sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Tak było „Na Piaskach”

0 23-07-2013 21:04

Za nami kolejna edycja festiwalu „Reggae na Piaskach”. Pora więc na jego krótkie podsumowanie.

Kameralna, rodzinna impreza, odbywająca się corocznie nad ostrowskim zalewem, zagościła już na dobre w regałowym kalendarzu. Formuła festiwalowa od paru lat pozostaje niezmienna. Pierwszy dzień to koncerty zespołów znanych i cenionych, natomiast drugi poświęcony jest niemal w całości konkursowi, któremu patronuje Ryszard Sarbak, zmarły w 2006 roku trębacz Gedeona Jerubbaala.

Gedeon Jerubbaal
Zagrały legendy

W tym roku obchodzimy umowne trzydziestolecie polskiego reggae i właśnie pod takim hasłem przebiegał pierwszy dzień festiwalu. Organizatorzy zaprosili przede wszystkim grupy, które przecierały szlaki dla tego nurtu w Polsce. Rozpoczął Gedeon Jerubbaal. Już pierwsze dźwięki porwały do zabawy publiczność tłumnie ciągnącą pod festiwalowy namiot. Gedeon przypomniał to, z czego słynął zawsze: świetne melodie i perfekcyjną grę sekcji rytmicznej. Dawne utwory nie straciły nic ze swojej mocy. Nie obyło się bez bisów.

Izrael
Drugim w kolejności zespołem był Izrael, który dał świetny, energetyczny koncert. Brylu, Maleo, Kelner i spółka zafundowali nam lekcję klasyki polskiego reggae, choć nie zabrakło również utworów z ostatniej płyty. Na scenie szalał największy szaman polskiego jazzu Włodek Kiniorski. Na bis usłyszeliśmy „See I & I” oraz „Psalm 125” w niesamowitych wersjach. Cieszy mnie bardzo, że Izrael od długiego już czasu utrzymuje konkretny poziom, bo w pierwszych latach od wznowienia aktywności koncertowej bywało z tym różnie.

Po koncercie Izraela nastąpiło odsłonięcie Polish Reggae Hall of Fame, czyli baneru ze zdjęciami najbardziej zasłużonych dla naszego reggae muzyków, dziennikarzy, wydawców i promotorów, wyłonionych w internetowym głosowaniu. Wśród tych postaci znalazł się również Ras Luta, który chwilę później zajął miejsce na scenie, by zagrać krótki, akustyczny set.

Rokosz
Rokosz z mocą

Na kolejny zespół musieliśmy czekać bardzo długo. No ale jeśli występuje się po 25. latach przerwy - i to na dodatek w rodzinnym mieście - to trzeba się naprawdę dobrze przygotować. Rokosz powrócił tylko na ten jeden raz i był to koncert bardzo udany. Zabrzmiały stare kawałki grupy, a na scenie pojawili się goście: Symeon Ruta, a chwilę później Jarex. Zespół przedstawił też jeden nowy utwór - przebojowy, wpadający w ska „Mamy moc”. Naprawdę mają. Ten refren do teraz gra mi w głowie i trzymam za słowo Dżejdżeja, który ze sceny odgrażał się, że Rokosz nie poprzestanie na tym jednorazowym wybryku.

Bakshish
Świetny koncert dał również Baksish, który zaczął od mixu własnych utworów, płynnie przechodząc w „Jak łzy”. Korzenne wibracje podlane dubowym sosem szybko zachęciły tłum zgromadzony pod sceną do tańca. Sporą część występu wypełniły utwory z ostatniej płyty grupy „4-I-ver”. Baksish przedstawił również dwa premierowe kawałki. Był to chyba najlepiej przyjęty koncert wieczoru. Publiczność dwa razy wywoływała zespół na bis.

Zawiódł mnie za to trochę Vavamuffin. Wiem na co stać tę ekipę na scenie i mogę śmiało stwierdzić, że ten koncert był jedynie poprawny. Na pewno nie bez znaczenia była tu późna pora - zmęczenie na pewno nie pomagało w odbiorze muzyki. Zabrakło mi paru numerów, w tym najbardziej „Polish Story”, który byłby świetną wizytówką pierwszego dnia festiwalowego. Mimo tego wszystkiego, nie wyobrażam sobie bardziej reprezentatywnej grupy trzeciej dekady polskiego reggae, od warszawskiej załogi.

Vavamuffin
Młodzi na scenie

Drugi dzień festiwalu to tradycyjnie już konkurs. Widać było jednocześnie, że gwoździem ostrowskiej imprezy były zdecydowanie koncerty gwiazd – publiczność stopniała przynajmniej o połowę. W tym roku w szranki stanęły (i zagrały kolejno): Ayarise, Los Grandes Rudeboys, Yerlam, Ferendżi i Roots Rockets. Ten ostatni zespół zaprezentował się według mnie najciekawiej pod względem muzycznym. Natomiast naiwnością tekstów wyprzedził o parę długości całą konkurencję i tak rzadko wychylającą się poza babilońsko-miłosny schemat. Nie przeszkodziło to jednak RR wygrać w głosowaniu publiczności. Podczas wręczania nagrody doszło do niecodziennej sytuacji, gdyż zwycięzcy przekazali statuetkę grupie Ayarise, która użyczyła im sprzętu na czas występu.

Ostatnim akordem festiwalu był występ laureata z roku ubiegłego, grupy Bez Jahzgh. Dziesięć osób na scenie, skrecze, bujanie, dęciaki, ska i mnóstwo pozytywnej energii. Podobał mi się ten koncert.

Podsumowując w wielkim skrócie. Tegoroczna odsłona „Reggae na Piaskach” nie zgromadziła relatywnie zbyt dużej ilości uczestników, choć jak na tak kameralną imprezę osiągnęła dobry wynik. Nie zachwyciły również kapele konkursowe. Przerwy między zespołami pierwszego dnia ścierpię. Tyle minusów. Ale najważniejsze - parafrazując klasyka – żeby te minusy nie przysłoniły wam plusów. Tych było w zeszły weekend w Ostrowie znacznie więcej, że wymienię tylko konkretnych ludzi, słoneczną pogodę, piękne okoliczności przyrody i fantastyczną muzykę.

Senior Cartero
Senior Cartero


tagi: festiwal (7)  przybliżamy (144)  reggae (122) 
komentarze