Dwa lata przeleżał materiał na debiutancką płytę trójmiejskiej, reggae'owej Enchantii. Na szczęście w końcu znalazł się wydawca i pod koniec 2012 roku nakładem Fonografiki album trafił do dystrybucji.
Historia tej płyty jest naprawdę bogata, już kilka razy informowano, że wkrótce się ukaże, że już tuż tuż. W dodatku część utworów, które ostatecznie na nią trafiło, zostało wykradzionych i w 2010 roku piracko trafiły do sieci. Dobrze to i źle, roztrząsanie tej sprawy to taka sama dyskusja jak o problemie piractwa w ogóle. Z jednej strony szersza publiczność poznała Enchantię, z drugiej strony w ten sposób odebrano grupie możliwość zrobienia tego wielkiego "wow" z premierowym materiałem, nagranym, zmiksowanym i wydanym w profesjonalny sposób. Tak przygotowany produkt finalny potrafi zrobić dużo większe wrażenie niż demówka.
Słychać to wyraźnie na debiucie Enchantii. Płytka nie dość że ślicznie wygląda (projekt okładki na podstawie obrazu Tomasza Budzyńskiego) to zwiera w środku dopracowane, czy wręcz dopieszczone dźwięki. Miks autorstwa słynnego duetu Mario Activator Dziurex i Jarek "Smok" Smak robi wyraźną różnicę.
Kto zna Enchantię nie będzie zawiedziony. Płyta jest znakomitą wizytówką grupy. Kto nie zna, może poznać unikalne na naszej scenie reggae brzmienie. Rootsowe i nowoczesne, spokojne, trochę soulowe, ale i skoczne, bujające. Głos Sary ma również swój niemały urok, choć nie jest to głos specjalnie mocny, czy wyrazisty. Ale za to czuć w nim charyzmę, a jego ciepła barwa dobrze współgra z klimatem muzyki Enchantii. Można się za to przyczepić do kanciastego angielskiego.
Atmosfera kawałków nie jest wcale słoneczna, jak to zwykle w reggae, raczej tajemnicza. Spokojny, rootsowy rytm poprzetykany jest elektronicznymi, klawiszowymi i samplerskimi smaczkami. A nad całością unosi się dubowa mgła, która miło przykrywa, zniekształca i rozmywa. Elektroniczne klimaty znajdziemy zwłaszcza w kawałku "Controller", mogącym kojarzyć się z dokonaniami wrocławskiej Zebry.
Czasami jest szybciej i skoczniej, jak w otwierającym "Back To The Roots", szybkim "I Know" czy zahaczającym wręcz o ska "Rude Girls", przemycającym też trochę jazzowych i swingowych klimatów (ach te klawisze!). Zupełnie na drugim biegunie znajduje się kapitalny, spokojny "Word", tonący w basach i dubowych przestrzeniach, oraz aż ponad 6-minutowy, równie wyważony "There Is A Land". Nie zabrakło chyba najbardziej rozpoznawanego utworu "Solution", umieszczonego kiedyś na składance Rastastacji.
To zdecydowanie jedna z najlepszych polskich reaggae'owych płyt 2012 roku, debiut na który warto było czekać. Tylko trochę przeraża, że tak trudno wydać u nas tak dobrą płytę.
Enchantia w sieci:
Facebook
rad
Historia tej płyty jest naprawdę bogata, już kilka razy informowano, że wkrótce się ukaże, że już tuż tuż. W dodatku część utworów, które ostatecznie na nią trafiło, zostało wykradzionych i w 2010 roku piracko trafiły do sieci. Dobrze to i źle, roztrząsanie tej sprawy to taka sama dyskusja jak o problemie piractwa w ogóle. Z jednej strony szersza publiczność poznała Enchantię, z drugiej strony w ten sposób odebrano grupie możliwość zrobienia tego wielkiego "wow" z premierowym materiałem, nagranym, zmiksowanym i wydanym w profesjonalny sposób. Tak przygotowany produkt finalny potrafi zrobić dużo większe wrażenie niż demówka.
Słychać to wyraźnie na debiucie Enchantii. Płytka nie dość że ślicznie wygląda (projekt okładki na podstawie obrazu Tomasza Budzyńskiego) to zwiera w środku dopracowane, czy wręcz dopieszczone dźwięki. Miks autorstwa słynnego duetu Mario Activator Dziurex i Jarek "Smok" Smak robi wyraźną różnicę.



Kto zna Enchantię nie będzie zawiedziony. Płyta jest znakomitą wizytówką grupy. Kto nie zna, może poznać unikalne na naszej scenie reggae brzmienie. Rootsowe i nowoczesne, spokojne, trochę soulowe, ale i skoczne, bujające. Głos Sary ma również swój niemały urok, choć nie jest to głos specjalnie mocny, czy wyrazisty. Ale za to czuć w nim charyzmę, a jego ciepła barwa dobrze współgra z klimatem muzyki Enchantii. Można się za to przyczepić do kanciastego angielskiego.
Atmosfera kawałków nie jest wcale słoneczna, jak to zwykle w reggae, raczej tajemnicza. Spokojny, rootsowy rytm poprzetykany jest elektronicznymi, klawiszowymi i samplerskimi smaczkami. A nad całością unosi się dubowa mgła, która miło przykrywa, zniekształca i rozmywa. Elektroniczne klimaty znajdziemy zwłaszcza w kawałku "Controller", mogącym kojarzyć się z dokonaniami wrocławskiej Zebry.
Czasami jest szybciej i skoczniej, jak w otwierającym "Back To The Roots", szybkim "I Know" czy zahaczającym wręcz o ska "Rude Girls", przemycającym też trochę jazzowych i swingowych klimatów (ach te klawisze!). Zupełnie na drugim biegunie znajduje się kapitalny, spokojny "Word", tonący w basach i dubowych przestrzeniach, oraz aż ponad 6-minutowy, równie wyważony "There Is A Land". Nie zabrakło chyba najbardziej rozpoznawanego utworu "Solution", umieszczonego kiedyś na składance Rastastacji.
To zdecydowanie jedna z najlepszych polskich reaggae'owych płyt 2012 roku, debiut na który warto było czekać. Tylko trochę przeraża, że tak trudno wydać u nas tak dobrą płytę.
Enchantia w sieci:
rad
komentarze