Trzy lata minęły od ich ostatniego wydawnictwa (nie licząc albumu z remiksami), w tym czasie pozmieniało się solidnie w zespole. Jaka jest nowa płyta Panny Nikt?
Zespół „powraca bogatszy o 3 małżonków, 1 żonę, 1 tatę i 1 kawalera”, czytamy na ich stronie. Zmienił się również nieco pomysł na muzykę, lecz spokojnie, wszyscy, którzy pokochali Ms. No One za wyjątkową subtelność i na nowym krążku znajdą spore jej pokłady.
Już na debiutanckim „The Leaving Room” tychowianie pokazali, że lubią tworzyć piosenki niewesołe, raczej w ciemnych barwach. „Backeat Stories” także pełna jest takich elementów, wyrażających się przede wszystkim w melancholijnych momentach, gdzie w otoczeniu delikatnych dźwięków pełnię urody pokazuje zwiewny wokal Asi Piwowar-Antosiewicz („One minut storm”, obszerne fragmenty „Living Ghost” czy „Moss Song” oraz na pewno też wyśmienity, z retro naleciałością „Fuel”).
Lecz na nowej płycie melancholia z folkowymi korzeniami miesza się z brzmieniami rockowymi i trip-hopowymi, a elektronika jest jeszcze bardziej niepokojąca, zimna, złowroga. Przyjemnie to kontrastuje z ciepłym głosem Asi, najczęściej brzmiącym jakby zza mgły, rozmytym echami. Robi on na płycie kapitalną robotę. Ważną rolę pozostawiono basowi, którego silny warkot nadaje w kilku utworach energetycznej motoryki. Tak jest w świetnych „Osiedlach”, gdzie chwilami robi się wręcz nowofalowo. Tak jest w kolejnym moim faworycie tego krążka, czyli w „Virginii” (chyba najlepszy na płycie, bo każde jego oblicze jest wspaniałe). Tak jest i w „Nigdy” (o nim dalej).
Ms. No One wciąż blisko obcuje z ciszą, ale na innych warunkach. Mocniej eksponuje pazura, gdy z trip-hopowych klimatów wykluwają się rockowe brzmienia – wówczas przypominają mi w tym BiFF - posłuchajcie „Living Ghost”, „Wtedy” lub wspomnianej „Virginii”. Co ciekawe zespół zagląda także w rejony niemal post-rockowe w singlowym „Page 114” (usłyszymy tu altówkę, która gościnnie pojawiła się na płycie) i w kolejnym cudeńku tej płyty, utworze „Nigdy”. To kawał psychodelii, podbitej frapującymi partiami dętych (też gościnnie) i rozkręcającej się do momentu, aż grupa wchodzi na najwyższe obroty… i wtedy robi się dopiero ciekawie.
Opłacało się czekać na nowe wydawnictwo Panny Nikt. Efekt jest bardzo dobry. Każda stylistyka, której dotykają na tym albumie zagrana jest ze smakiem i pomysłem. Ich nowe, niekonwencjonalne idee muzyczne zamknięte w ramach piosenek emanują świeżością, a głosu Asi można po prostu słuchać godzinami. Balsam dla duszy.
Mamy dla Was 4 sztuki Cd "Backseat Stories" do wygrania -> w konkursie.
Ms. No One w sieci
Zespół „powraca bogatszy o 3 małżonków, 1 żonę, 1 tatę i 1 kawalera”, czytamy na ich stronie. Zmienił się również nieco pomysł na muzykę, lecz spokojnie, wszyscy, którzy pokochali Ms. No One za wyjątkową subtelność i na nowym krążku znajdą spore jej pokłady.
Już na debiutanckim „The Leaving Room” tychowianie pokazali, że lubią tworzyć piosenki niewesołe, raczej w ciemnych barwach. „Backeat Stories” także pełna jest takich elementów, wyrażających się przede wszystkim w melancholijnych momentach, gdzie w otoczeniu delikatnych dźwięków pełnię urody pokazuje zwiewny wokal Asi Piwowar-Antosiewicz („One minut storm”, obszerne fragmenty „Living Ghost” czy „Moss Song” oraz na pewno też wyśmienity, z retro naleciałością „Fuel”).
Lecz na nowej płycie melancholia z folkowymi korzeniami miesza się z brzmieniami rockowymi i trip-hopowymi, a elektronika jest jeszcze bardziej niepokojąca, zimna, złowroga. Przyjemnie to kontrastuje z ciepłym głosem Asi, najczęściej brzmiącym jakby zza mgły, rozmytym echami. Robi on na płycie kapitalną robotę. Ważną rolę pozostawiono basowi, którego silny warkot nadaje w kilku utworach energetycznej motoryki. Tak jest w świetnych „Osiedlach”, gdzie chwilami robi się wręcz nowofalowo. Tak jest w kolejnym moim faworycie tego krążka, czyli w „Virginii” (chyba najlepszy na płycie, bo każde jego oblicze jest wspaniałe). Tak jest i w „Nigdy” (o nim dalej).
Ms. No One wciąż blisko obcuje z ciszą, ale na innych warunkach. Mocniej eksponuje pazura, gdy z trip-hopowych klimatów wykluwają się rockowe brzmienia – wówczas przypominają mi w tym BiFF - posłuchajcie „Living Ghost”, „Wtedy” lub wspomnianej „Virginii”. Co ciekawe zespół zagląda także w rejony niemal post-rockowe w singlowym „Page 114” (usłyszymy tu altówkę, która gościnnie pojawiła się na płycie) i w kolejnym cudeńku tej płyty, utworze „Nigdy”. To kawał psychodelii, podbitej frapującymi partiami dętych (też gościnnie) i rozkręcającej się do momentu, aż grupa wchodzi na najwyższe obroty… i wtedy robi się dopiero ciekawie.
Opłacało się czekać na nowe wydawnictwo Panny Nikt. Efekt jest bardzo dobry. Każda stylistyka, której dotykają na tym albumie zagrana jest ze smakiem i pomysłem. Ich nowe, niekonwencjonalne idee muzyczne zamknięte w ramach piosenek emanują świeżością, a głosu Asi można po prostu słuchać godzinami. Balsam dla duszy.
Mamy dla Was 4 sztuki Cd "Backseat Stories" do wygrania -> w konkursie.
Ms. No One w sieci
komentarze