To chyba rekordowy debiut fonograficzny – absolutna legenda polskiego punk rocka TZN Xenna swoją pierwszą studyjną płytę wydała właśnie teraz, po 31 latach od powstania zespołu.
Każdy kto polskim punkiem interesuje się choć trochę, wie doskonale co znaczy nazwa TZN Xenna. Znaczy się sama w sobie nie znaczy nic, ale jaką wartość przedstawia dla fanów gatunku. Zespół jest jednym z prekursorów kultury punk nad Wisłą, założony w 1981 roku. Przez stosunkowo krótką działalność załoga Xenny zdobyła sławę niepokornych, nieprzejednanych buntowników, co odbiło się na dorobku fonograficznym zespołu. Do tej pory TZN Xennę można było usłyszeć tylko na singlu z 1986 roku „Dzieci z brudnej ulicy" oraz kompilacji „Jak punk to punk” (1986r.). Wreszcie po sensacyjnej reaktywacji zespołu, przyszedł też czas na „debiutancką” płytę. Tym bardziej to istotne, że nie jest to wyłącznie zbiór starych kawałków, lecz album w połowie stanowią też nowe kompozycje.
Dla wiernych fanów formacji usłyszenie w świetnej jakości i w odświeżonej formie utworów takich jak „Guma”, „Religia”, „Paranoja” to niemal dar z niebios. Na płycie leciwe kawałki brzmią mocno, konkretnie i nie straciły nic ze swego pazura. Refren „Gumy” z płyty rozkręci każde pogo, tak samo jak robił to lata temu. „Wodzowie” z silnym indiańskim wątkiem mówi o rasizmie, a szamańskie dźwięki nie powinny dziwić – Zygzak od dawna powtarza, że prostota i transowość punka mają plemienny wyraz. Niespodzianką można nazwać kawałek „Warszawski Powstańczy Krzyż”, jeden z pierwszych i zapomnianych utworów grupy, w którym Zygzak upomina się o Powstańców Warszawskich (rzadko spotykany motyw „patriotyczny” w punku). Ciekawostką jest za to utwór „Samoloty”, autorstwa SALT-10, w którym niegdyś na perkusji grał nieodżałowany Stopa. Za łącznik między przeszłością a nową twórczością TZN Xenny można uznać „Naszą Wiarę”, potężny w brzmieniu i wyrywający z butów, z dobitnym antyreligijnym przekazem. A może bardziej tyczy się on egoistycznego i instrumentalnego traktowania wiary. Słowa tej piosenki pochodzą z kawałka „Pasterz”, który niegdyś Zygzak wykonywał gościnnie z Dezerterem (można to usłyszeć na płycie Dezertera "Jeszcze żywy człowiek").
Jak wypada nowy materiał TZN Xenny? Zajebiście. Nowe kompozycje, których jest aż 7, nie ustępują ani jakością, ani jaskrawością przekazu. Czadowy „Korporacyjny lament song” mówi o wyścigu szczurów i dyktaturze giełdowych indeksów, dobitne „Ścierwo” to też prawdziwa petarda. Już sam tytuł „Wolaków” zdradza, że nawiązuje do współczesności, a następujący wkrótce po nim „Wczorajszy sen” przełamuje spójność krążka zimnofalowymi motywami. Kapitalne wrażenie robi „Kałasznikow (niegrzeczne myśli)”, który rozniósł jarocińską publiczność podczas koncertu TZN Xenna w tym roku (to też był ich pierwszy występ w Jarocinie!). Złowrogi i psychopatyczny tekst mówi o ludziach pokroju A. Breivika. Album zamyka tytułowy „Dziewczyny w pogo”, najbardziej melodyjny, choć niepozbawiony kopa, z mniej absorbującym tekstem.
Pozostaje tylko się cieszyć, że „dinozaury” punk rocka wciąż dostępne są dla kolejnych pokoleń – niedawno przecież ukazał się Deuter i wspomniany archiwalny Dezerter. Po 31 latach historia zatoczyła koło i również TZN Xenna trafia na półki. „Dziewczyny w pogo” to świetna płyta, bez względu na markę i legendę zespołu. Ich muzyka broni się i w tych czasach. To prawdziwa lekcja punk rocka „made in Poland” i jeśli nie jest to gatunek Ci obojętny, po prostu tę płytę mieć musisz.
