Międzygatunkowe spotkanie na szczycie. Wyjątkowe połączenie muzyki źródeł ze współczesną sztuką.
Maria Pomianowska i Włodzimierz Kiniorski to artyści, których wartość dla polskiej kultury jest nie do przecenienia. Wybitni multiinstrumentaliści, animatorzy życia muzycznego, kompozytorzy przekraczający wszelkie bariery gatunkowe.
Gdzie potrafi odlecieć wyczarowany przez nich dwugłowy smok, mogłem przekonać się, podczas kieleckiego koncertu zorganizowanego w ramach Festiwalu Wolność i Pokój. Był to pierwszy z występów promujących płytę tego niezwykłego duetu, która ukazała się wraz z lutowym numerem czasopisma Charaktery.
Krążek otwiera „Tristan”, oparty na czternastowiecznym, anonimowym temacie pochodzącym z Italii. Z ziemi włoskiej przenosimy się – nie może być inaczej – do Polski, pod swojską „Lipieńkę”, by za chwil parę przebić się przez tajemniczy las i wylądować na Dalekim Wschodzie. „Smok dwugłowy” szybuje nad wielkimi przestrzeniami Eurazji. Zahacza o Trację, łowi historie zasłyszane niegdyś od kupców podążających Jedwabnym Szlakiem, by z powrotem wrócić do krainy malowanej pszenicą i żytem. To podróż gdzie nie mają znaczenia żadne granice, ani geograficzne ani kulturowe. Nawet czas dla tej muzyki nie jest barierą nie do pokonania.
Płyta jest idealnie wyważona brzmieniowo. Elektronika użyta jest tu w sposób bardzo subtelny, pełniąc rolę muzyki towarzyszącej. Syntetyczne beaty jedynie wspomagają naturalny trans. Dub, jungle, ambientowe przestrzenie kreowane przez Kiniora harmonijnie współgrają z akustycznym brzmieniem instrumentów etnicznych Marii Pomianowskiej. Znajdziemy wśród nich nie tylko bułgarską gadułkę czy mongolski morin-hur, ale również fidel płocką i sukę biłgorajską, które z niemal wiekowego niebytu wyciągnęła właśnie pierwsza dama naszego folku. Tematy znane („Lipieńka”, „Matulu moja”), dzięki współczesnej szacie brzmieniowej odkrywane są tutaj na nowo. Saksofon Kiniora nie wdaje się zbytnio w karkołomne, freejazzowe szaleństwa; miejscami jego spokojny, niemal medytacyjny ton, przypomina nieco styl Jana Garbarka (przepiękny „Shallow forest”). Świetnie w ten nowoczesny pejzaż muzyczny wpisuje się urzekający głos pani Marii. A nad wszystkim unosi się duch tradycji będącej punktem wyjścia dla improwizacji, fundamentem na którym artyści tworzą własną rzeczywistość muzyczną.
To wyjątkowa płyta. Ciężko porównać ją z innymi, nawet jeśli chodzi o propozycje z nurtu world music. W dobie, gdzie ze względu na nieograniczone możliwości można łączyć właściwie wszystko ze wszystkim, powstała cała masa efekciarskich i pozbawionych spójności muzycznych krzyżówek.
Od tego typu produkcji odróżnia naszego „Smoka dwugłowego” szersze spojrzenie na różnorodne tradycje kulturowe oraz znalezienie dla nich wspólnego języka. Zresztą wszystkie te rozważania przestają być istotne z chwilą, gdy zaczyna płynąć muzyka. To album który z pewnością zajmie wysokie miejsce wśród najlepszych płyt tego roku. Przynajmniej na mojej prywatnej liście.
Maria Pomianowska w sieci
Kinior w sieci
Maria Pomianowska i Włodzimierz Kiniorski to artyści, których wartość dla polskiej kultury jest nie do przecenienia. Wybitni multiinstrumentaliści, animatorzy życia muzycznego, kompozytorzy przekraczający wszelkie bariery gatunkowe.
Gdzie potrafi odlecieć wyczarowany przez nich dwugłowy smok, mogłem przekonać się, podczas kieleckiego koncertu zorganizowanego w ramach Festiwalu Wolność i Pokój. Był to pierwszy z występów promujących płytę tego niezwykłego duetu, która ukazała się wraz z lutowym numerem czasopisma Charaktery.
Krążek otwiera „Tristan”, oparty na czternastowiecznym, anonimowym temacie pochodzącym z Italii. Z ziemi włoskiej przenosimy się – nie może być inaczej – do Polski, pod swojską „Lipieńkę”, by za chwil parę przebić się przez tajemniczy las i wylądować na Dalekim Wschodzie. „Smok dwugłowy” szybuje nad wielkimi przestrzeniami Eurazji. Zahacza o Trację, łowi historie zasłyszane niegdyś od kupców podążających Jedwabnym Szlakiem, by z powrotem wrócić do krainy malowanej pszenicą i żytem. To podróż gdzie nie mają znaczenia żadne granice, ani geograficzne ani kulturowe. Nawet czas dla tej muzyki nie jest barierą nie do pokonania.
Płyta jest idealnie wyważona brzmieniowo. Elektronika użyta jest tu w sposób bardzo subtelny, pełniąc rolę muzyki towarzyszącej. Syntetyczne beaty jedynie wspomagają naturalny trans. Dub, jungle, ambientowe przestrzenie kreowane przez Kiniora harmonijnie współgrają z akustycznym brzmieniem instrumentów etnicznych Marii Pomianowskiej. Znajdziemy wśród nich nie tylko bułgarską gadułkę czy mongolski morin-hur, ale również fidel płocką i sukę biłgorajską, które z niemal wiekowego niebytu wyciągnęła właśnie pierwsza dama naszego folku. Tematy znane („Lipieńka”, „Matulu moja”), dzięki współczesnej szacie brzmieniowej odkrywane są tutaj na nowo. Saksofon Kiniora nie wdaje się zbytnio w karkołomne, freejazzowe szaleństwa; miejscami jego spokojny, niemal medytacyjny ton, przypomina nieco styl Jana Garbarka (przepiękny „Shallow forest”). Świetnie w ten nowoczesny pejzaż muzyczny wpisuje się urzekający głos pani Marii. A nad wszystkim unosi się duch tradycji będącej punktem wyjścia dla improwizacji, fundamentem na którym artyści tworzą własną rzeczywistość muzyczną.
To wyjątkowa płyta. Ciężko porównać ją z innymi, nawet jeśli chodzi o propozycje z nurtu world music. W dobie, gdzie ze względu na nieograniczone możliwości można łączyć właściwie wszystko ze wszystkim, powstała cała masa efekciarskich i pozbawionych spójności muzycznych krzyżówek.
Od tego typu produkcji odróżnia naszego „Smoka dwugłowego” szersze spojrzenie na różnorodne tradycje kulturowe oraz znalezienie dla nich wspólnego języka. Zresztą wszystkie te rozważania przestają być istotne z chwilą, gdy zaczyna płynąć muzyka. To album który z pewnością zajmie wysokie miejsce wśród najlepszych płyt tego roku. Przynajmniej na mojej prywatnej liście.
Maria Pomianowska w sieci
Kinior w sieci
komentarze