Oświęcimska ska formacja Panna Marzena i Bizony, ze swoim dopiero co wydanym debiutanckim krążkiem może od razu zasadzić się na miano odkrycia roku na polskiej scenie muzyki jamajskiej.
O Bizonach i Pannie Marzenie ogólnie nie wiadomo zbyt wiele. Powstali pod koniec pierwszej dekady XXI wieku na gruzach wywodzącej się z Brzeszczów kapeli Arka Taty Marka. Dopływ świeżej krwi w postaci młodych instrumentalistów i tajemniczej Panny Marzeny (odnalezionej w podziemiach oświęcimskich klubów jazzowych – jak głosi info z jednego ich koncertu) zaowocował nowym składem, który teraz z wiatrem we włosach wdziera się do czołówki polskich zespołów z nurtu muzyki jamajskiej.
Nad nagraniem debiutanckiego albumu PMiB czuwali weterani polskiego ska, czyli przedstawiciele Vespy. Można oczywiście odnaleźć pewne elementy wspólne tych dwóch zespołów – zwłaszcza uroczy kobiecy wokal i równie ochocze spoglądanie w stronę swingu. O, i może też butę, bo już w pierwszym kawałku Bizony śpiewają, że czują się królem ska w swym mieście (to i tak skromnie w porównaniu do „Vespa pany, inne kapele syf”).
Bizoni debiut to trzynaście kawałków w szeroko pojętej stylistyce ska. Górują rootsowe klimaty, czyli ska taneczne, ale nie brak też bardziej leniwego rocksteady, czy z kolei mocno skocznych, szybkich fragmentów. Jak to w ska, jest mocno zabawowo i beztrosko – pijackie przygody mieszają się ze wspomnieniami młodzieńczych wybryków i szaleństw - o taka choćby „Pogoda” brzmiąca trochę w stylu Pana Profeski. Więc jeśli macie ochotę na bumelanctwo i swawolę, to przy tych dźwiękach przyjdzie wam to łatwiej, a wszelkie wyrzuty sumienia nie mają racji bytu.
Ale ale… o miłości też jest i to całkiem sporo. Przecież miłość w rytmach ska to miłość wyjątkowo gorąca (choć też najczęściej trudna). Zresztą posłuchajcie „Zuzanny Wrzesień” czy „Otwórz mi dom” (cover Clive & Naomi), albo „Tybyć w Montego Bay”, by zrozumieć jak silne uczucie drzemie w jamajskich piosenkach.
I choć może w tekstach czasami jest trochę czerstwo (kiełbasa z balkonu jeszcze ciąży mi na żołądku), to warstwa muzyczna wszystko nam wynagradza. Grają z rozmachem, sekcja dęciaków pięknie chodzi, a słodki głos Panny Marzeny jest prawdziwą ozdobą całości.
Trochę tak znikąd - bo wcześniej nie byli zbyt rozpoznawani - Panna Marzena i Bizony wyskoczyli ze świetnym, świeżym materiałem, który z pewnością będzie wysoko w zestawieniach najlepszych polskich płyt muzyki ska 2013 roku. To pewne, choć ledwie się zaczął.
Cała płyta do odsłuchania na stronie zespołu.
Panna Marzena i Bizony w sieci
rad
O Bizonach i Pannie Marzenie ogólnie nie wiadomo zbyt wiele. Powstali pod koniec pierwszej dekady XXI wieku na gruzach wywodzącej się z Brzeszczów kapeli Arka Taty Marka. Dopływ świeżej krwi w postaci młodych instrumentalistów i tajemniczej Panny Marzeny (odnalezionej w podziemiach oświęcimskich klubów jazzowych – jak głosi info z jednego ich koncertu) zaowocował nowym składem, który teraz z wiatrem we włosach wdziera się do czołówki polskich zespołów z nurtu muzyki jamajskiej.
Nad nagraniem debiutanckiego albumu PMiB czuwali weterani polskiego ska, czyli przedstawiciele Vespy. Można oczywiście odnaleźć pewne elementy wspólne tych dwóch zespołów – zwłaszcza uroczy kobiecy wokal i równie ochocze spoglądanie w stronę swingu. O, i może też butę, bo już w pierwszym kawałku Bizony śpiewają, że czują się królem ska w swym mieście (to i tak skromnie w porównaniu do „Vespa pany, inne kapele syf”).



Bizoni debiut to trzynaście kawałków w szeroko pojętej stylistyce ska. Górują rootsowe klimaty, czyli ska taneczne, ale nie brak też bardziej leniwego rocksteady, czy z kolei mocno skocznych, szybkich fragmentów. Jak to w ska, jest mocno zabawowo i beztrosko – pijackie przygody mieszają się ze wspomnieniami młodzieńczych wybryków i szaleństw - o taka choćby „Pogoda” brzmiąca trochę w stylu Pana Profeski. Więc jeśli macie ochotę na bumelanctwo i swawolę, to przy tych dźwiękach przyjdzie wam to łatwiej, a wszelkie wyrzuty sumienia nie mają racji bytu.



Ale ale… o miłości też jest i to całkiem sporo. Przecież miłość w rytmach ska to miłość wyjątkowo gorąca (choć też najczęściej trudna). Zresztą posłuchajcie „Zuzanny Wrzesień” czy „Otwórz mi dom” (cover Clive & Naomi), albo „Tybyć w Montego Bay”, by zrozumieć jak silne uczucie drzemie w jamajskich piosenkach.
I choć może w tekstach czasami jest trochę czerstwo (kiełbasa z balkonu jeszcze ciąży mi na żołądku), to warstwa muzyczna wszystko nam wynagradza. Grają z rozmachem, sekcja dęciaków pięknie chodzi, a słodki głos Panny Marzeny jest prawdziwą ozdobą całości.
Trochę tak znikąd - bo wcześniej nie byli zbyt rozpoznawani - Panna Marzena i Bizony wyskoczyli ze świetnym, świeżym materiałem, który z pewnością będzie wysoko w zestawieniach najlepszych polskich płyt muzyki ska 2013 roku. To pewne, choć ledwie się zaczął.
Cała płyta do odsłuchania na stronie zespołu.
Panna Marzena i Bizony w sieci
rad
komentarze