Kolejna porcja ostrych dźwięków z Trójmiasta – debiutancka płyta hard rockowców z Naked Brown.
Z hard rockiem sprawa o tyle jest skomplikowana, że to hermetyczny gatunek i stworzyć coś świeżego jest niezwykle trudno. Raczej kojarzy się ze starszymi kolesiami z warkoczykiem na brodzie, namiętnie rzeźbiącymi niekończące się solówki. Naked Brown Ameryki też nie odkrywa, ale ich debiutancki album to bardzo mocny materiał.
Mocny nie tylko pod względem jakości, ale i po prostu pod względem muzycznym jest agresywny, pełen surowej energii i czadu. Ich hard rock przekona prędzej osoby słuchające heavy metalu, niż bluesa. Przekładając na polskie warunki – znacznie bliżej im do Acid Drinkers niż do Dżemu, zwłaszcza, że wokal śpiewającego w Nakedach Mateusza to taki tytusowy zdarciuch.
Ciężko się o tej płycie rozpisywać; 7 kawałków, które zmieściły się na „Not so Bad” to podobne do siebie petardy. Panowie zwalniają rzadko, znajdując wyraźnie większą przyjemność w galopie przesterowanych gitar. Oczywiście są również koronkowe solówki na gitarach, ale w drapieżnych i dynamicznych utworach nie sprawiają wrażenia gitarowego wycia do księżyca. Materiał zarejestrowany został „na setkę” (dołożono tylko wokale). Dzięki temu brzmi bardzo żywo i soczyście.
Nakedzi pokazali, że nawet w gatunku, w którym powiedziane zostało już właściwie wszystko, wciąż można nagrać coś ciekawego i świeżego. Jest moc.
Naked Brown w sieci
Z hard rockiem sprawa o tyle jest skomplikowana, że to hermetyczny gatunek i stworzyć coś świeżego jest niezwykle trudno. Raczej kojarzy się ze starszymi kolesiami z warkoczykiem na brodzie, namiętnie rzeźbiącymi niekończące się solówki. Naked Brown Ameryki też nie odkrywa, ale ich debiutancki album to bardzo mocny materiał.
Mocny nie tylko pod względem jakości, ale i po prostu pod względem muzycznym jest agresywny, pełen surowej energii i czadu. Ich hard rock przekona prędzej osoby słuchające heavy metalu, niż bluesa. Przekładając na polskie warunki – znacznie bliżej im do Acid Drinkers niż do Dżemu, zwłaszcza, że wokal śpiewającego w Nakedach Mateusza to taki tytusowy zdarciuch.
Ciężko się o tej płycie rozpisywać; 7 kawałków, które zmieściły się na „Not so Bad” to podobne do siebie petardy. Panowie zwalniają rzadko, znajdując wyraźnie większą przyjemność w galopie przesterowanych gitar. Oczywiście są również koronkowe solówki na gitarach, ale w drapieżnych i dynamicznych utworach nie sprawiają wrażenia gitarowego wycia do księżyca. Materiał zarejestrowany został „na setkę” (dołożono tylko wokale). Dzięki temu brzmi bardzo żywo i soczyście.
Nakedzi pokazali, że nawet w gatunku, w którym powiedziane zostało już właściwie wszystko, wciąż można nagrać coś ciekawego i świeżego. Jest moc.
Naked Brown w sieci
komentarze
Polskie Motorhead.
kieras21-12-2013 01:43:03
masakra..
w swoim gatunku troche kupa
bidelw swoim gatunku troche kupa
22-12-2013 17:53:34