Płytę „Szumna Sessions” można nazwać z czystym sumieniem najbardziej wyczekiwanym albumem polskiego ska minionej dekady. Czy opłacało się czekać?
Co najmniej kilka razy zapowiadano ukazanie się pierwszej płyty „Barmanów”. Gdyby nie fakt, że krążek trzymam w dłoni, pewnie wciąż bym nie wierzył, że ten materiał udało się w końcu wydać. Ale jest, a jaki jest?
Wszyscy którzy poznali ich występy na żywo, albo pamiętają epkę z 2009 roku, mieli prawo oczekiwać od debiutanckiej płyty wiele. Spokojnie, „Szumna Sessions” powinna zadowolić najwybredniejszych, bo ma w sobie wszystko, z czego The Bartenders zdążyli zasłynąć – olbrzymią porcję skocznej, tanecznej muzyki ska, przyprawionej jazzowymi i swingowymi motywami, oraz kilka śmiałych eksperymentów około gatunkowych.
13 kawałków to połączenie tradycji oldschoolowych jamajskich brzmień z nowoczesnymi trendami, w tym z wydawałoby się zupełnie odmienną muzyczną galaktyką – hip hopem. Trzeba oddać zespołowi co ich – brzmią dobrze i grając chwytające za duszę starocie i w rozrywkowych przebojach. Barmani z niebywałą lekkością serwują skoczne piosenki, od samego początku gwarantujące świetną zabawę, za sprawą singlowego „The Polecat”, z gościnnym udziałem Dr Ring Dinga, czy imprezowego „7 na 6”. O ile w przypadku ska zazwyczaj można mówić o taneczności, to The Bartenders grają w sposób automatycznie uruchamiający biodra – jeśli stoisz bez ruchu przy tej muzyce, zgłoś się do lekarza.
Zadziwiająco dobrze wypadają eksperymenty z hip hopem – „Przeżyć w tej dżungli” i bonusowy „Wolny Czas” z gościnnym udziałem Duże Pe (świetny tekst o blokowiskach!). Nie można nie wspomnieć o „Warszawo”, pięknym hołdzie dla stolicy, opartym na kubańskiej melodii ludowej. Wszystkie kapele grające ody do swych małych ojczyzn powinny podpatrzyć jak to robić ze smakiem i jednocześnie w sposób poruszający. Jest też moment na oddech – leniwe reggae w „Only a Fool” oraz „Tefes” jest może i ładne, ale te numery przekonują mnie znacznie mniej (podobnie jak oba remiksy).
Bo The Bartenders to spece od ska-jazzowych melodii, jazzujących klawiszy wgryzających się w prosty rytm ska i powalających solówek dęciaków. To wszystko znajdziemy w czterech znakomitych insturmentalach, które niczym nie ustępują szlagierom ska-jazzowych ensemble’ów z Rotterdamu, Nowego Jorku czy Petersburga. To utwory instrumentalne właśnie, choć w teorii mniej atrakcyjne od piosenek śpiewanych, są najlepsze na tej płycie - swingowo-jazzowa „Kattorna” autorstwa Krzysztofa Komedy, naszpikowana dętymi solówkami „Plato” czy dwa numery o mocy rozpędzonej bałkańskiej orkiestry: „Foton 4 A.M.” i „Hungarian Tabacco”. Im naprawdę więcej nie trzeba by podbijać serca fanów muzyki ska i to na całym świecie.
Jest to zapewne najlepsza tegoroczna płyta ska w Polsce - raczej nie widać nikogo, kto mógłby wyskoczyć nagle z czymś powalającym. Jest to też płyta istotna dla całego nurtu muzyki jamajskiej nad Wisłą na przestrzeni wielu lat. Oj, opłacało się czekać.
ps: płyta do wygrania w konkursie, info w dziale news
The Bartenders w sieci
rad
Co najmniej kilka razy zapowiadano ukazanie się pierwszej płyty „Barmanów”. Gdyby nie fakt, że krążek trzymam w dłoni, pewnie wciąż bym nie wierzył, że ten materiał udało się w końcu wydać. Ale jest, a jaki jest?
