Wydanie koncertu Deutera z 1987 roku to nie tylko istotne wydarzenie pod względem skromnej dostępności nagrań tej kapeli, ale to także jedna z pierwszych pozycji reaktywowanego wydawnictwa „Razem”.
To nie lada sensacja. Klub Płytowy działał w latach 1984-1988 przy tygodniku młodzieżowym „Razem”, wydając w niskich nakładach prawdziwe rarytasy, m.in. pierwsze albumy Dezertera, Sztywnego Palu Azji, T.Love, Kobranocki, Azylu P. W grudniu 2012 roku, po 25 latach przerwy, wznowił działalność, na powtórny start serwując właśnie digipack z koncertem Deutera.
Koncert był częścią Smyczkonaliów w Warszawie, organizowanych przez ZSP, którzy zaprosili „niegrzeczne” kapele, w tym właśnie Deutera. Rozruchy w tytule wiążą się z zamieszkami w Warszawie, które w tym czasie miały miejsce - o bandach zomowców w prześmiewczy sposób Paweł „Kelner” Rozwadowski opowiada w jednym z kawałków, robiąc z nich idiotów, którzy „nie pozwalają stać na przystankach”.
Dobra, starczy tej otoczki. Jakie dźwięki znajdziemy na krążku? No jak to koncertowe nagranie z punkowego koncertu z lat ’80, czyli niedoskonałe brzmieniowo, to tu, to tam trzeszczące, tracące sygnał, ale jednak w niezłej jakości. I tu szybka korekta – w ’87 Deuter już właściwie nie grał punk rocka, a bardziej punkowo zabarwiony, brudny funk. Przy czym na tej płycie znajdziemy jeszcze inną twarz kapeli, bo grają nasączonego psychodelią rocka i post punka. Większość koncertowego materiału stanowią kawałki, które znamy z płyty „1987”. Zagrane są jednak bardziej „na miękko” (choćby spokojna wersja „Martyrologicznej piosenki”), Deuter raczej bawił się różnymi stylami, szczególnie chętnie wplatając powykręcane i chaotyczne improwizacje na keyboardzie (obsługiwanym prze Piotra "Samohut" Subotkiewicza), oraz kombinując z przedziwnym gitarowym efektem, dorzucając też eksperymenty z elektronicznie generowanymi odgłosami. Dla fanów ostrzejszej strony Deutera też coś się znajdzie, w postaci dwóch wybuchowych petard „Cały Świat” i słynnej „Szarej Masy” – tu już Deuter brzmi w starym stylu.
Jest niestety jedno ale. Ten album na pewno jest rarytasem dla fanów polskiego starego punk rocka, dla fanów Deutera tym bardziej. Ale niestety oprócz Kelnera, pojawia się na płycie jeszcze jeden, kobiecy wokal. To jedna z bliźniaczek, znajoma kapeli, która znalazła się przed mikrofonem w dosyć tajemniczych i chyba też przypadkowych okolicznościach. Na Boga, fałszuje ona niemiłosiernie, stawiając kompletnie nietrafione partie wokalne. To sprawia, że chwilami odechciewa się brnąć dalej w głąb płyty.
Ale jak wspomniałem, jest to rarytas, nagranie, o którym do niedawna nie wiedział sam zespół i cholernie miło jest usłyszeć w 2013 roku, jak 26 lat temu brzmiał Deuter na żywo. Tym bardziej, że na koncertowym albumie prezentuje styl, którego na dotychczasowych płytach nie usłyszymy.
Deuter w sieci:
Facebook
rad
To nie lada sensacja. Klub Płytowy działał w latach 1984-1988 przy tygodniku młodzieżowym „Razem”, wydając w niskich nakładach prawdziwe rarytasy, m.in. pierwsze albumy Dezertera, Sztywnego Palu Azji, T.Love, Kobranocki, Azylu P. W grudniu 2012 roku, po 25 latach przerwy, wznowił działalność, na powtórny start serwując właśnie digipack z koncertem Deutera.
Koncert był częścią Smyczkonaliów w Warszawie, organizowanych przez ZSP, którzy zaprosili „niegrzeczne” kapele, w tym właśnie Deutera. Rozruchy w tytule wiążą się z zamieszkami w Warszawie, które w tym czasie miały miejsce - o bandach zomowców w prześmiewczy sposób Paweł „Kelner” Rozwadowski opowiada w jednym z kawałków, robiąc z nich idiotów, którzy „nie pozwalają stać na przystankach”.
Dobra, starczy tej otoczki. Jakie dźwięki znajdziemy na krążku? No jak to koncertowe nagranie z punkowego koncertu z lat ’80, czyli niedoskonałe brzmieniowo, to tu, to tam trzeszczące, tracące sygnał, ale jednak w niezłej jakości. I tu szybka korekta – w ’87 Deuter już właściwie nie grał punk rocka, a bardziej punkowo zabarwiony, brudny funk. Przy czym na tej płycie znajdziemy jeszcze inną twarz kapeli, bo grają nasączonego psychodelią rocka i post punka. Większość koncertowego materiału stanowią kawałki, które znamy z płyty „1987”. Zagrane są jednak bardziej „na miękko” (choćby spokojna wersja „Martyrologicznej piosenki”), Deuter raczej bawił się różnymi stylami, szczególnie chętnie wplatając powykręcane i chaotyczne improwizacje na keyboardzie (obsługiwanym prze Piotra "Samohut" Subotkiewicza), oraz kombinując z przedziwnym gitarowym efektem, dorzucając też eksperymenty z elektronicznie generowanymi odgłosami. Dla fanów ostrzejszej strony Deutera też coś się znajdzie, w postaci dwóch wybuchowych petard „Cały Świat” i słynnej „Szarej Masy” – tu już Deuter brzmi w starym stylu.
Jest niestety jedno ale. Ten album na pewno jest rarytasem dla fanów polskiego starego punk rocka, dla fanów Deutera tym bardziej. Ale niestety oprócz Kelnera, pojawia się na płycie jeszcze jeden, kobiecy wokal. To jedna z bliźniaczek, znajoma kapeli, która znalazła się przed mikrofonem w dosyć tajemniczych i chyba też przypadkowych okolicznościach. Na Boga, fałszuje ona niemiłosiernie, stawiając kompletnie nietrafione partie wokalne. To sprawia, że chwilami odechciewa się brnąć dalej w głąb płyty.
Ale jak wspomniałem, jest to rarytas, nagranie, o którym do niedawna nie wiedział sam zespół i cholernie miło jest usłyszeć w 2013 roku, jak 26 lat temu brzmiał Deuter na żywo. Tym bardziej, że na koncertowym albumie prezentuje styl, którego na dotychczasowych płytach nie usłyszymy.
Deuter w sieci:
rad
komentarze