Prezent od rockowych psów, w postaci krótkiej, ale treściwej epki.
Bardzo miły to prezent, bo przy skromnych zapowiedziach, wielu o przygotowaniach nie widziało. A tu ciach, dwa lśniące nowością premierowe kawałki i trzy utwory w wersji live. Oj jest smacznie.
Dwie premiery to „Winter” oraz „Weapon Of Choice”. Obie pozycje mocne jak diabli, choć przyznam, że pierwszy z nich stawiam wyżej. „Winter” sunie powoli, lecz z dużą siłą, z ciężkimi bębnami, sfuzzowaną gitarą i wyraźnym basiwem. W refrenach robi się bardziej przebojowo, wręcz melodyjnie dzięki chwytliwym motywom gitarowym i wokalnym. A końcówka to już maksymalny docisk – piruety na gitarze i lawina bębnów. W tle wciąż obecny kwasowy tamburyn. Rewelka.
W „Weapon Of Choice” jest gęsto od pracy sekcji rytmicznej, a refren uderza skocznością. I tu nie zabrakło prawdziwego przysmaku dla zakochanych w rokendrolu – hałas w okolicach drugiej minuty – mniam!
Trzy kawałki live dołączone do epki to szlagiery z debiutanckiej płyty: „No Stress”, „Stains” i „Frank”, pochodzące z sesji dla Otwartej Sceny. Dają one namiastkę tego jak trio naparza na żywca. Wrażenie jest piorunujące, brzmią jak band gdzieś z lat ’70, improwizujący po dobrych dragach i trzymający się przy tym dyscypliny utworów. To jak popłynęli w „Stains”, jak szaleją we „Franku” – wielkie brawa! Wrażenie tym większe, że realizacja nagrań przez ekipę Otwartej Sceny to majstersztyk – nic dziwnego, że są rozchwytywani przez muzyków, którzy mieli okazję brać już udział w ich sesjach (info sprawdzone).
Na psy spod znaku MM nie ma mocnych. Powtórzę się – takiej muzy w Polsce nie gra nikt i zaczynam się zastanawiać, czy mogą nagrać coś słabego, chyba nie.
magnificentmuttley.bandcamp.com/album/little-giant-ep
Magnificent Muttley w sieci
Bardzo miły to prezent, bo przy skromnych zapowiedziach, wielu o przygotowaniach nie widziało. A tu ciach, dwa lśniące nowością premierowe kawałki i trzy utwory w wersji live. Oj jest smacznie.
Dwie premiery to „Winter” oraz „Weapon Of Choice”. Obie pozycje mocne jak diabli, choć przyznam, że pierwszy z nich stawiam wyżej. „Winter” sunie powoli, lecz z dużą siłą, z ciężkimi bębnami, sfuzzowaną gitarą i wyraźnym basiwem. W refrenach robi się bardziej przebojowo, wręcz melodyjnie dzięki chwytliwym motywom gitarowym i wokalnym. A końcówka to już maksymalny docisk – piruety na gitarze i lawina bębnów. W tle wciąż obecny kwasowy tamburyn. Rewelka.
W „Weapon Of Choice” jest gęsto od pracy sekcji rytmicznej, a refren uderza skocznością. I tu nie zabrakło prawdziwego przysmaku dla zakochanych w rokendrolu – hałas w okolicach drugiej minuty – mniam!
Trzy kawałki live dołączone do epki to szlagiery z debiutanckiej płyty: „No Stress”, „Stains” i „Frank”, pochodzące z sesji dla Otwartej Sceny. Dają one namiastkę tego jak trio naparza na żywca. Wrażenie jest piorunujące, brzmią jak band gdzieś z lat ’70, improwizujący po dobrych dragach i trzymający się przy tym dyscypliny utworów. To jak popłynęli w „Stains”, jak szaleją we „Franku” – wielkie brawa! Wrażenie tym większe, że realizacja nagrań przez ekipę Otwartej Sceny to majstersztyk – nic dziwnego, że są rozchwytywani przez muzyków, którzy mieli okazję brać już udział w ich sesjach (info sprawdzone).
Na psy spod znaku MM nie ma mocnych. Powtórzę się – takiej muzy w Polsce nie gra nikt i zaczynam się zastanawiać, czy mogą nagrać coś słabego, chyba nie.
magnificentmuttley.bandcamp.com/album/little-giant-ep
Magnificent Muttley w sieci
komentarze