sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

3x hałas: Mnoda, Schröttersburg, Graveyard Drug Party

0 04-01-2014 18:48

Jeszcze raz wracamy do 2013 roku żeby wspomnieć trzy albumy, które zagwarantują ekstremalną porcję hałasu.

Mnoda – „Wilda Archangielsk Tokyo”

Panowie porzucili jazz-noise-punki z wcześniejszych lat (w 2010 roku wydali materiał), pozbyli się też ze składu saksofonu. Co dziś grają? To surowe post punkowe i noise’owe granie z Poznania (dzielnica Wilda chyba mocno wpływa na percepcję świata, przynajmniej takie wrażenie można odnieść po przesłuchaniu płyty). Znajdziemy tam brudne kwadratowe riffy, które przywołują na myśl Ewę Braun, kiepskie wokale i hałasowanie niekoniecznie w skrajnie dynamicznych tempach. W „Archangielsku” – fajnym, brudnym kawałku denerwują natarczywymi powtórzeniami. W „Pig in Japan” pastiszują i się wygłupiają, przy okazji marnując jedną ścieżkę na płycie. Dopiero w „Łódź to duża Wilda” pokazują pełnię swoich umiejętności – utwór ten zaczyna się nowofalowo, przechodzi przez fazę eksperymentalnego ściszenia ze skandowaniem tekstu przy pojedynczych stuknięciach, aż w końcu odpalają bombę gitarowego hałasu i kończą porwanymi uderzeniami. Ależ mocne! Jest też czego posłuchać w pełnym przesterów „Komu pałaców” i jeszcze mocniej rozsterowanym „Anteny ‘75”.



Schröttersburg – „Demencje – demo 2013”

I znowu przywołam Ewę Braun, która jest inspiracją dla całej masy zespołów. Tym razem w twórczości płockiej grupy Schröttersburg (taką nazwę nosił Płock w czasie okupacji) połamane nojzy spod znaku Ewy Braun zderzają się z nowofalowym transem i prostotą. Zaskakująco silnie porywająca to mieszanka. Obok pokombinowanych kawałków (agresywny i rwany „Pojutrze”) są też takie trącące starym polskim punkiem, szczególnie w kwestii gitarowych suchych solówek („Bocznice”). Duża rola w brzmieniu grupy – oczywiście obok współpracy sekcji i ujadających gitar – to przeraźliwie emocjonalny wokal, który naprawdę robi różnicę. Można to dostrzec choćby w ciężko rozkołysanych „Psach”, gdzie krzyki wokalisty przywodzą na myśl sposób śpiewania Tomka Kaczkowskiego z Wież Fabryk (podobne również charakterystyczne liczne powtórzenia). Schröttersburg mają w zanadrzu też psychodelic punk (bardzo dobra „Demencja”) i momenty odważniejszej i ciężkiej demolki (świeeeetne „Trepanacje”). Płytę kończy marszowy, najdłuższy w zestawie „Spokój”, gdzie panowie dają sobie więcej czasu na zabawę rytmem. Debiut Schröttersburga (choć istnieją od 2008 r.) to połamane noise’owo-punkowe struktury, wrzask i dzika energia. Bardzo dobre.



Graveyard Drug Party – „Paint Your Teeth”

Co to za demoniczne cholerstwo? Łomot nie z tej ziemi, jakieś punkowe opętanie? Najbardziej radykalne spośród prezentowanych dziś wydawnictw to debiut młokosów z Poznania, czyli Graveyard Drug Party. To kult hałasu, sprzęgających gitar i punkowej krzywej jazdy z post hc punkowym darciem ryja . Tekstów i tak raczej nie zrozumiecie, zresztą nie wygląda na to by zespołowi na tym zależało, bo wokal w brzmieniu wala się gdzieś pomiędzy łoskotem instrumentów. Liczy się niczym nie okiełznana energia ziejąca z gitary i perkusji (a za nią dziewczyna!). Kawałki z reguły nie przekraczają 2 minut, bo tak ciężkostrawna dawka przeżyć na dłuższą metę mogłaby być szkodliwa dla pnia mózgu albo innych ważnych ośrodków nerwowych. Tym bardziej, że wyprodukowane to jest trochę podobnie do płyt Gówna – brzmienie jest cholernie brudne, skompresowane, płaskie i kłujące po uszach. Może być trudne do przebrnięcia z kasety (tak zostało wydane nakładem FYH Records), ale koniecznie trzeba sprawdzić ich na żywo, bo napieprzają z siłą Ksawerego. Ale ja polecam jednak dać tej kasecie więcej niż jedną szansę, bo po kilku odsłuchach pojawia się „klucz” do ich muzyki i to wszystko co wcześniej wkurwiało nabiera sensu.



rad


tagi: graveyard_drug_party (1)  mnoda (1)  polskie (886)  punk (172)  punk_rock (78)  recenzje (806)  rock (485)  schröttersburg (2) 
komentarze