne manifesty czyli buntowniczy hymn "Oburzeni" i ostra, punkrockowa jazda bez trzymanki pt. "Wodzu prowadź".
"3850" to zdecydowanie najbardziej dojrzałe i przemyślane dzieło gdańskiego tria. Płyta pełna świetnych melodii i potencjalnych radiowych hitów. Co jednak najważniejsze, zespołowi po raz kolejny udała się tu nie lada sztuka - znowu wymknął się sztampie współczesnego rocka.
Piotr Samołyk
komentarze