12 lat minęło od ostatniej płyty Bakshish. W jakiej formie jest Jarex i spółka? Czy wciąż są jednym z topowych polskich zespołów reggae? Odpowiedzi na te pytania przynosi ich najnowsza płyta "4-I-VER".
Bakshish, założony w 1982 roku jeszcze jako Bakszysz, od 30 lat zajmuje pierwszorzędne miejsce na polskiej scenie reggae. Mimo przerw w działalności (a może właśnie tym bardziej) zdobył uznanie i szacunek fanów jamajskich rytmów nad Wisłą i dorobił się już statusu legendy, choć do tej pory w dorobku miał zaledwie trzy krążki: One Love (1992 r.), Eye (1994) i B3 (2000 r.). Tak więc "4-I-VER" to długo wyczekiwana okazja do sprawdzenia formy zespołu i tego jak prezentuje się w warunkach studyjnych. Bo o tym, że koncertowo wciąż są rewelacyjni, mógł przekonać się każdy podczas występów i festiwali.
Płyta powstała w odświeżonym składzie. Trzon grupy tworzą jej wieloletni członkowie Jarek "Jarex" Kowalczyk (jedyny z pierwszego składu Bakszyszu) i Mariusz "Mario Tolo" Litner (gitara) oraz świeża krew w postaci Moniki Biczysko (wokal, klawisze, sax), Damiana Poprawy (bas), Radka Wociala (klawisz) i Krzyśka Niedźwieckiego (gitara sol.). Do składu wrócił też Andrzej Rak (perkusja), w międzyczasie grający w Maleo Reggae Rockers.
Jak brzmi nowy Bakshish? Trochę po staremu, trochę po nowemu. Może i wszystko jest bardziej dopieszczone technologicznie, nieco ugładzone, czy nawet przylizane. Ale Jarex wciąż ma feeling, którym zachwycał w latach '80 i '90. I wciąż ma wiele do powiedzenia - przygotował teksty głębokie, choć przepełnione bólem i goryczą (najbardziej gorzki w zestawie "Złodziej"). Jak zawsze opowiada o przemijaniu, miłości, życiowych zawodach, ale nadal zachowuje wyraźną nutkę optymizmu ("a ja jednak mimo wszystko pozostanę optymistą", śpiewa w "Opty-Mistyku").
Sporo jest utworów nastrojowych, oczywiście reggae'owych, ale z wyraźnymi wycieczkami soulowymi (np. "1Kropla") i trochę mniej widocznymi jazzowymi. Materiał otwierają "Drogi Nasze", które podobnie jak "Jest Bezpiecznie" oraz "Ostatnia Szansa" (na płycie też w fantastycznej wersji unplugged) stały się szlagierami zanim ukazała się płyta. To oczywiście dzięki koncertom - słowa tych kawałków znają już zapewne tysiące. Jak zawsze Jarex miesza polskie kawałki z angielskojęzycznymi, znajdziemy więc melodyjny "Safety Place", bardziej słoneczny "Day by Day", wyważony "Nobody's Perfect" oraz utrzymany w tradycyjnym bakszyszowym stylu "I-Boat". Podobnie "Sobą Być" stylem nawiązuje do wcześniejszych dokonań grupy i pod względem rytmiki i charakterystycznych zawołań Jarexa. Gorzej przyjmuję "miękkie" oblicze zespołu, mające w sobie zalążek popu, bo choć Bakshish nigdy nie grał czystego roots reggae, to jednak "Alarm" jest dla mnie zbyt lekki muzycznie i nie przystaje do poważnego tekstu.
Ale trzeba jasno powiedzieć, że opłacało się te 12 lat czekać. Muzycy dali z siebie wszystko i osiągnęli soczyste, pełne brzmienie, gdzieniegdzie dopieszczone elektroniką. Słowa pochwały należą się także Radioaktywnym za mix i mastering. "4-I-VER" można odebrać jako kontynuację legendy grupy, ale nie polegającej na odcinaniu kuponów, lecz na świadomym zachowaniu stylu i przekazu, oraz śmiałego zaczerpnięcia z nowych rozwiązań muzycznych i technologicznych. Bakshish zawsze z tego słynął, że nie lubi stać w miejscu, tylko woli być o ten jeden kroczek przed wszystkimi...
