sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Ampacity – „Encounter One”

0 10-06-2013 12:16

Ta płyta nie przypomina właściwie niczego, co można by usłyszeć na naszym rodzimym poletku. Punkt obowiązkowy dla wszystkich fanów „kosmicznych” dźwięków.

Ampacity to trójmiejski kwintet, powstały z połączenia zespołów Broken Betty i God’s Own Prototype. Początkowo, projekt miał stanowić jednorazowy wybryk i pojawić się wyłącznie na festiwalu SpaceFest. Wspólne granie na tyle jednak wciągnęło chłopaków, że zdecydowali się zarejestrować powstały materiał w studio. Na krążek trafiły czterdzieści dwie minuty muzyki, upchnięte w trzech autorskich kompozycjach. Nie znajdziemy tu więc krótkich, prostych form. Każdy z utworów to wielowątkowa suita, stanowiąca błyskotliwą żonglerkę stylami.

Osobliwe klimaty space rocka zderzają się z klasycznie progresywnym graniem, a zalane niskimi tonami przestrzenie przywołują na myśl pustynne granie, rodem z Kalifornii. Wszystko to podane z mocnym hard rockowym pazurem i w lekko psychodelicznej aurze. Muzycy znakomicie czują klimaty lat 60. i 70., ale serwują je w świeżej, współczesnej formie. W nagraniach wyraźnie słychać echa Hawkwind i wczesnego Pink Floyd, bez trudu wychwycimy też jednak coś z The Mars Volta, Causa Sui, czy Kyuss.


Wydawnictwo otwiera trzynastominutowy połamaniec w postaci „Ultima Hombre”. Ciężki stonerowy riff, ciekawa sekcja rytmiczna i idealnie wszystko spinające, nieco purplowskie, hammondy. Kawałek kilkukrotnie zmienia rytmikę, raz po raz załamując się, aby po chwili znowu nabrać rozpędu i jeszcze mocniej uderzyć w słuchacza. Dalej trafiamy już na znacznie spokojniejsze granie. „Asimov’s Sideburns" to nieśpieszna kompozycja, będąca hołdem dla słynnego pisarza science fiction Isaaca Asimova. Muzycy w możliwie lapidarny sposób budują tu odrealniony, nieco senny, klimat, żeby pod koniec nagle zaatakować masywnymi gitarami. Album wieńczy gargantuiczny "Masters Of Earth". Ten, niemal dwudziestominutowy, utwór to prawdziwy popis technicznej biegłości i pomysłowości artystów. Muzycy zgrabnie przechodzą w nim od prostych stoner rockowych brzmień przez progresywny monumentalizm i obłąkanego rocka, aby zakończyć wszystko zawiesistą psychodelią w postaci pokręconej sekwencji elektronicznych dźwięków.

„Encounter One” to doskonale przemyślany i dopracowany krążek, w którym łatwo zatonąć na całe godziny. Zdecydowanie, rzecz do dłuższego odkrywania.



Piotr Samołyk

tagi: ampacity (4)  polskie (886)  recenzje (806)  rock (485) 
komentarze