TZN Xenna w sieci:
Facebook
rad
Każdy kto polskim punkiem interesuje się choć trochę, wie doskonale co znaczy nazwa TZN Xenna. Znaczy się sama w sobie nie znaczy nic, ale jaką wartość przedstawia dla fanów gatunku. Zespół jest jednym z prekursorów kultury punk nad Wisłą, założony w 1981 roku. Przez stosunkowo krótką działalność załoga Xenny zdobyła sławę niepokornych, nieprzejednanych buntowników, co odbiło się na dorobku fonograficznym zespołu. Do tej pory TZN Xennę można było usłyszeć tylko na singlu z 1986 roku „Dzieci z brudnej ulicy" oraz kompilacji „Jak punk to punk” (1986r.). Wreszcie po sensacyjnej reaktywacji zespołu, przyszedł też czas na „debiutancką” płytę. Tym bardziej to istotne, że nie jest to wyłącznie zbiór starych kawałków, lecz album w połowie stanowią też nowe kompozycje.
Dla wiernych fanów formacji usłyszenie w świetnej jakości i w odświeżonej formie utworów takich jak „Guma”, „Religia”, „Paranoja” to niemal dar z niebios. Na płycie leciwe kawałki brzmią mocno, konkretnie i nie straciły nic ze swego pazura. Refren „Gumy” z płyty rozkręci każde pogo, tak samo jak robił to lata temu. „Wodzowie” z silnym indiańskim wątkiem mówi o rasizmie, a szamańskie dźwięki nie powinny dziwić – Zygzak od dawna powtarza, że prostota i transowość punka mają plemienny wyraz. Niespodzianką można nazwać kawałek „Warszawski Powstańczy Krzyż”, jeden z pierwszych i zapomnianych utworów grupy, w którym Zygzak upomina się o Powstańców Warszawskich (rzadko spotykany motyw „patriotyczny” w punku). Ciekawostką jest za to utwór „Samoloty”, autorstwa SALT-10, w którym niegdyś na perkusji grał nieodżałowany Stopa. Za łącznik między przeszłością a nową twórczością TZN Xenny można uznać „Naszą Wiarę”, potężny w brzmieniu i wyrywający z butów, z dobitnym antyreligijnym przekazem. A może bardziej tyczy się on egoistycznego i instrumentalnego traktowania wiary. Słowa tej piosenki pochodzą z kawałka „Pasterz”, który niegdyś Zygzak wykonywał gościnnie z Dezerterem (można to usłyszeć na płycie Dezertera "Jeszcze żywy człowiek").



Jak wypada nowy materiał TZN Xenny? Zajebiście. Nowe kompozycje, których jest aż 7, nie ustępują ani jakością, ani jaskrawością przekazu. Czadowy „Korporacyjny lament song” mówi o wyścigu szczurów i dyktaturze giełdowych indeksów, dobitne „Ścierwo” to też prawdziwa petarda. Już sam tytuł „Wolaków” zdradza, że nawiązuje do współczesności, a następujący wkrótce po nim „Wczorajszy sen” przełamuje spójność krążka zimnofalowymi motywami. Kapitalne wrażenie robi „Kałasznikow (niegrzeczne myśli)”, który rozniósł jarocińską publiczność podczas koncertu TZN Xenna w tym roku (to też był ich pierwszy występ w Jarocinie!). Złowrogi i psychopatyczny tekst mówi o ludziach pokroju A. Breivika. Album zamyka tytułowy „Dziewczyny w pogo”, najbardziej melodyjny, choć niepozbawiony kopa, z mniej absorbującym tekstem.



Pozostaje tylko się cieszyć, że „dinozaury” punk rocka wciąż dostępne są dla kolejnych pokoleń – niedawno przecież ukazał się Deuter i wspomniany archiwalny Dezerter. Po 31 latach historia zatoczyła koło i również TZN Xenna trafia na półki. „Dziewczyny w pogo” to świetna płyta, bez względu na markę i legendę zespołu. Ich muzyka broni się i w tych czasach. To prawdziwa lekcja punk rocka „made in Poland” i jeśli nie jest to gatunek Ci obojętny, po prostu tę płytę mieć musisz.
TZN Xenna w sieci:
rad
komentarze