Który to już side projekt „Krzaka” basisty Vespy? Ciężko zliczyć. Tym razem daje ujście swojej muzycznej nadpobudliwości w wyjątkowym projekcie solowym.
W Szczecinie rozbija się jak mało kto. Obok Vespy, która mimo ciągłych zmian w składzie dzielnie trwa, równie prężnie działają Pomorzanie, którzy odważnie sięgnęli po big bit (co ostatnio zgapiła Baaba). Wciąż dezinformację sieje kabaretowo-muzyczne Wielkie Pomorze (szykuje się pomału nowa odsłona). Nie zapominajmy o reggae’owym soundsystemie Bracia Kaczyńscy Satanic Sound System, który grał kiedyś. Wszystkie te składy, których nazbierało się całkiem sporo, „ciągnie” Krzaq, a dorzucić można jeszcze współpracę przy nagrywaniu debiutu oświęcimskiej formacji Panna Marzena i Bizony (wraz z nieodłącznym Maćkiem J.).
Jakoś na wiosnę 2012 powstał Marszałek Pizdudski One Man Band. Pomysł prosty jak drut i tak popularny jak daleko sięga Internet – autorskie wykonania tylko na gitarę i wokal oraz nagrania wypuszczane do sieci. A jednak robi to ciekawiej niż całe zastępy domorosłych grajków. Nieco później dołączył elementy perkusji - stopę i hithat, które oczywiście obsługuje sam, na co wskazuje dobitnie nazwa. Nagrania są rejestrowane do bólu amatorskim sprzętem, więc ciężko się dziwić, że są wyjątkowo kiepskiej jakości, pod względem obrazu jak i dźwięku - ot krzywo postawiona kamerka, słaby mikrofon i obróbka topornym programem. Bo nie o technologiczne dopicowanie tu chodzi.
Marszałek gra proste, czasami nawet prymitywne kawałki, czasem trochę zerżnięte z klasyków, osadzone w bluesie i country, podlane niegrzecznością punka i energią rockabilly. „Projekt z gatunku blus-kantry-pank. chlew i mielizna, syf i wpizdu bagno” – pisze Marszałek. No właśnie, to jegomość dosyć szorstki w obejściu, wyraża się w sposób, który większość nazwie mało dyplomatycznym, sypie gęsto kurwami i epitetami. Ale jak tu używać innego języka, skoro śpiewa o gorzkiej stronie życia - zdradach, życiowych zawodach, złych kobietach i mrocznych historiach. A czyni to z autentycznością umęczonego żywotem, pomarszczonego bluesman znad Mississipi. Z tym, że Marszałek to też punkowy bunt i frustracja - stąd tak różne porównania, od GG Allina do Seasick Steve’a.
Skąd pomysł na projekt solowy? Odpowiada Marszalek Pizdudski: Mam dość tych wszystkich kolegów z zespołów, tych prób na które zawsze ktoś nie przychodzi, odwołanych koncertów, bo kaszelek i sraka, studia, wakacje, dzieci, ciocia i babcia. Mam dość już dzielenia się kasą po gigu, dość mam tych ładniejszych niż ja perkusistów, gitarzystów, co nie chcą nigdy kończyć solówek, wokalistek, trębaczy… Jebać ich, idę na swoje*.
Póki co w sieci jest sześć utworów Marszałka, które możecie podejrzeć na jego profilu fejsbukowym. Podobno są plany by to gdzieś kiedyś nagrać w ludzkich warunkach, czyli w studio i wydać (zapewne własnym sumptem). Ma też już za sobą pierwszy koncert - zadebiutował scenicznie 16 marca w szczecińskiej Piwnicy Kany, dając kapitalne szoł.
*fragment utworu „Aj goł solo”
Marszałek Pizdudski One Man Band w sieci
rad
W Szczecinie rozbija się jak mało kto. Obok Vespy, która mimo ciągłych zmian w składzie dzielnie trwa, równie prężnie działają Pomorzanie, którzy odważnie sięgnęli po big bit (co ostatnio zgapiła Baaba). Wciąż dezinformację sieje kabaretowo-muzyczne Wielkie Pomorze (szykuje się pomału nowa odsłona). Nie zapominajmy o reggae’owym soundsystemie Bracia Kaczyńscy Satanic Sound System, który grał kiedyś. Wszystkie te składy, których nazbierało się całkiem sporo, „ciągnie” Krzaq, a dorzucić można jeszcze współpracę przy nagrywaniu debiutu oświęcimskiej formacji Panna Marzena i Bizony (wraz z nieodłącznym Maćkiem J.).
Jakoś na wiosnę 2012 powstał Marszałek Pizdudski One Man Band. Pomysł prosty jak drut i tak popularny jak daleko sięga Internet – autorskie wykonania tylko na gitarę i wokal oraz nagrania wypuszczane do sieci. A jednak robi to ciekawiej niż całe zastępy domorosłych grajków. Nieco później dołączył elementy perkusji - stopę i hithat, które oczywiście obsługuje sam, na co wskazuje dobitnie nazwa. Nagrania są rejestrowane do bólu amatorskim sprzętem, więc ciężko się dziwić, że są wyjątkowo kiepskiej jakości, pod względem obrazu jak i dźwięku - ot krzywo postawiona kamerka, słaby mikrofon i obróbka topornym programem. Bo nie o technologiczne dopicowanie tu chodzi.



Marszałek gra proste, czasami nawet prymitywne kawałki, czasem trochę zerżnięte z klasyków, osadzone w bluesie i country, podlane niegrzecznością punka i energią rockabilly. „Projekt z gatunku blus-kantry-pank. chlew i mielizna, syf i wpizdu bagno” – pisze Marszałek. No właśnie, to jegomość dosyć szorstki w obejściu, wyraża się w sposób, który większość nazwie mało dyplomatycznym, sypie gęsto kurwami i epitetami. Ale jak tu używać innego języka, skoro śpiewa o gorzkiej stronie życia - zdradach, życiowych zawodach, złych kobietach i mrocznych historiach. A czyni to z autentycznością umęczonego żywotem, pomarszczonego bluesman znad Mississipi. Z tym, że Marszałek to też punkowy bunt i frustracja - stąd tak różne porównania, od GG Allina do Seasick Steve’a.



Skąd pomysł na projekt solowy? Odpowiada Marszalek Pizdudski: Mam dość tych wszystkich kolegów z zespołów, tych prób na które zawsze ktoś nie przychodzi, odwołanych koncertów, bo kaszelek i sraka, studia, wakacje, dzieci, ciocia i babcia. Mam dość już dzielenia się kasą po gigu, dość mam tych ładniejszych niż ja perkusistów, gitarzystów, co nie chcą nigdy kończyć solówek, wokalistek, trębaczy… Jebać ich, idę na swoje*.
Póki co w sieci jest sześć utworów Marszałka, które możecie podejrzeć na jego profilu fejsbukowym. Podobno są plany by to gdzieś kiedyś nagrać w ludzkich warunkach, czyli w studio i wydać (zapewne własnym sumptem). Ma też już za sobą pierwszy koncert - zadebiutował scenicznie 16 marca w szczecińskiej Piwnicy Kany, dając kapitalne szoł.
*fragment utworu „Aj goł solo”
Marszałek Pizdudski One Man Band w sieci
rad
tagi: marszałek_pizdudski_one_man_band (8) polskie (886) pomorzanie (6) przybliżamy (144) rock (484) vespa (5) wielkie_pomorze (2)
komentarze