Bakshish w sieci:
Facebook
rad
Bakshish, założony w 1982 roku jeszcze jako Bakszysz, od 30 lat zajmuje pierwszorzędne miejsce na polskiej scenie reggae. Mimo przerw w działalności (a może właśnie tym bardziej) zdobył uznanie i szacunek fanów jamajskich rytmów nad Wisłą i dorobił się już statusu legendy, choć do tej pory w dorobku miał zaledwie trzy krążki: One Love (1992 r.), Eye (1994) i B3 (2000 r.). Tak więc "4-I-VER" to długo wyczekiwana okazja do sprawdzenia formy zespołu i tego jak prezentuje się w warunkach studyjnych. Bo o tym, że koncertowo wciąż są rewelacyjni, mógł przekonać się każdy podczas występów i festiwali.
Płyta powstała w odświeżonym składzie. Trzon grupy tworzą jej wieloletni członkowie Jarek "Jarex" Kowalczyk (jedyny z pierwszego składu Bakszyszu) i Mariusz "Mario Tolo" Litner (gitara) oraz świeża krew w postaci Moniki Biczysko (wokal, klawisze, sax), Damiana Poprawy (bas), Radka Wociala (klawisz) i Krzyśka Niedźwieckiego (gitara sol.). Do składu wrócił też Andrzej Rak (perkusja), w międzyczasie grający w Maleo Reggae Rockers.



Jak brzmi nowy Bakshish? Trochę po staremu, trochę po nowemu. Może i wszystko jest bardziej dopieszczone technologicznie, nieco ugładzone, czy nawet przylizane. Ale Jarex wciąż ma feeling, którym zachwycał w latach '80 i '90. I wciąż ma wiele do powiedzenia - przygotował teksty głębokie, choć przepełnione bólem i goryczą (najbardziej gorzki w zestawie "Złodziej"). Jak zawsze opowiada o przemijaniu, miłości, życiowych zawodach, ale nadal zachowuje wyraźną nutkę optymizmu ("a ja jednak mimo wszystko pozostanę optymistą", śpiewa w "Opty-Mistyku").



Sporo jest utworów nastrojowych, oczywiście reggae'owych, ale z wyraźnymi wycieczkami soulowymi (np. "1Kropla") i trochę mniej widocznymi jazzowymi. Materiał otwierają "Drogi Nasze", które podobnie jak "Jest Bezpiecznie" oraz "Ostatnia Szansa" (na płycie też w fantastycznej wersji unplugged) stały się szlagierami zanim ukazała się płyta. To oczywiście dzięki koncertom - słowa tych kawałków znają już zapewne tysiące. Jak zawsze Jarex miesza polskie kawałki z angielskojęzycznymi, znajdziemy więc melodyjny "Safety Place", bardziej słoneczny "Day by Day", wyważony "Nobody's Perfect" oraz utrzymany w tradycyjnym bakszyszowym stylu "I-Boat". Podobnie "Sobą Być" stylem nawiązuje do wcześniejszych dokonań grupy i pod względem rytmiki i charakterystycznych zawołań Jarexa. Gorzej przyjmuję "miękkie" oblicze zespołu, mające w sobie zalążek popu, bo choć Bakshish nigdy nie grał czystego roots reggae, to jednak "Alarm" jest dla mnie zbyt lekki muzycznie i nie przystaje do poważnego tekstu.
Ale trzeba jasno powiedzieć, że opłacało się te 12 lat czekać. Muzycy dali z siebie wszystko i osiągnęli soczyste, pełne brzmienie, gdzieniegdzie dopieszczone elektroniką. Słowa pochwały należą się także Radioaktywnym za mix i mastering. "4-I-VER" można odebrać jako kontynuację legendy grupy, ale nie polegającej na odcinaniu kuponów, lecz na świadomym zachowaniu stylu i przekazu, oraz śmiałego zaczerpnięcia z nowych rozwiązań muzycznych i technologicznych. Bakshish zawsze z tego słynął, że nie lubi stać w miejscu, tylko woli być o ten jeden kroczek przed wszystkimi...
Bakshish w sieci:
rad
komentarze