“Cel-ne-pal” znaczy “lewe racje”. Lewe racje powstały w Nepalu, który był celem podróży Igora Spolskiego...
Igor Spolski znany przede wszystkim z Płynów, ale również choćby z zamiłowania do ukulele (o czym pisaliśmy tutaj) wyruszył do Nepalu w 2010 roku z konkretnym planem na nagranie konkretnej płyty. „Cel-ne-pal” powstała więc na Dachu Świata, kilka tysięcy kilometrów od Polski, z udziałem nepalskich muzyków i realizatorów. Ale co ważniejsze, z wyraźnie wyczuwalnym wpływem kompletnie odmiennej atmosfery Trzeciego Świata.
Jest to album nietypowy, jest czymś na wzór muzycznej pocztówki i pamiętnikiem podróżnika jednocześnie. Nasączony dźwiękami Nepalu – czy to tłocznego Katmandu czy nepalskich dzieciaków - i naszpikowany błyskotliwymi spostrzeżeniami muzyka-podróżnika, jego obserwacjami z trasy, ale i osobistymi refleksjami.
Muzycznie to okolice world music, etno, folku. Nie brakuje oszczędnych piosenek na uku i mandolinę, flety i perkusjonalia („Whattodo”, „Wander&Wonder”), czy bardziej korzennych form, podszytych etno-transem bębnów i didgeriedoo (jest też nepalska pieśń ludowa ukryta pod tytułem „Piosenka Tolka Nepala”). Rewelacyjnie wypadają dwie piosenki po francusku – zwiewne i skoczne, przywołujące na myśl co niektóre momenty z Manu Chao. Zgrabne zabawy słowem możemy podziwiać w równie miłych dla ucha polskojęzycznych utworach: „Cel-ne-pal”, „Kuchnia konfusion” czy „Dehlicje”. Prawdziwym egzotycznym deserem jest „Namaste Ronaldo!”, delikatnie poprawione elektroniczną kreską i w dodatku pięknie oprawione teledyskiem.
Ta płyta emanuje zapachami, kolorami, miejskim zgiełkiem i świeżością naturalnych przestrzeni. To niezwykła mozaika, choć stworzona w sposób prosty, w sensie nie tylko muzycznym, ale i realizatorskim (nagrane analogowo w studiu-budzie). Ma w sobie melancholię towarzyszącą każdemu samotnemu podróżnikowi, refleksję oraz radość czerpaną z egzotycznych miejsc i z kontaktów z lokalsami.
Igorowi Spolskiemu udała się sztuka przybliżenia skrawka ziemi z drugiego krańca globu, ożywienia go w swoich piosenkach, wymieszania egzotyki z polską swojskością. Słuchając tego wyjątkowego albumu od razu chce się sięgnąć do szafy po plecak i ruszyć w świat, choć może niekoniecznie od razu do Katmandu…
Wraz z albumem można nabyć książkę ze zdjęciami. A Igor z djudsami występuje teraz jako trio, m.in. z wiolonczelą w instrumentarium.
igorspolskithedudes.bandcamp.com/album/lewe-racje
Igor Spolski & The Dudes w sieci
rad
Igor Spolski znany przede wszystkim z Płynów, ale również choćby z zamiłowania do ukulele (o czym pisaliśmy tutaj) wyruszył do Nepalu w 2010 roku z konkretnym planem na nagranie konkretnej płyty. „Cel-ne-pal” powstała więc na Dachu Świata, kilka tysięcy kilometrów od Polski, z udziałem nepalskich muzyków i realizatorów. Ale co ważniejsze, z wyraźnie wyczuwalnym wpływem kompletnie odmiennej atmosfery Trzeciego Świata.
Jest to album nietypowy, jest czymś na wzór muzycznej pocztówki i pamiętnikiem podróżnika jednocześnie. Nasączony dźwiękami Nepalu – czy to tłocznego Katmandu czy nepalskich dzieciaków - i naszpikowany błyskotliwymi spostrzeżeniami muzyka-podróżnika, jego obserwacjami z trasy, ale i osobistymi refleksjami.



Muzycznie to okolice world music, etno, folku. Nie brakuje oszczędnych piosenek na uku i mandolinę, flety i perkusjonalia („Whattodo”, „Wander&Wonder”), czy bardziej korzennych form, podszytych etno-transem bębnów i didgeriedoo (jest też nepalska pieśń ludowa ukryta pod tytułem „Piosenka Tolka Nepala”). Rewelacyjnie wypadają dwie piosenki po francusku – zwiewne i skoczne, przywołujące na myśl co niektóre momenty z Manu Chao. Zgrabne zabawy słowem możemy podziwiać w równie miłych dla ucha polskojęzycznych utworach: „Cel-ne-pal”, „Kuchnia konfusion” czy „Dehlicje”. Prawdziwym egzotycznym deserem jest „Namaste Ronaldo!”, delikatnie poprawione elektroniczną kreską i w dodatku pięknie oprawione teledyskiem.
Ta płyta emanuje zapachami, kolorami, miejskim zgiełkiem i świeżością naturalnych przestrzeni. To niezwykła mozaika, choć stworzona w sposób prosty, w sensie nie tylko muzycznym, ale i realizatorskim (nagrane analogowo w studiu-budzie). Ma w sobie melancholię towarzyszącą każdemu samotnemu podróżnikowi, refleksję oraz radość czerpaną z egzotycznych miejsc i z kontaktów z lokalsami.
Igorowi Spolskiemu udała się sztuka przybliżenia skrawka ziemi z drugiego krańca globu, ożywienia go w swoich piosenkach, wymieszania egzotyki z polską swojskością. Słuchając tego wyjątkowego albumu od razu chce się sięgnąć do szafy po plecak i ruszyć w świat, choć może niekoniecznie od razu do Katmandu…
Wraz z albumem można nabyć książkę ze zdjęciami. A Igor z djudsami występuje teraz jako trio, m.in. z wiolonczelą w instrumentarium.
igorspolskithedudes.bandcamp.com/album/lewe-racje
Igor Spolski & The Dudes w sieci
rad
komentarze