Niecodzienny debiut ukazał się właśnie nakładem Mystic Production. Płyta Karoliny Skrzyńskiej to dawka znakomitego głosu wokalistki oraz dźwięków z pogranicza muzyki etnicznej i jazzu.
Jak czytamy na stronie artystki, Karolina to wokalistka, autorka tekstów i muzyki (autorka wszystkich tekstów na płycie i większości muzyki - tu współpracowała z Urszulą Stosio). Czytamy też, że to wszechstronnie wykształcona wokalistka – kończyła szkołę muzyczną, „chłonęła wrażliwość muzyczną i specyfikę śpiewu orientalnego w Turcji”. To pierwszy element klucza do tej płyty – główną rolę odgrywa głos Karoliny, głos piękny, szlachetny, czysty i jak trzeba, potężny.
Drugi trop to tytuł „W Oddali”. Specyficzna aura albumu sprawia, że wszechobecne jest uczucie wielkich przestrzeni, otaczającej i tętniącej życiem natury oraz żywiołów. A śpiew Karoliny rozbrzmiewa w tych przestrzeniach doprawdy dostojnie, znakomicie wyeksponowany dobrą produkcją krążka.
Muzycznie jest różnorodnie, od etnicznego mistycyzmu („Prolog…” i „Epilog…”) i balladowych kołysanek („Kołysanka…” oraz dwa bonusy), po kompozycje etno-jazzowe i world music („Hej_w_oddali”, „Strach_spadania”). Szczególnie porywająco wypadają te dwa ostatnie. Jazzowy kontrabas i folkowe skrzypce znakomicie współpracują, zwłaszcza w utworach, w których Karolinie pięknie przygrywa Royal String Quartet. No właśnie, trzeba wspomnieć, że artystkę na płycie wsparło grono doświadczonych muzyków filharmonijnych, etnicznych, jazzowych i rockowych, m.in. na stałe współpracujący z Michałem Lorenzem lub Krzesimirem Dębskim: Maciej Szczyciński, Marta Maślanka, Robert Siwak i inni.
Wspomnianą różnorodność budują tak odmienne kompozycje jak porywający etno-jazzowy „Hej w Oddali”, orientalny „Epilog…” z egzotycznymi dźwiękami santura, dramatyczny w wyrazie „Przedwiośnie” ze słowiańskim „oj dana oj”, „Moje smutki, moje żale” z iberyjsko brzmiącą gitarą czy usypiająca „Kołysanka na pożegnanie” oraz dwa bonusy: „Szeptane”, „Prywatne niebo”. I właśnie w takich piosenkach-kołysankach mnie Karolina nie przekonuje, np. w utworze „Wiatr” nomen omen… wieje nudą - tak samo w obu bonusach.
Ale to są drobiazgi, główne wrażenie jest zdecydowanie pozytywne, bo takich głosów nie spotyka się często. „W Oddali” może nie przypadnie do gustu miłośnikom jakże popularnych ostatnio folkowych eksperymentów, bo choć na płycie folklor słowiański miesza się ze wschodnim, a muzyka folkowa z jazzem, to jest to jednak styl nieco archaiczny. I właśnie to mi się podoba - proste, szczere emocje, piękno podane wprost na otwartej dłoni, w szlachetnej formie. A trzeba też wspomnieć, że teksty autorstwa Karoliny również na uwagę zasługują. Jest więc to dzieło pod każdym względem wartościowe i oryginalne - w tej stylistyce w Polsce tak udanych albumów ukazuje się niewiele. Nie mogę się też uwolnić od skojarzenia z Lhasą de Selą… czy trzeba lepszej rekomendacji?
Karolina Skrzyńska w sieci
rad
Jak czytamy na stronie artystki, Karolina to wokalistka, autorka tekstów i muzyki (autorka wszystkich tekstów na płycie i większości muzyki - tu współpracowała z Urszulą Stosio). Czytamy też, że to wszechstronnie wykształcona wokalistka – kończyła szkołę muzyczną, „chłonęła wrażliwość muzyczną i specyfikę śpiewu orientalnego w Turcji”. To pierwszy element klucza do tej płyty – główną rolę odgrywa głos Karoliny, głos piękny, szlachetny, czysty i jak trzeba, potężny.
Drugi trop to tytuł „W Oddali”. Specyficzna aura albumu sprawia, że wszechobecne jest uczucie wielkich przestrzeni, otaczającej i tętniącej życiem natury oraz żywiołów. A śpiew Karoliny rozbrzmiewa w tych przestrzeniach doprawdy dostojnie, znakomicie wyeksponowany dobrą produkcją krążka.
Muzycznie jest różnorodnie, od etnicznego mistycyzmu („Prolog…” i „Epilog…”) i balladowych kołysanek („Kołysanka…” oraz dwa bonusy), po kompozycje etno-jazzowe i world music („Hej_w_oddali”, „Strach_spadania”). Szczególnie porywająco wypadają te dwa ostatnie. Jazzowy kontrabas i folkowe skrzypce znakomicie współpracują, zwłaszcza w utworach, w których Karolinie pięknie przygrywa Royal String Quartet. No właśnie, trzeba wspomnieć, że artystkę na płycie wsparło grono doświadczonych muzyków filharmonijnych, etnicznych, jazzowych i rockowych, m.in. na stałe współpracujący z Michałem Lorenzem lub Krzesimirem Dębskim: Maciej Szczyciński, Marta Maślanka, Robert Siwak i inni.
Wspomnianą różnorodność budują tak odmienne kompozycje jak porywający etno-jazzowy „Hej w Oddali”, orientalny „Epilog…” z egzotycznymi dźwiękami santura, dramatyczny w wyrazie „Przedwiośnie” ze słowiańskim „oj dana oj”, „Moje smutki, moje żale” z iberyjsko brzmiącą gitarą czy usypiająca „Kołysanka na pożegnanie” oraz dwa bonusy: „Szeptane”, „Prywatne niebo”. I właśnie w takich piosenkach-kołysankach mnie Karolina nie przekonuje, np. w utworze „Wiatr” nomen omen… wieje nudą - tak samo w obu bonusach.
Ale to są drobiazgi, główne wrażenie jest zdecydowanie pozytywne, bo takich głosów nie spotyka się często. „W Oddali” może nie przypadnie do gustu miłośnikom jakże popularnych ostatnio folkowych eksperymentów, bo choć na płycie folklor słowiański miesza się ze wschodnim, a muzyka folkowa z jazzem, to jest to jednak styl nieco archaiczny. I właśnie to mi się podoba - proste, szczere emocje, piękno podane wprost na otwartej dłoni, w szlachetnej formie. A trzeba też wspomnieć, że teksty autorstwa Karoliny również na uwagę zasługują. Jest więc to dzieło pod każdym względem wartościowe i oryginalne - w tej stylistyce w Polsce tak udanych albumów ukazuje się niewiele. Nie mogę się też uwolnić od skojarzenia z Lhasą de Selą… czy trzeba lepszej rekomendacji?
Karolina Skrzyńska w sieci
rad
komentarze