Wszyscy którzy poznali ich występy na żywo, albo pamiętają epkę z 2009 roku, mieli prawo oczekiwać od debiutanckiej płyty wiele. Spokojnie, „Szumna Sessions” powinna zadowolić najwybredniejszych, bo ma w sobie wszystko, z czego The Bartenders zdążyli zasłynąć – olbrzymią porcję skocznej, tanecznej muzyki ska, przyprawionej jazzowymi i swingowymi motywami, oraz kilka śmiałych eksperymentów około gatunkowych.
13 kawałków to połączenie tradycji oldschoolowych jamajskich brzmień z nowoczesnymi trendami, w tym z wydawałoby się zupełnie odmienną muzyczną galaktyką – hip hopem. Trzeba oddać zespołowi co ich – brzmią dobrze i grając chwytające za duszę starocie i w rozrywkowych przebojach. Barmani z niebywałą lekkością serwują skoczne piosenki, od samego początku gwarantujące świetną zabawę, za sprawą singlowego „The Polecat”, z gościnnym udziałem Dr Ring Dinga, czy imprezowego „7 na 6”. O ile w przypadku ska zazwyczaj można mówić o taneczności, to The Bartenders grają w sposób automatycznie uruchamiający biodra – jeśli stoisz bez ruchu przy tej muzyce, zgłoś się do lekarza.



Zadziwiająco dobrze wypadają eksperymenty z hip hopem – „Przeżyć w tej dżungli” i bonusowy „Wolny Czas” z gościnnym udziałem Duże Pe (świetny tekst o blokowiskach!). Nie można nie wspomnieć o „Warszawo”, pięknym hołdzie dla stolicy, opartym na kubańskiej melodii ludowej. Wszystkie kapele grające ody do swych małych ojczyzn powinny podpatrzyć jak to robić ze smakiem i jednocześnie w sposób poruszający. Jest też moment na oddech – leniwe reggae w „Only a Fool” oraz „Tefes” jest może i ładne, ale te numery przekonują mnie znacznie mniej (podobnie jak oba remiksy).



Bo The Bartenders to spece od ska-jazzowych melodii, jazzujących klawiszy wgryzających się w prosty rytm ska i powalających solówek dęciaków. To wszystko znajdziemy w czterech znakomitych insturmentalach, które niczym nie ustępują szlagierom ska-jazzowych ensemble’ów z Rotterdamu, Nowego Jorku czy Petersburga. To utwory instrumentalne właśnie, choć w teorii mniej atrakcyjne od piosenek śpiewanych, są najlepsze na tej płycie - swingowo-jazzowa „Kattorna” autorstwa Krzysztofa Komedy, naszpikowana dętymi solówkami „Plato” czy dwa numery o mocy rozpędzonej bałkańskiej orkiestry: „Foton 4 A.M.” i „Hungarian Tabacco”. Im naprawdę więcej nie trzeba by podbijać serca fanów muzyki ska i to na całym świecie.
Jest to zapewne najlepsza tegoroczna płyta ska w Polsce - raczej nie widać nikogo, kto mógłby wyskoczyć nagle z czymś powalającym. Jest to też płyta istotna dla całego nurtu muzyki jamajskiej nad Wisłą na przestrzeni wielu lat. Oj, opłacało się czekać.
ps: płyta do wygrania w konkursie, info w dziale news
The Bartenders w sieci
rad
komentarze
Materiał jest bardzo dobry. Też jestem wśród tych do dziś wyczekujących. Zastanawiam się tylko czemu tak wiele gościnnych wokali. Czyżby nie mieli zaufania do Earl Jacoba? Okej, bardziej rodowód ma nawijaczowy, ale przecież daje wokalnie rade, daje rade. Hm.
bodzioslaw23-06-2013 19:28:48