Trwa wakacyjna ofensywa wydawnictwa Lado ABC. Tym razem ukazał się debiut bydgosko-warszawskiego zespołu Hokei, eksplorującego pogranicza gitarowo-perkusyjnego eksperymentu.
Grupę założył Piotr Bukowski (Xenony, Duży Jack, Stwory), a w skład wszedł m.in. Kuba Ziołek (bas, wokal), który ostatnio wstrząsnął rodzimą (i nie tylko) scenę, płytą swojego projektu solowego Stara Rzeka. „Hokei to japońska sztuka walki, szkoła zapamiętywania i powtarzania. Tego co było – w to co jest. Hokei to zespół muzyczny, który stara się za wszelką cenę trzymać tych zasad” - tak piszą o sobie.
Powtarzanie jest tu ważnym słowem, bo na przestrzeni długich, kilkuminutowych kompozycji muzycy zapadając się w post-rockowy trans, tworzony przez zapętlanie różnych motywów. Operują nimi nad wyraz sprawnie, zmieniają co chwila rytm, załamują gwałtownie strukturę numeru, obierają inny kierunek. Świetnie widać to w otwierającym „Primax”, który mógłby właściwie być kolażem co najmniej kilku numerów – znajdziemy tu i czysty noise i echa space rocka i shoegaze’u. Znakomity kawałek.
Składniki dobierają zupełnie różne, ale zawsze udaje im się osiągnąć świetny efekt. W „Zodiaku” będzie to industrialnie hałasująca gitara i hadcore’owy krzyk Ziołka. To brutalizm i agresja, z trudem okiełznane i wciśnięte w ramy piosenki. W nerwowym rytmicznie „Tap” (ten wysoko wskakując bas, ah!) rozbujany space rock przechodzi w swobodne mazy z równie mgliście zaznaczonym wokalem. Jakaś pierwotna moc drzemie w „Exe”, z zupełnie miażdżącą sekcją rytmiczną i kolejnymi przejściami: od post punkowego łupnięcia, po szugejzowe i post rockowe momenty wyciszenia. I jeszcze ten odrealniony, przetworzony wokal. Zresztą jakaś kosmiczna aura pojawia się w różnych miejscach albumu - niekiedy przywalona hałasem, kiedy indziej – jak w „Ho” czy „Bless” – stanowiąca trzon ambientowych utworów.
Pokłady psychodelii znajdziemy w pełnym niepokoju „Koty i Psy” (polski tylko tytuł), gdzie Hokei zapada w pokręcony, mechaniczny trans. Zamykający album „Wuef” jest bardziej stonowany, ale również co rusz zmienia oblicze i daje czas by posłuchać samych instrumentów w długim motywie kończącym.
Hokei zalicza znakomity debiut, który po prostu musi zostać zauważony. Do "Don’t go" wraca się wiele razy, nie tylko słuchać całości, ale i by zagłębiać się w wiele ukrytych punktów tej całkiem szalonej podróży. A Lado ABC w tym roku, póki co zalicza same celne strzały. "Don’t go" to lotka w samym centrum tarczy.
Hokei w sieci
rad
Grupę założył Piotr Bukowski (Xenony, Duży Jack, Stwory), a w skład wszedł m.in. Kuba Ziołek (bas, wokal), który ostatnio wstrząsnął rodzimą (i nie tylko) scenę, płytą swojego projektu solowego Stara Rzeka. „Hokei to japońska sztuka walki, szkoła zapamiętywania i powtarzania. Tego co było – w to co jest. Hokei to zespół muzyczny, który stara się za wszelką cenę trzymać tych zasad” - tak piszą o sobie.
Powtarzanie jest tu ważnym słowem, bo na przestrzeni długich, kilkuminutowych kompozycji muzycy zapadając się w post-rockowy trans, tworzony przez zapętlanie różnych motywów. Operują nimi nad wyraz sprawnie, zmieniają co chwila rytm, załamują gwałtownie strukturę numeru, obierają inny kierunek. Świetnie widać to w otwierającym „Primax”, który mógłby właściwie być kolażem co najmniej kilku numerów – znajdziemy tu i czysty noise i echa space rocka i shoegaze’u. Znakomity kawałek.
Składniki dobierają zupełnie różne, ale zawsze udaje im się osiągnąć świetny efekt. W „Zodiaku” będzie to industrialnie hałasująca gitara i hadcore’owy krzyk Ziołka. To brutalizm i agresja, z trudem okiełznane i wciśnięte w ramy piosenki. W nerwowym rytmicznie „Tap” (ten wysoko wskakując bas, ah!) rozbujany space rock przechodzi w swobodne mazy z równie mgliście zaznaczonym wokalem. Jakaś pierwotna moc drzemie w „Exe”, z zupełnie miażdżącą sekcją rytmiczną i kolejnymi przejściami: od post punkowego łupnięcia, po szugejzowe i post rockowe momenty wyciszenia. I jeszcze ten odrealniony, przetworzony wokal. Zresztą jakaś kosmiczna aura pojawia się w różnych miejscach albumu - niekiedy przywalona hałasem, kiedy indziej – jak w „Ho” czy „Bless” – stanowiąca trzon ambientowych utworów.
Pokłady psychodelii znajdziemy w pełnym niepokoju „Koty i Psy” (polski tylko tytuł), gdzie Hokei zapada w pokręcony, mechaniczny trans. Zamykający album „Wuef” jest bardziej stonowany, ale również co rusz zmienia oblicze i daje czas by posłuchać samych instrumentów w długim motywie kończącym.
Hokei zalicza znakomity debiut, który po prostu musi zostać zauważony. Do "Don’t go" wraca się wiele razy, nie tylko słuchać całości, ale i by zagłębiać się w wiele ukrytych punktów tej całkiem szalonej podróży. A Lado ABC w tym roku, póki co zalicza same celne strzały. "Don’t go" to lotka w samym centrum tarczy.
Hokei w sieci
rad
komentarze