sprawdź koncerty cyklu tego slucham w Szczecinie

Envisage Trio – „live underground”

0 25-01-2014 20:19

Historia o tym, że nie zawsze warto czekać na pierwszą płytę.

Pewne trio z Krakowa – jeszcze przed swym debiutem fonograficznym - nagrywa i wstawia do neta materiał na żywo. Nagrany został w lecie 2013 roku „gdzieś w centralnej Polsce” jak pisze zespół, który dodaje, że istotne były specyficzne warunki nagrywania. Otóż trio zarejestrowane zostało w dużej poprzemysłowej przestrzeni. - Wydaje się, że stało się to kolejnym instrumentem w nagraniu – dodaje grupa. I nie sposób odmówić im racji.

Na pięciu ścieżkach albumu zmieszczono 40-minutowy występ. Prawda jest jednak taka, że utwory te tak radykalnie zmieniają swój kształt i bieg, że pod pięcioma tytułami zmieszono tak naprawdę więcej numerów.

Envisage Trio przez niemal trzy kwadranse płynie w odmętach free jazzu i post-rocka, ocierając się nawet o math rock i noise rock. Długie, bo w okolicy 7-8 minut, utwory to precyzyjnie tworzone skomplikowane struktury. Jest tam cała paleta połamanego grania. Od jazzowych nieregularnych wygibasów (tu przoduje „1505”), przez patetyczne przestrzenne partie post-rockowe, aż po czyste noise rockowe uderzenia (polecam zajrzeć choćby do okolic 1 minuty „1505” i 6 w „silent movie”).

Muzycy Envisage Trio wybornie żonglują przeróżnymi rytmikami i stylistyki i są biegli w przechodzeniu z jednej w drugą (może z wyjątkiem „silent movie”, gdzie wyszło to mniej udanie). Każdy numer jest tutaj odrębną przygodą, każdy ma po kilka odmiennych od siebie partii. Zdarza się, że panowie wymęczeni jazz-rockowymi zakrętasami zwalniają do szugejzowych ballad („Miles away”), czy prezentują tak liryczne wręcz momenty jak partia kontrabasu elektrycznego pociąganego smyczkiem w „Roninie”. Instrument ten zresztą jest na tym materiale bardzo różnorodnie używany – czasem chodzi jak typowy bas w psychodelicznych fragmentach, gdzie indzie traktowany smyczkiem brzmi podobnie to elektrycznych skrzypie bądź wiolonczeli. Nie trzeba chyba dodawać, że wsłuchiwanie się w przeróżne jego oblicza sprawia niemałą przyjemność. Podobnie jest zresztą z gitarą, z której Dawid Wieczorek wyczarowuje kalejdoskop brzmień – post-rockowe opowieści, szugejzowe pejzaże czy wreszcie gęsto dziergane motywy improwizacyjne i kwaśne nojzy. A i o pracy perkusisty powiedzieć można wiele dobrego. Słowem – mocne trio wyrzeźbiło naprawdę mocny materiał.

Świetnie, że Envisage Trio nie czekali z pokazaniem się światu aż do wydania albumu (debiut ma ukazać się w tym roku). Bo choć z racji nagrania „live” zdarzają się tam małe potknięcia i kilka mniej trafionych fragmentów, to pokazują się jako eksperymentatorzy z szeroko otwartymi głowami i ciekawą wizją swojej muzyki. I wiem, że chcę koniecznie usłyszeć jak wypadną na płycie. Jeszcze bardziej chcę ich zobaczyć na żywo. Wierzę, że i wy tego zapragniecie po przesłuchaniu „live underground” (album do pobrania za darmo).



Envisage Trio w sieci

rad


tagi: alternatywa (298)  envisage_trio (1)  jazz (92)  polskie (886)  przybliżamy (144)  recenzje (806)  rock (485) 
komentarze