Dziś dźwięki popłyną szerokim i zakręconym strumieniem prosto ze stolicy. A to za sprawą debiutu grupy, o jakże osobliwej nazwie Weedpecker. Wydawnictwo zatytułowane po prostu „Weedpecker”, dostępne jest od paru tygodni i pokazuje, że polski stonerowy grunt pod nogami staje się coraz bardziej trwały.
Początki działalności Weedpeckerów sięgają końca 2011 r., a za ukształtowanie się składu grupy odpowiada połączenie sił założycieli, braci Dobrych, z perkusistą Belzebonga (Pan Falon) i Jose'm Alonso, byłym basistą Antigamy. Dali się już poznać na żywo podczas dobrze przyjętego gigu, organizowanego przez ludzi z Ceremony Booking, którzy znają się na rzeczy, jeśli chodzi o ten przysłowiowy piasek pustyni.
Płyta mieszcząca sześć kawałków brzmi bardzo zwarcie. Przeważają długie, bardzo rozbudowane kompozycje, w większości instrumentalne i utrzymane w typowym dla stoner/doom średnio wolnym tempie. Tematyka – można rzec, dla ludzi z jajami - widoczna chociażby po tytułach i wpisach członków zespołu na swoim profilu, oscyluje wokół „zielonych” tematów i wytworów ludzkiej wyobraźni.
Album otwiera brzmiąca znajomo fraza, bo oto kłania się krążek „Sabbath Bloody Sabbath”. Ale obaw o to, że mogłoby dojść do kalkowania, później już nie ma. Bardzo wpada w ucho rozbrzmiewające tu i ówdzie echo elementów grunge'u, tak jakby gdzieś tam w świadomości muzyków tkwił duch Alice In Chains, dostrzegalne w „Berenjena Pipe” oraz „Weedfields”. Wymowę bardziej dramatyczną ma numer „Kraken”, który swoim tytułem nawiązuje do legend o oceanicznym stworze. Często daje o sobie znać wprowadzenie przez gitarzystę szerokiej przestrzeni, tej dźwiękowej, jak i estetycznej, jaką dają wszelakie pogłosy, świsty i wydawałoby się niepozorne solowe zagrywki gitary. Ambientowy niemal wstęp do „Don't trust your elephant” oferuje nam wzrost napięcia, aż do kulminacji w chwytliwych mięsistych riffach i ekscytującą solówką. Całą kompozycję można by zobrazować ujęciami z wulkanicznego krajobrazu, z powoli spływającą lawą i jej potokami pośród oparów siarki. W każdej ze ścieżek czuć bujanie i groove, jaki przewija się przez cały album.
Wróżę powodzenie tej grupie, wstrzelili się w dobry czas, kiedy takie grupy jak Ampacity zdobywają spore uznanie i coraz większą publikę łaknącą podobnych dźwięków.
weedpecker.bandcamp.com/album/weedpecker-2
Weedpecker w sieci
Matheo
Początki działalności Weedpeckerów sięgają końca 2011 r., a za ukształtowanie się składu grupy odpowiada połączenie sił założycieli, braci Dobrych, z perkusistą Belzebonga (Pan Falon) i Jose'm Alonso, byłym basistą Antigamy. Dali się już poznać na żywo podczas dobrze przyjętego gigu, organizowanego przez ludzi z Ceremony Booking, którzy znają się na rzeczy, jeśli chodzi o ten przysłowiowy piasek pustyni.
Płyta mieszcząca sześć kawałków brzmi bardzo zwarcie. Przeważają długie, bardzo rozbudowane kompozycje, w większości instrumentalne i utrzymane w typowym dla stoner/doom średnio wolnym tempie. Tematyka – można rzec, dla ludzi z jajami - widoczna chociażby po tytułach i wpisach członków zespołu na swoim profilu, oscyluje wokół „zielonych” tematów i wytworów ludzkiej wyobraźni.
Album otwiera brzmiąca znajomo fraza, bo oto kłania się krążek „Sabbath Bloody Sabbath”. Ale obaw o to, że mogłoby dojść do kalkowania, później już nie ma. Bardzo wpada w ucho rozbrzmiewające tu i ówdzie echo elementów grunge'u, tak jakby gdzieś tam w świadomości muzyków tkwił duch Alice In Chains, dostrzegalne w „Berenjena Pipe” oraz „Weedfields”. Wymowę bardziej dramatyczną ma numer „Kraken”, który swoim tytułem nawiązuje do legend o oceanicznym stworze. Często daje o sobie znać wprowadzenie przez gitarzystę szerokiej przestrzeni, tej dźwiękowej, jak i estetycznej, jaką dają wszelakie pogłosy, świsty i wydawałoby się niepozorne solowe zagrywki gitary. Ambientowy niemal wstęp do „Don't trust your elephant” oferuje nam wzrost napięcia, aż do kulminacji w chwytliwych mięsistych riffach i ekscytującą solówką. Całą kompozycję można by zobrazować ujęciami z wulkanicznego krajobrazu, z powoli spływającą lawą i jej potokami pośród oparów siarki. W każdej ze ścieżek czuć bujanie i groove, jaki przewija się przez cały album.
Wróżę powodzenie tej grupie, wstrzelili się w dobry czas, kiedy takie grupy jak Ampacity zdobywają spore uznanie i coraz większą publikę łaknącą podobnych dźwięków.
weedpecker.bandcamp.com/album/weedpecker-2
Weedpecker w sieci
Matheo
komentarze