Mały fleszbek do 2013 r. : Black Mynah, Crab Invasion, Eric Shoves Them In His Pockets, Łagodna Pianka, Misia Ff, Patrick The Pan
0
06-01-2014 18:22
Całkiem duża liczba płyt wydanych w 2013 roku nie zmieściła się u nas w postaci recenzji. Czasami z braku czasu, czasami dlatego, że nie przypadły nam do gustu. Dziś w telegraficznym skrócie nadrabiamy choć częściowo zaległości.
Alfabetycznie.
Black Mynah – „Monster Stories”
Asia Kucharska z Kiev Office w projekcie solowym. Sporo fajnych gitarowych przestrzeni, raz akustycznych, częściej szugejzowych (fajne „Walking Towards The Gun p.2”) w połączeniu z dream popową lekkością. Czyli w skrócie: trochę kobiecej delikatności w gitarowym otoczeniu. Całość jednak niezbyt przekonuje – nie ma na czym na dłużej zawiesić ucha, bo wokal Asi wypada co najwyżej średnio ( choć są „momenty”), a o samych kompozycjach ciężko napisać coś więcej niż poprawne.
Crab Invasion – „Trespass”
Debiut lubelskiego kwartetu, który do tej pory udanie epkował. Co się okazało – nie wiele pozostało z indie rockowej, ale jednak rockowej stylistki pierwszej epki "Extend Your Life". Za to nowy kierunek wskazała epka „Caps” z 2012 roku. Kraby poszły w taneczne klimaty, przede wszystkim funkujące. Jest cholernie dyskotekowo jak na ten zespół. O ile to miejsce z trudem przyjmuje indie rockowe i taneczne rzeczy, o tyle muszę przyznać, że „Trespass” prezentuje po prostu wysoki poziom. Nie moja bajka muzyczna, ale nie można nie docenić stylowych klawiszy czy rockowych psychodelicznych wtrąceń – oczywiście wolałbym, żeby z takich rockowych odjazdów jak ten w końcówce „Pebbles, Beads and Mirrors” składała się większość tego materiału, ale to (niestety) tylko ułamek pomysłów Krabów, którzy wydają się czuć bardzo dobrze z etykietą disco, funk, indie. Ważne, że w tym co robią są dobrzy, nawet jeśli produkują radiowe przeboje. I fajnie, że przy okazji wychodzi im jeszcze coś z pazurem (no dobra, pazurkiem) jak „The Truth Is Out There”.
Eric Shoves Them In His Pockets - „Walk It Off”
Muzyczne pomysły z okresu 5 lat zebrane na płycie, która miała być epką. Niezobowiązujące ale i przyjemne gitarowe granie nawiązujące do „tradycji niezależnej muzyki rockowej z przełomu dekad 90/00 z zachodnio-północnego wybrzeża USA”. Podstawowe rockowe instrumentarium wykorzystywane w bardziej indie rockowy sposób z miłą otoczką lo-fi, czyli na luzie i garażowo. Niestety album ten, choć podobno rozszedł się jak ciepłe bułeczki na koncertach Eryków w Niemczech i trafił do rocznych podsumowań 2013 r., nie przykuwa mojej uwagi na dłużej i nie specjalnie widzę powód by do niego wracać.
Łagodna Pianka – „Najmniejsze przeboje”
Porcja skocznej i energetycznej wersji indie rockowego grania. Chwytliwe gitary, solidnie skrojone piosenki. Pop rock jednak - jak już zostało wspomniane - nie ma u nas lekko, dlatego mogę tylko napisać „jestem na nie”. Tym bardziej, że refren z tytułowej „Łagodnej Pianki” spowodował długotrwały ból zębów. Zwłaszcza, że potęguje go fatalna maniera wokalna. Jeśli to twórczość z przymrużeniem oka, to zwyczajnie nie kumam. No nie i tyle.
Misia Ff – „Epka”
Po tym jak Très.b przeszli do historii, jego członkowie zajęli się swoimi własnymi projektami. Misia Furtak podjęła działalność solową jako Misia Ff, a Thomas i Olivier kontynuują wspólną pracę nad projektem Anthony Chorale. Epka wydana przez Misię odbiła się szerokim echem, podbijając anteny radiowe i portale muzyczne. To porcja bardzo solidnego popu z niekiedy rockowym zacięciem (zdecydowanie wyróżniłbym akurat nierockowe„Tales of Las Negras”). Misia oczywiście nadal ma mocny argument w postaci niebanalnego wokalu, ale niestety nie został on wsparty niczym, co wyróżniłoby epkę spośród innych wydawnictw alternatywnego popu. Dlatego nie do końca rozumiem tak ciepłe przyjęcie tejże epki. Największa wartość to możliwość usłyszenia po raz pierwszy jak Misia śpiewa po polsku. Choć tekstowo też bez rewelacji.
Patrick The Pan – „Something of an End”
Rok 2013 przyniósł spore zainteresowanie grupą songwriterów, którzy obracali się wokół indie folku. Jednym z nich jest Piotr Madej, znany lepiej jako Patrick The Pan. Pochodzący z Krakowa muzyk debiutancki krążek wydał 29 grudnia 2012 roku (z racji tego, że wcześniej o niej nie wspominaliśmy, zaliczymy go już do 2013). W skrócie: Patrick The Pan wydał płytę bardzo dojrzałą i naładowaną przyjemnymi melodiami, w której dużą rolę odgrywa intymna, nieco smutnawa atmosfera. Fani melancholijnego grania powinni natychmiast przesłuchać ten album. [Daniel Kiełbasa]
Alfabetycznie.
