Kto będzie odkryciem polskiej sceny muzycznej w nadchodzącym 2014 roku? Mamy swoje cztery typy…
Oczywiście gdybym miał pewność to siedziałbym właśnie u prezesa jakiejś wytwórni dobijając niezły deal. Mądrych w tej dziedzinie właściwie nie ma, bo kto mógł przewidzieć taki strzał jak UL/KR? Chłopaki chyba sami są zdziwieni, że ich umaczane w elektronicznej mgle piosenki zachwyciły pół kraju. Kto mógł wiedzieć, że w tym roku wypłynie wciąż tajemnicza Bokka? Że Stara Rzeka swoją surowością sięgnie daleko poza granice, że powstanie Ampacity niby nie odkrywające niczego, a jednak będące powiewem świeżości ?
Ale jednak mamy swoje cztery typy, które powinny w naszym rodzimym światku muzycznym nieco namieszać w 2014 roku. Wszystkie wydadzą prawdopodobnie w nim swoje debiutanckie albumy. To trzy śliczne damskie głosy i jeden mniej śliczny męski. W kolejności alfabetycznej.
Hanimal - tu akurat mamy o tyle dużą wiedzę, że jako patron ich nadchodzącej płyty „Poetry About The Point” liznęliśmy materiału. Póki co można posłuchać zapowiadającego album singla „Bajkit”, (aktualizacja - płyta do odsłuchania tutaj.
Co takiego ma w sobie Hanimal? Nie tylko niezwykły głos Hani Malarowskiej, który równie dobrze brzmi w dialogu z ciszą, jak i z groźnie warczącą gitarą. Ten wokal zabrzmiał najlepiej nawet w tak mocnym towarzystwie jakie zagościło na płycie-hołdzie dla Joy Division (utwór w wykonaniu Hani tutaj). Hanimal ma też moc akustycznego grania ze świeżym spojrzeniem, dryfującego swobodnie od folku do rocka. Wzrusza, porusza, rozaniela. Długie utwory dają poczucie absolutnego braku pośpiechu i pozwalają przeżywać każdą sekundę dźwięku. Jest w tym swego rodzaju namaszczenie i mistycyzm. Jeśli ten kraj tego „nie kupi” to coś z nim nie tak. Premiera albumu 22 stycznia.
Maria Ka - mieszkająca w Trójmieście artystka obdarzona niebagatelnym głosem i przede wszystkim zmysłem konstruowania znakomicie psychodelicznych i nerwowych piosenek. Do tej pory ujawniała się w sieci w postaci małych bandcampowych wypustów własnej twórczości. Najważniejsze jednak, że Maria Ka to już dzisiaj trio: do Marii Kawskiej dołączyli Paweł Osicki i Michał Kusz, którzy pozwolą ożywić jej muzyczne pomysły. Maria Ka pewnie nie uniknie porównań do Drekotów (z którymi zdarzyło się już jej wystąpić) - to podobna stylistyka, podobne instrumentarium i nastrój. Ale to akurat chyba dobra wróżba, bo "Persentyna" Drekotów była dla nas najlepszym polskim debiutem 2012 r. O ostatnim wydawnictwie Marii Ka przeczytacie tutaj.
Marszałek Pizdudski One Man Band – o Marszałku pisaliśmy tutaj, udało się nawet zorganizować nam jego koncert z zespołem Konie (o czym tutaj). Dlatego możecie być pewni, że wiemy co piszemy. Brudne kantry-punk Marszałka to nie muzyka dla grzecznych dzieci. To też nie muzyka na salony, więc pewnie ani go mainstream nie pokocha, ani nie zaprosi burmistrz Bździna. Proste piosenki podszyte bluesem, wykonywane w konwencji „one man band” (jednocześnie na gitarze, elementach perkusji i tamburynie) są dla niego okazją do głoszenia silnie zaangażowanych, choć i jednocześnie pełnych dystansu tekstów. I to właśnie teksty są jego największą siłą, śpiewa bez ogródek o tym co boli właściwie każdego z nas. Znakomicie wyczuwa punkty społecznego wkurwienia i zostanie doskonale zrozumiany w Szczecinie - skąd pochodzi, jak i dajmy na to w Katowicach, Suwałkach czy Radomiu. Bo wkurwienie jest uniwersalne, podobnie jak szorstkie opowieści o trudach miłości, szoł-bizie czy o zwykłych naszych szarych życiach. Bo nie mieliście tak, że „już tak ładnie żarło, ale zdechło, zawsze kurwa coś”?
Oly. – prawda jest taka, że Oly. już została w dużej mierze odkryta. Zdążyły już napisać o niej niezliczone blogi i hipsterskie portale. Dostrzegł ją i Nextpop, który wyda jej debiut. A Nextpop – kto jeszcze nie wie - szlifuje takie rzeczy jak Kari i Bokka, więc można być spokojnym, że Oly. dostanie odpowiednią ilość wiatru pod narty. Nie potrzebuje wiele, bo jej aksamitne piosenki są lekkie jak piórko. Fantastyczny głos, wielka wrażliwość, naturalna łatwość tworzenia intymnej atmosfery i głowa otwarta na eksperymenty (posłuchajcie „The Chapter”). Mam mocne podejrzenie, graniczące z pewnością, że to chwyci. Więcej o niej możecie przeczytać tutaj.
Oczywiście gdybym miał pewność to siedziałbym właśnie u prezesa jakiejś wytwórni dobijając niezły deal. Mądrych w tej dziedzinie właściwie nie ma, bo kto mógł przewidzieć taki strzał jak UL/KR? Chłopaki chyba sami są zdziwieni, że ich umaczane w elektronicznej mgle piosenki zachwyciły pół kraju. Kto mógł wiedzieć, że w tym roku wypłynie wciąż tajemnicza Bokka? Że Stara Rzeka swoją surowością sięgnie daleko poza granice, że powstanie Ampacity niby nie odkrywające niczego, a jednak będące powiewem świeżości ?
Ale jednak mamy swoje cztery typy, które powinny w naszym rodzimym światku muzycznym nieco namieszać w 2014 roku. Wszystkie wydadzą prawdopodobnie w nim swoje debiutanckie albumy. To trzy śliczne damskie głosy i jeden mniej śliczny męski. W kolejności alfabetycznej.
Hanimal - tu akurat mamy o tyle dużą wiedzę, że jako patron ich nadchodzącej płyty „Poetry About The Point” liznęliśmy materiału. Póki co można posłuchać zapowiadającego album singla „Bajkit”, (aktualizacja - płyta do odsłuchania tutaj.
Co takiego ma w sobie Hanimal? Nie tylko niezwykły głos Hani Malarowskiej, który równie dobrze brzmi w dialogu z ciszą, jak i z groźnie warczącą gitarą. Ten wokal zabrzmiał najlepiej nawet w tak mocnym towarzystwie jakie zagościło na płycie-hołdzie dla Joy Division (utwór w wykonaniu Hani tutaj). Hanimal ma też moc akustycznego grania ze świeżym spojrzeniem, dryfującego swobodnie od folku do rocka. Wzrusza, porusza, rozaniela. Długie utwory dają poczucie absolutnego braku pośpiechu i pozwalają przeżywać każdą sekundę dźwięku. Jest w tym swego rodzaju namaszczenie i mistycyzm. Jeśli ten kraj tego „nie kupi” to coś z nim nie tak. Premiera albumu 22 stycznia.
Hanimal - "Bajkit"



Maria Ka - mieszkająca w Trójmieście artystka obdarzona niebagatelnym głosem i przede wszystkim zmysłem konstruowania znakomicie psychodelicznych i nerwowych piosenek. Do tej pory ujawniała się w sieci w postaci małych bandcampowych wypustów własnej twórczości. Najważniejsze jednak, że Maria Ka to już dzisiaj trio: do Marii Kawskiej dołączyli Paweł Osicki i Michał Kusz, którzy pozwolą ożywić jej muzyczne pomysły. Maria Ka pewnie nie uniknie porównań do Drekotów (z którymi zdarzyło się już jej wystąpić) - to podobna stylistyka, podobne instrumentarium i nastrój. Ale to akurat chyba dobra wróżba, bo "Persentyna" Drekotów była dla nas najlepszym polskim debiutem 2012 r. O ostatnim wydawnictwie Marii Ka przeczytacie tutaj.