Black Mynah – „Monster Stories”
Asia Kucharska z Kiev Office w projekcie solowym. Sporo fajnych gitarowych przestrzeni, raz akustycznych, częściej szugejzowych (fajne „Walking Towards The Gun p.2”) w połączeniu z dream popową lekkością. Czyli w skrócie: trochę kobiecej delikatności w gitarowym otoczeniu. Całość jednak niezbyt przekonuje – nie ma na czym na dłużej zawiesić ucha, bo wokal Asi wypada co najwyżej średnio ( choć są „momenty”), a o samych kompozycjach ciężko napisać coś więcej niż poprawne.
Crab Invasion – „Trespass”
Debiut lubelskiego kwartetu, który do tej pory udanie epkował. Co się okazało – nie wiele pozostało z indie rockowej, ale jednak rockowej stylistki pierwszej epki "Extend Your Life". Za to nowy kierunek wskazała epka „Caps” z 2012 roku. Kraby poszły w taneczne klimaty, przede wszystkim funkujące. Jest cholernie dyskotekowo jak na ten zespół. O ile to miejsce z trudem przyjmuje indie rockowe i taneczne rzeczy, o tyle muszę przyznać, że „Trespass” prezentuje po prostu wysoki poziom. Nie moja bajka muzyczna, ale nie można nie docenić stylowych klawiszy czy rockowych psychodelicznych wtrąceń – oczywiście wolałbym, żeby z takich rockowych odjazdów jak ten w końcówce „Pebbles, Beads and Mirrors” składała się większość tego materiału, ale to (niestety) tylko ułamek pomysłów Krabów, którzy wydają się czuć bardzo dobrze z etykietą disco, funk, indie. Ważne, że w tym co robią są dobrzy, nawet jeśli produkują radiowe przeboje. I fajnie, że przy okazji wychodzi im jeszcze coś z pazurem (no dobra, pazurkiem) jak „The Truth Is Out There”.
Eric Shoves Them In His Pockets - „Walk It Off”
Muzyczne pomysły z okresu 5 lat zebrane na płycie, która miała być epką. Niezobowiązujące ale i przyjemne gitarowe granie nawiązujące do „tradycji niezależnej muzyki rockowej z przełomu dekad 90/00 z zachodnio-północnego wybrzeża USA”. Podstawowe rockowe instrumentarium wykorzystywane w bardziej indie rockowy sposób z miłą otoczką lo-fi, czyli na luzie i garażowo. Niestety album ten, choć podobno rozszedł się jak ciepłe bułeczki na koncertach Eryków w Niemczech i trafił do rocznych podsumowań 2013 r., nie przykuwa mojej uwagi na dłużej i nie specjalnie widzę powód by do niego wracać.
Łagodna Pianka – „Najmniejsze przeboje”
Porcja skocznej i energetycznej wersji indie rockowego grania. Chwytliwe gitary, solidnie skrojone piosenki. Pop rock jednak - jak już zostało wspomniane - nie ma u nas lekko, dlatego mogę tylko napisać „jestem na nie”. Tym bardziej, że refren z tytułowej „Łagodnej Pianki” spowodował długotrwały ból zębów. Zwłaszcza, że potęguje go fatalna maniera wokalna. Jeśli to twórczość z przymrużeniem oka, to zwyczajnie nie kumam. No nie i tyle.
Misia Ff – „Epka”
Po tym jak Très.b przeszli do historii, jego członkowie zajęli się swoimi własnymi projektami. Misia Furtak podjęła działalność solową jako Misia Ff, a Thomas i Olivier kontynuują wspólną pracę nad projektem Anthony Chorale. Epka wydana przez Misię odbiła się szerokim echem, podbijając anteny radiowe i portale muzyczne. To porcja bardzo solidnego popu z niekiedy rockowym zacięciem (zdecydowanie wyróżniłbym akurat nierockowe„Tales of Las Negras”). Misia oczywiście nadal ma mocny argument w postaci niebanalnego wokalu, ale niestety nie został on wsparty niczym, co wyróżniłoby epkę spośród innych wydawnictw alternatywnego popu. Dlatego nie do końca rozumiem tak ciepłe przyjęcie tejże epki. Największa wartość to możliwość usłyszenia po raz pierwszy jak Misia śpiewa po polsku. Choć tekstowo też bez rewelacji.
Patrick The Pan – „Something of an End”
Rok 2013 przyniósł spore zainteresowanie grupą songwriterów, którzy obracali się wokół indie folku. Jednym z nich jest Piotr Madej, znany lepiej jako Patrick The Pan. Pochodzący z Krakowa muzyk debiutancki krążek wydał 29 grudnia 2012 roku (z racji tego, że wcześniej o niej nie wspominaliśmy, zaliczymy go już do 2013). W skrócie: Patrick The Pan wydał płytę bardzo dojrzałą i naładowaną przyjemnymi melodiami, w której dużą rolę odgrywa intymna, nieco smutnawa atmosfera. Fani melancholijnego grania powinni natychmiast przesłuchać ten album. [Daniel Kiełbasa]
tagi: alternatywa (298) black_mynah (1) crab_invasion (1) eric_shoves_them_in_his_pockets (2) folk (192) misia_ff (1) patrick_the_pan (2) polskie (886) recenzje (806) rock (485) łagodna_pianka (1)
komentarze