Maria Ka - "Cigarette Mamma"



Marszałek Pizdudski One Man Band – o Marszałku pisaliśmy tutaj, udało się nawet zorganizować nam jego koncert z zespołem Konie (o czym tutaj). Dlatego możecie być pewni, że wiemy co piszemy. Brudne kantry-punk Marszałka to nie muzyka dla grzecznych dzieci. To też nie muzyka na salony, więc pewnie ani go mainstream nie pokocha, ani nie zaprosi burmistrz Bździna. Proste piosenki podszyte bluesem, wykonywane w konwencji „one man band” (jednocześnie na gitarze, elementach perkusji i tamburynie) są dla niego okazją do głoszenia silnie zaangażowanych, choć i jednocześnie pełnych dystansu tekstów. I to właśnie teksty są jego największą siłą, śpiewa bez ogródek o tym co boli właściwie każdego z nas. Znakomicie wyczuwa punkty społecznego wkurwienia i zostanie doskonale zrozumiany w Szczecinie - skąd pochodzi, jak i dajmy na to w Katowicach, Suwałkach czy Radomiu. Bo wkurwienie jest uniwersalne, podobnie jak szorstkie opowieści o trudach miłości, szoł-bizie czy o zwykłych naszych szarych życiach. Bo nie mieliście tak, że „już tak ładnie żarło, ale zdechło, zawsze kurwa coś”?
Marszałek Pizdudski - "A już tak ładnie żarło"



Oly. – prawda jest taka, że Oly. już została w dużej mierze odkryta. Zdążyły już napisać o niej niezliczone blogi i hipsterskie portale. Dostrzegł ją i Nextpop, który wyda jej debiut. A Nextpop – kto jeszcze nie wie - szlifuje takie rzeczy jak Kari i Bokka, więc można być spokojnym, że Oly. dostanie odpowiednią ilość wiatru pod narty. Nie potrzebuje wiele, bo jej aksamitne piosenki są lekkie jak piórko. Fantastyczny głos, wielka wrażliwość, naturalna łatwość tworzenia intymnej atmosfery i głowa otwarta na eksperymenty (posłuchajcie „The Chapter”). Mam mocne podejrzenie, graniczące z pewnością, że to chwyci. Więcej o niej możecie przeczytać tutaj.
Oly. - "Response"



tagi: folk (192) hanimal (4) marszałek_pizdudski_one_man_band (8) oly. (0) polskie (886) przybliżamy (144) punk (172) rock (485)
komentarze
Ha! Chętnie bym posłuchał płyty czy koncertów Marszałka, ale jeśli Vespa się ze składowego kryzysu podniesie (a bardzo za nią trzymam kciuki - maj fejwryt bend) to raczej Marszałek płyty nie wyda - sajdprodżekty Wielkiego Pomorza raczej nigdy nie trafiały na CD (może oprócz Pomorzan). Ale jeżeli macie wpływ i kontakty to go tam do wydawnictwa zachęćcie;)
bodzioslaw31-12-2013 17:35:14
Oj Oly, to jakieś nieporozumienie, nie tylko inspiracja CocoRosi, wręcz naśladownictwo! Co to jest!
polisia01-01-2014 04:18:05
Bodziosław - Marszałek płytę ma już nagraną, kwestia wydania, ale i w tym temacie możesz być spokojny, będzie płyta.
Polisia - brak zgody
[rad]
tegoslucham.plPolisia - brak zgody
[rad]
01-01-2014 15:37:12
Oly. jest super, nie mogę się doczekać tej płyty. Idealna muzyka na chill out. Ukulele, kalimba i jej głos to magia.
whatsh03-01-2014 14:28:15
Trzymam za słowo!
bodzioslaw05-01-2014 15:40:40